Google
Twoja wyszukiwarka

niedziela, 24 czerwca 2007

Schizofrenia - 10 tez


Poziom wiedzy na temat tej choroby jest z różnych względów niewysoki, pomimo, iż dotyka ona więcej niż 1% z nas. Sam pamiętam jak niewiele wiedziałem rozpoczynając studia medyczne, dlatego przedstawiam tutaj 10 tez mających pozwolić zrozumieć na czym polega schizofrenia.

1. Schizofrenia jest chorobą - nie jest jakimkolwiek wykroczeniem, nikt nie ponosi za nią winy, wiąże sięz cieprieniem i koniecznością pomocy.

2. Schizofrenia jest chorobą o wielu wymiarach - również osobowym, społecznym i duchowym.

3. Schizofrenia jest nie tylko chorobą, lecz również indywidualnym i społecznym doświadczeniem człowieka.

4. Schizofrenia nie jest chorobą dziedziczną - czynniki genetyczne wywierają wpływ, lecz nie określają zachorowania w sposób jednoznaczny, bez udziału czynników niegenetycznych.

5. Schizofrenia nie jest chorobą nieuleczalną - rokowanie jest poważne, lecz nie zawsze niepomyślne, niemal zawsze można w istotnym stopniu chorym pomóc.

6. Jest schizofrenia, nie ma "schizofreników" - choroba nie określa osoby chorego, zawsze zachowuje on podmiotowość i znaczne obszary zdrowego funkcjonowania.

7. Chory na schizofrenię pozostaje człowiekiem, osobą, obywatelem - jak każdy z nas, choroba nie odbiera człowieczeństwa, godności ani praw obywatelskich.

8. Chorzy na schizofrenię nie zagrażają innym bardziej niż osoby zdrowe - agresja stanowi problem u zdecydowanej mniejszości chorych, a leczenie umożliwia jej kontrolę.

9. Chorzy na schizofrenię oczekują szacunku, zrozumienia i pomocy - należy unikać szufladkowania, niezrozumienia i dyskryminacji.

10. Schizofrenia rzuca światło na pytania egzystencjalne wspólne chorym i zdrowym - chorzy mają wiele do powiedzenia, należy ich tylko uważnie słuchać.

217 komentarzy:

1 – 200 z 217   Nowsze›   Najnowsze»
Anonimowy pisze...

Witam, chcialabym zwrocic sie z prosba o porade, gdyz uwazam ze moj brat moze miec problemy zdrowotne.
ostatnio bardzo dziwnie sie zachowuje, sadzi ze zona go zdradza z jego szefem, mysli ze jest truty przez nia i kolegow z pracy, wszystkich podejrzewa o spisek przeciwko niemu i sam szuka sobie dowodow na potwierdzenie swoich tez.
poradzilam mu wizyte u lekarza specjalisty ale on jest bardzo pewien swoich racji i nie wiem jak mam do tego sklonic.
przeczytalam juz kilka artykułow na temat chorob psychicznych ale ciagle szukam potwierdzenia, nie wiem jaka to moze byc choraoba ale z tego co przeczytalam to najbardziej prawdopodobne wydaje mi sie urojenie. prosze o pana pomoc i porade co powinnam zrobic.

Wiktor (victor) pisze...

witam aneto. opisywane przez Ciebie objawy nazywane są urojeniami, dokladnie w tym przypadku urojeniami przesladowczymi, mogą występować w rożnych chorobach, z opisu wynika ze sa w miare logiczne, takze raczej nie jest to schizofrenia. urojenia cechuje to, iz nie da sie kogos kto je ma przekonac, iz sa nieprawdziwe, nawet jezeli pokazalibysmy tej osobie ewidentne dowody na nieprawdziwosc ich przekonan, z tego wzgledu ciezko jest osobe chora przekonac do konsultacji z psychiatra, czasem skuteczne jest przekonanie pacjenta do wizyty w celu "uleczenia zszarpanych przez spiskujacych nerwow". tego typu urojeniom towarzysza czasem omamy, najczesciej sluchowe (tzw. "glosy") mozna zapytac o nie brata.prosze wszystkimi mozliwymi srodkami przekonywac brata do konsultacji psychiatrycznej, poniewaz jest ona w tym przypadku bezwzglednie konieczna!

Anonimowy pisze...

Witam,

Mam pewien problem z partnerem.
Jest mlodym (23l) meszczyzna.
Od jakiegos czasu ma bardzo slabe nerwy.
Moze streszcze jego dorastanie:
Kiedy mial 16 badz 17 lat umarl jego tata na atsme.
Widzial wszystko co sie dzialo z ojcem bo byl w domu podlaczony pod tlen on sam musial robic ojcu zastrzyki.
Po roku badz po 2 latach umarla mama na raka rowniez w domu.
Po smierci matki trafil do osrodka odwykowego poniewaz przedawkowal albo narkotyki albo tabletki.
W czasie pobytu w osrodku urodzila sie jego corka.
Nie ukrywal ze niechcial tego dziecka bo byl za mlody ale nic nie mogli juz zrobic poza tym bardzo kochal matke dziecka.
Po urodzeniu dziecka wszystko sie zmienilo opowiadal o niej ze jak sie poklocili chcial wyjsc zeby zeszla z niego zlosc stawala mu na drodze i perfidnie sie usmiechala co go jeszcze bardziej denerwowalo.
W pierwszym roku naszego spotykania sie a zarazem mieszkania rozstalismy sie bo stwierdzil ze on ma dosc.Kiedy sie wyprowadzilam do rodzicow codziennie slyszalam jak kilka razy dziennie przejezdzal pod moim oknem (moze mnie sprawdzal?) ale po 2 tygodniach sie zeszlismy i ponownie razem mieszkamy.
W ostatnim roku dowiedzial sie ze ma astme i jedno pluco nie funkcjonuje.
Pisze o tym poniewaz kiedy my sie poklucimy to zaczyna bic sciany rozwalac meble piesciami a coraz czesciej uderzac glowa w elementy twarde co powpduje utrate przytomnosci.
Ostatnio nawet polknal jakies tabletki i probowal popelnic samobujstwo.
Udalo mi sie go powstrzymac.
Takie postepowanie zaczelo sie od momentu kiedy dowiedzial sie ze jest astmatykiem.
Powtarza mi ze nie chce mnie pisac na taki los jak miala jego mama.
Nie wiem jak z nim rozmawiac.
Ktoregos razu powiedzialam mu ze ja chce isc do psychologa, po paru dniach zaproponowalam mu zeby tez udal sie do psychologa na co mi odpowiedzial ze juz chodzil i nawet byl u psychiatry ale mu nic nie pomoglo wiec po co chodzic i tracic czas. Teraz musze sie bardziej pilnowac aby go nie zdenerwowac ale w tym momencie ja tez trace jakiekolwiek nadzieje ze bedzie dobrze.
Zaczynam sie zastanawiac czy to moze jest moja wina.
Prosze o pomoc w nawiazaniu z nim kontaktu emocjonalnego i co to moze byc za choroba jak naklonic taka osobe do wizyty u psychologa.
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Witam,

Mam pewien problem z partnerem.
Jest mlodym (23l) meszczyzna.
Od jakiegos czasu ma bardzo slabe nerwy.
Moze streszcze jego dorastanie:
Kiedy mial 16 badz 17 lat umarl jego tata na atsme.
Widzial wszystko co sie dzialo z ojcem bo byl w domu podlaczony pod tlen on sam musial robic ojcu zastrzyki.
Po roku badz po 2 latach umarla mama na raka rowniez w domu.
Po smierci matki trafil do osrodka odwykowego poniewaz przedawkowal albo narkotyki albo tabletki.
W czasie pobytu w osrodku urodzila sie jego corka.
Nie ukrywal ze niechcial tego dziecka bo byl za mlody ale nic nie mogli juz zrobic poza tym bardzo kochal matke dziecka.
Po urodzeniu dziecka wszystko sie zmienilo opowiadal o niej ze jak sie poklocili chcial wyjsc zeby zeszla z niego zlosc stawala mu na drodze i perfidnie sie usmiechala co go jeszcze bardziej denerwowalo.
W pierwszym roku naszego spotykania sie a zarazem mieszkania rozstalismy sie bo stwierdzil ze on ma dosc.Kiedy sie wyprowadzilam do rodzicow codziennie slyszalam jak kilka razy dziennie przejezdzal pod moim oknem (moze mnie sprawdzal?) ale po 2 tygodniach sie zeszlismy i ponownie razem mieszkamy.
W ostatnim roku dowiedzial sie ze ma astme i jedno pluco nie funkcjonuje.
Pisze o tym poniewaz kiedy my sie poklucimy to zaczyna bic sciany rozwalac meble piesciami a coraz czesciej uderzac glowa w elementy twarde co powpduje utrate przytomnosci.
Ostatnio nawet polknal jakies tabletki i probowal popelnic samobujstwo.
Udalo mi sie go powstrzymac.
Takie postepowanie zaczelo sie od momentu kiedy dowiedzial sie ze jest astmatykiem.
Powtarza mi ze nie chce mnie pisac na taki los jak miala jego mama.
Nie wiem jak z nim rozmawiac.
Ktoregos razu powiedzialam mu ze ja chce isc do psychologa, po paru dniach zaproponowalam mu zeby tez udal sie do psychologa na co mi odpowiedzial ze juz chodzil i nawet byl u psychiatry ale mu nic nie pomoglo wiec po co chodzic i tracic czas. Teraz musze sie bardziej pilnowac aby go nie zdenerwowac ale w tym momencie ja tez trace jakiekolwiek nadzieje ze bedzie dobrze.
Zaczynam sie zastanawiac czy to moze jest moja wina.
Prosze o pomoc w nawiazaniu z nim kontaktu emocjonalnego i co to moze byc za choroba jak naklonic taka osobe do wizyty u psychologa.
Pozdrawiam

Wiktor (victor) pisze...

droga czytelniczko. dziękuję za zaufanie jakim mnie obdarzyłaś, rozumiem, że jest Ci ciężko pisać tak osobiste rzeczy. z obrazu jaki mi przedstawiasz można wysnuć kilka wniosków - Twój partner przeszedł w życiu wiele, co wpłynęło na jego obecny kształt osobowości, niestety praca nad zmianą siebie jest dość trudna i napewno długotrwała, jedna wizyta u psychologa tego nie załatwi, potrzebne byloby wiecej spotkan. w sprawie astmy, wazne aby Twój partner dowiedział się, że wyniki leczenia tej choroby bardzo się poprawiły od czasu gdy jego ojciec chorował, jezeli bedzie stosowal sie do wskazan lekarskich z pewnoscia czeka was jeszcze wiele szczesliwych chwil w życiu. byc moze to ze leczona astma nie jest wielkim problemem pomoze mu zaakceptowac siebie i zaczac cieszyc sie zyciem i rozpocząć prace nad soba. życzę wszystkiego dobrego

Anonimowy pisze...

Dziekuje za szybka odpowiedz ale nadal nie wiem czemu sie tak zachowuje czyli uderza glowa w np. szafe, drzwi, sciane po czym mdleje.
Mysli o odejsciu z tego swiata mowiac ze juz chce do rodzicow.
Czy to jest jakas choroba?
Pozdrawiam

Wiktor (victor) pisze...

tego typu zachowanie nie swiadczy raczej o jakiejs konkretnej chorobie, moze wynikac jak wczesniej pisalem z zaburzonej osobowosci i stanowic demonstracje buntu przeciwko sytuacji w jakiej sie znajduje. cos w rodzaju przeniesienia prawdziwych problemow w samouszkadzanie sie, zamiast prob ich rozwiazywania

Anonimowy pisze...

Witam prosiłbym o poradę.
Od kilku dni odczuwam ból w dolnej części lewego płuca, przy schylaniu sie i siedzeniu.Moja obawa wynika z tego iż palę 6 lat i obawiam sie najgorszego.Kaszlu nie mam a ból jest tylko przy siadaniu bądz schylaniu się.Co powinienem zrobić? jak mam zrobić prześwietlenie jak lekarze strajkują? Proszę o poradę.

Anonimowy pisze...

Tak możliwe że jest to ściana klatki piersiowej (dolny odcinek żeber), a czym te korzonki mogą być spowodowane?

Wiktor (victor) pisze...

witam michale. napisz prosze czy boli cię płuco czy ściana klatki piersiowej/żebra, może to być jakaś bolesność mięśni międzyżebrowych lub tzw korzonki, które promieniują do dolnej części płuc. jeżeli zacząłeś palić 6 lat temu a jesteś w miare młody to raczej nie powinieneś się teraz obawiać o nowotwór, co prawda wystarczy palićdużo krócej niż Ty, jednak rozwój raka trochę dłużej trwa, namawiam jednak do rzucenia palenia z powodu wielu innych korzyści. musisz zorientować się w miejscu zamieszkania w sprawie rtg, jezeli bardzo się martwisz i nie ma zadnej mozliwosci z pewnoscia da sie wykonac zdjecie pluc odplatnie. radziłbym jednak pojsc wczesniej do lekarza pierwszego kontaktu, ktory powie czy jest sens robic to badanie. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam, proszę o poradę, bo nie wiem co robić. Mój narzeczony często wpada w złość. Krzyczy wtedy i wyzywa. Nie wiem co mam już robić żeby go nie drażnić, bo nawet jak mówię spokojnie to każe mi przestać krzyczeć i mówi że specjalnie go denerwuję, ale jak nie odpowiadam to wcale nie jest lepiej. Jest bardzo wrażliwy a może nawet przewrażliwiony na punkcie zazdrości (dlatego że wcześniej był zdradzony) i czasem trochę za bardzo emocjonalnie podchodzi do moich wyjść z domu. Boi się że coś mi się stanie i właściwie bez jego wiedzy nie mogę wyjść nawet do sklepu... Ciągle się złości o każdą głupotę. Nawet jak źle się czuję odbiera to jako wrogość do jego osoby i wpada w szał. W dodatku całą winą za swoją złość obarcza mnie. Nigdy nie powiedział, że to jego wina. Co powinnam zrobić?

Anonimowy pisze...

Witam, chciałam prosić pana o poradę. W ostatnim czasie zaczęłam odczuwać kłucie w lewej części brzucha, czasem potem boli mnie podbrzusze. Objawy nasilają się szczególnie wieczorem i rano. Początkowo myślałam że to skurcz mięśni, ale nie wykonuję żadnych ćwiczeń ani nie podnoszę nic ciężkiego, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc, bo nie mam pojęcia jaka może być przyczyna tego bólu. Nie wiem czy to coś poważnego i czy powinnam iść z tym do lekarza a może samo minie? Proszę o poradę. pozdrawiam

Wiktor (victor) pisze...

do Pani anonim. jezeli zmiana zachowania partnera pojawiła się nagle ostatnio, mogłoby to oznaczać jakąś chorobę, jeżeli jednak postępował podobnie od zawsze oznacza to taki typ osobowości, any zmienić czyjś charakter potrzebna jest przede wszystkim dobra wola tej osoby i psychoterapia ucząca jak radzićsobie z własnymi napięciami. z pewnością musicie Państwo więcej rozmawiać, być może problem nie jest jakiś wielki, tylko szwankuje komunikacja na linii Pani-partner. niestety z taką znajomością sprawy więcej nie mogę pomóc, wszystkiego dobrego :)

Wiktor (victor) pisze...

droga anulko. prosiłbym troszkę więcej informacji. jeśli możesz proszę opisz dokładniej jak ten ból wygląda, gdzie promieniuje,ile trwa, jak jest nasilony, w jakich sytuacjach występuje i kiedy ustępuje. tego typu dolegliwości mogą być spowodowane zarówno źle zbilansowaną diętą, problemami z jelitami, i sprawami ginekologicznymi jak i wieloma innymi. większość tego typu objawów wynika ze skurczu mięśni ale gładkich, zupełnie różnych od tych których używamy ćwicząć tzw brzuszki i w większości przypadków pomagają preparaty rozkurczowe typu NOSPA, zgłosić się do lekarza oczywście wypada, zwłaszcza jeżeli sąto przykre, nasilone dolegliwości. pzdr

Anonimowy pisze...

witam;
chciałam sie zapytać co Pan wie na temat trichotillomani, jaka jest etiologia, i jak ją sie leczy i czy wystarczyłaby np. psychoterapia i ile czasu potrzeba na jej wyleczenie. pytam sie gdyż obawiam się ze ją mam.
znalazlam ostatnio fajną stronkę http://images.google.pl/imgres?imgurl=http://www.lucindaellery.com/solutions/press/images/cosmo01_sm.jpg&imgrefurl=http://www.lucindaellery.com/solutions/press/cosmopolitan.html&h=201&w=148&sz=11&hl=pl&start=60&um=1&tbnid=X5VlQ1At97WeTM:&tbnh=104&tbnw=77&prev=/images%3Fq%3Dtrichotillomania%26start%3D40%26ndsp%3D20%26svnum%3D10%26um%3D1%26hl%3Dpl%26lr%3D%26sa%3DN prosze niech PAn ją otworzy, tu jest artykuł na ten tema ,ale po angielsku, ja słabo znam ten język,
prosze o odpowiedz
dziekuję

Wiktor (victor) pisze...

witam. trichotillomania jest zaliczna do kręgu zaburzeń kontroli popędów. nasila się typowo w sytuacjach stresowych. UWAGA! systematyczne wyrywanie włosów może doprowadzić do ich całkowitej, nieodwracalnej utraty! leczenie to głównie psychoterapia, samemu można stosować jakieś techniki relaksacyjne, warto zająć czymś ręce - np. szydełkowanie, dodatkowo jeżeli wyrywanie łączy się ze spożywaniem włosów/gryzieniem cebulek można spróbować stosowania preparatów do włosów pogarszających ich smak ;) w podanym artykule są opisy pacjentek cierpiących z tego powodu (podają, że wyrywanie włosów wprowadza je w stan wyciszenia, uspokaja), próby oceny skali zjawiska (milion osób w UK!), oraz krótka charakterystyka problemu.

Anonimowy pisze...

Ok, moze mi tez pomozesz. Jak bys zdiagnozowal taka osobe:
· Problemy ze spaniem, myslenie przed zasnieciem, czasami nawet nie wiem o czym
· Zbyt wiele myslenia przez caly dzien
· Pomieszane plany zyciowe, zakrecona psychicznie, nie wiem juz czego chce
· Strach, ze zepsuje cos w pracy, choc nawet jeszcze nie zaczelam
· Maniakalna mysl o fakcie, ze potrzebuje domu, wlasnego domu
· Mysl o zarabianiu pieniedzy, bo inaczej moje zycie bedzie wygladalo marnie
· Mysl o dostaniu pracy z dobra nazwa stanowiska
· Chec powrotu w rodzinne okolice
· Brak znajomych w okolicy
· Denerwujacy anglicy na kazdym kroku, obrzydzenie do jezyka angielskiego, kiedy slysze go na ulicy z typowym, zwlaszcza mlodziezowym akcentem, to naprawde wzbudza to we mnie agresje i zlosc
· Nagla zmiana z osoby zdecydowanej i stanowczej na osobe, ktra nie wie czego do konca chce, poprzez fakt, ze tyle razy juz sie cos nie udalo lub musialam zrezygnowac i pojsc inna droga, niz chcialam
· Zlosc, kiedy wszystkim w kolo w jakis sposob sie udaje, bo gdziekolwiek ja bym nia trafila, glownie w sprawie pracy, to po krotkim czasie okazuje sie, ze jest calkowicie inaczej, niz mialo byc
· Kwestia samooceny
· Ciagle przesladowanie myslami o pieniadzach i ich braku w przeszlosci w formie kompleksu
· Czasami glupie wrazenie, ze swiat sie kreci, wizualnie
· Niemoznosc skupienia sie na czytaniu np ksiazki, gazety, ogladaniu filmu, czasami nawet rozmowie
· Zbyt wiele pytan w glowie kazdego dnia, o sensie zycia, egzystencji ogolnie, problemach itp
· Okropna niecierpliwosc, czasami wycofywanie sie, ostatnio coraz czesciej, zwlaszcza gdy ja podejmuje wazna decyzje, ktora miala spawic, ze moje warunki zyiowe sie polepszaja, a ktos inny korzysta z tego bardziej, co brzmi egoistycznie
· Nie ciesza mnie juz zbytnio rzeczy, ktore teoretycznie powinny. Np. Kiedys kochalam taniec, kiedy jakis czas temu poszlam na zajecia, nic mi nie wychodzilo, nie moglam sie skupic i zapamietac krokow, z ktorymi nigdy wczesniej nie mialam prolemow.
Z gory serdecznie dziekuje...

Wiktor (victor) pisze...

droga maxim. nie widze tu zadnej okreslonej diagnozy. kazdy z nas (emigrantow) doswiadcza mniej lub bardziej nasilonych trudnosci przystosowawczych, zwlaszcza zaraz po przybyciu do innego kraju. nie da sie ukryc ze zycie w anglii jest inne niz w polsce. z jednej strony lepsze zarobki, z drugiej strony zagubienie, inne warunki, inne praktycznie wszystko. emigracja zarobkowa to zawsze cos za cos, poniewaz jest wiele rzeczy, ktorych calkowicie nie da sie przeliczyc za pieniadze. tez przezywam czasem ciezkie chwile, ale pomaga mi to ze mam jakis cel, w kierunku ktorego powolutku zmierzam. sa takie momenty w naszym zyciu gdy musimy zrobic jakies podsumowania i zastanowic sie co chcemy w zyciu osiagnac, pozniej wystarczy tylko zaplanowac w jaki sposob to zrobic i zaczac to robic ;) jesli masz ochote napisz mi prosze na maila cos wiecej o Twojej sytuacji i razem postaramy sie cos poradzic :) freemedicaladvisor@gmail.com przepraszam ze nazwa maila jest w twoim znienawidzonym jezyku, ale uzywam tego konta do dobrych celow. pzdr :)

Anonimowy pisze...

WITAM CHCIALABYM ZAPYTAC O JEDNA RZECZ KTORA MNIE BARDZO TRAPI I MECZY. MAM PROBLEM Z PARTNEREM ,KLUCIMY SIE BARDZO CZESTO Z ROZNYCH POWODOW, MAM TEGO DOSC. A DOTEGO MOJ PARTNER TWIERDZI ZE MNIE KOCHA ALE ZE MNA NIE WSPOLZYJE NIEWIEM CO MAM MYSLEC MOWI ZE JEST ZMECZONY I WOGOLE ALE MA CZAS NA INNE RZECZY TYLKO DLA MNIE NIE

Wiktor (victor) pisze...

droga weroniko, o co dokladnie pytasz? nie znam calej sytuacji i nie wiem z czego wynika wasz kryzys w zwiazku/niechec twego partnera do wspolzycia. jestem przekonany ze najwiecej moze pomoc szczera rozmowa miedzy wami. pzdr

Anonimowy pisze...

jestem z partnerem 3 lata przez te 3 lata dosc czesto sie klucimy prawie o wszystko a najwiecej o zazdrosc, klutnie sa powodowane.a o wspolzycie? miedzy mna a nim sama niewiem dlaczego moj partner przestal miec pociag seksualny do mnie z tego co mowi to ze jest zmeczony ale slysze to juz od bardzo dawna , wiem ze przezywamy kryzys nawet samym kluceniem sie , ale dlaczego w sumie powinnismy teraz nasza milosc pielegnowac a jest odwrotnie, nie mam do kogo sie zwrocic z tym problemem jak rozmawiam ze swoim partnerem to slysze tylko ze jest zmeczony. jak mozna kochac? a nie kochac sie z nim jestem zalamana. tym wszystkim tymi klutniami i tym problemem.staram sie rozmawiac pytalam ,ale slysze tylko ze jest zmeczony i ze mu sie nie chce

Wiktor (victor) pisze...

droga wiktorio. strasznie rozbiegane masz mysli. jedyne co moge doradzic to powtarzanie prob rozmowy, ten problem dotyczy was dwojga i to wy dwoje, razem jestescie w stanie wypracowac jakies rozwiazanie. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam
Co do 10 tez o schizofrenii dorzuciłbym jeszcze taką, iż może ją powodowac gen odpowiedzialny na zapadnie na choroby autoimmunologiczne (organizm zaczyna walczyc z samym sobą). Sam choruje na auto. i chodzę do psychiatry, nie mam jeszcze wstepnego rozpoznania, ale i bez tego moge powiedziec, że większości objawów schizofrenii pasuje do mnie jak ulał. Nie życze nikomu tej choroby, to najgorsza rzecz jaka może się przytrafic człowiekowi. Wiem co mówie, naprawdę. Pozdrawiam.

Wiktor (victor) pisze...

drogi lucky. to co opisujesz to jest teoria i to na pewno tylko i wylacznie na powstawanie czesc przypadkow schizofrenii. jezeli widzisz u siebie objawy choroby to jest juz dobrze, masz tak zwany wglad w chorobe. zycze aby byl to jednorazowy, lagodny epizod. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam,

mam 22 lata i od pewnego czasu miewam róznego rodzaju omamy(słyszę głosy, nie są to głosy które każą mi coś wykonywac, ale są one jakby "rozmazane" i to samo tyczy się różnych obrazów które mi się ukazuję!). Pracuję w handlu i zdarza mi się to coraz częściej, czasami nawet podczas rozmowy z klientami, slyszę jakby ktoś próbował do mnie coś mówic bądź też "coś"widzę! Staje się to powoli uciążliwe, poznieważ zaczynam niektórzy z tych klientów czasami to zauważają, i dziwnie na mnie spoglądają.
Powiem jeszcze kolejną rzecz, iż zaczynam( tak mi sie wydaje, stwarzac "wlasny świat", blokujący wejscie innych do niego i coraz bardziej zaczynam się w nim zatracac).
Mam rownież dziwne przeczucia co do innych osób ciągle myślę, że mnie obgadują, a może inaczej spisują przeciwko mnie!
Straciłem ostatnio chęc hm... do wszystkiego. Mam coraz mniejsze zainteresowanie światem zewnętrznym, coraz bardziej niechce mi sie już dalej kształcic, co wcześniej zawsze uwielbiałem! I do tego jeszcze również jedna sprawa, jeżeli chodzi o moją emocjonalną stronę: otóż nie rusza mnie krzywda innych (tzn. np gdy umiera ktoś bliski, mi to jest naprawde obojętne czy osoba jest wśród żywych czy też nie). Powiem jeszcze,że na codzień chowam się za taką małą przykrywką, jestem usmiechniety itp, ale np w środu całkowicie czuje się inaczej i powiem,że robie już tak od hmm... chyba 7 lat, czy to nie jest dziwne?!Zastanawiałem się czy z takimi objawami miałbym się zgłosic do lekarza pierwszego kontaku, poznieważ nigdy jeszcze nie byłem u psychiatry (itp lekarzy) dlatego najpierw chciałbym dowiedziec się czy te moje: lęki, głosy, obrazy i emocje, są czymś innym i czy powinienem się zwrócic do jakiegoś specjalisty?!

pozdrawiam i liczę na szybką odpowiedź
Chris

Anonimowy pisze...

Witam!
Jestem pełna podziwu, że zdecydował się Pan w taki sposób pomagać ludziom. Niejeden powiedziałby, że nie ma czasu na takie rzeczy albo że mu się to nie opłaca. To bardzo szlachetne z Pana strony.
Jestem 22-letnią studentką. Studiuję na jednym z najlepszych uniwersytetów w Polsce. Mam wspaniałych rodziców i chłopaka, z którym chcę spędzić całe życie. Niczego mi nie brakuje oprócz poczucia szczęścia. Jestem przerażona tym co się ze mną dzieje i nie wiem co robić dlatego zwracam się po poradę. Spróbuję jak najlepiej opisać moją sytuację.
Moje problemy zaczęły się jakieś dwa i pół roku temu kiedy mój chłopak, po tym jak przez dwa lata byliśmy ze sobą mieszkając w jednym mieście, musiał się wyprowadzić do innego miasta. Stanęło między nami 100 km i nie było już tak łatwo. Spotykaliśmy się mniej więcej co dwa tygodnie i wszystko było nawet w porządku dopóki on nie wpadł w narkotyki. Od tego czasu wszystko stało się ważniejsze niż ja. Przestał mi okazywać uczucia, przestał dzwonić codziennie tak jak było na początku, a jeśli dzwonił to niemal każda rozmowa kończyła się moim płaczem; doszło nawet do tego, że kiedy przyjechałam do niego żeby mu zrobić niespodziankę był poirytowany i nie podobało mu się to że jestem. Sytuacja pogarszała się stopniowo. Traciliśmy kontakt, ja byłam coraz bardziej tym przerażona, często płakałam, czasem dochodziło do tego, że błagałam go żeby zadzwonił bo czułam że jeśli go nie usłyszę to zwariuję. Tak bardzo chciałam żeby się odezwał bo kiedy dzwonił uspokajałam się. Ten spokój był niestety często chwilowy. W końcu ze mną zerwał. Argumentem było to że go ograniczam i że on nie potrafi być w związku na odległość. Rozstanie nie trwało krótko bo już po paru dniach prosił żebym wróciła bo nie może beze mnie żyć. Więc wróciłam bo przecież byłam w nim zakochana. Powiedział mi wtedy o swoim problemie z narkotykami. Straciłam wtedy do niego zaufanie, ale postanowiłam dać szansę temu związkowi bo już wtedy nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
Potem przez jakiś czas czułam się szczęśliwa. On zerwał z nałogiem, widziałam że się poprawił, zaczęłam odzyskiwać zaufanie, spędziliśmy we tylko we dwoje cudownego sylwestra ale kiedy wróciłam do domu po nowym roku wszystko się zmieniło. Po powrocie do domu zaczęłam płakać i nie przestawałam niemal wcale przez jakieś dwa tygodnie. Czułam się jakbym coś straciła, bałam się że mój chłopak znowu ze mną zerwie i że go stracę. No i zerwał. Mówił że on już nie daje rady, że nie wie co się ze mną dzieje i chciałby żebym była taka jak kiedyś ale zupełnie nie wie co zrobić. I odszedł. Wtedy też nasze rozstanie nie trwało długo bo tylko kilka dni ale wtedy zdecydowałam się iść do psychologa. Odbyłam 4 wizyty po których mój stan się poprawił ale nie na długo.
Kilka dni temu znowu pogorszył mi się nastrój i tak jest do tej pory. Ciągle czuję jakiś niepokój, drżą mi ręce, na niczym nie mogę się skupić, odsunęłam się od znajomych. Cały czas tylko czekam aż mój chłopak się odezwie. Tylko z nim chcę rozmawiać albo widywać się. Zobaczymy się dopiero za ponad tydzień. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Tylko przy nim czuje się spokojna i bezpieczna. Ale on ma sporo zajęć i nie może poświęcać mi tyle czasu ile bym chciała. Poza tym znowu zaczęłam się bać że on ze mną zerwie. Kiedy mówię mu swoich problemach on mówi że wszystko będzie dobrze, że mnie kocha i nigdy nie zostawi ale czuję że on traci cierpliwość. Chciałabym żeby bardziej interesował się moimi problemami ale boję się go prosić o pomoc ponieważ mam bardzo niskie poczucie własnej wartości i zawsze boję się że nie jestem warta jego pomocy. Czasem sięgam po ziołowe środki uspokajające. Częściej płaczę. Zdarzają mi się problemy ze snem i koncentracją.
Zastanawiam się czy to jest problem mój, mojego zdrowia czy problem naszego związku. Czy wystarczy żeby mój chłopak poświęcił mi trochę więcej uwagi czy może to ja powinnam nad sobą pracować? Dzisiaj pomyślałam żeby iść do psychiatry ale boję się że usłyszę że jestem wariatką. Czy to możliwe że mam depresję albo nerwicę? Co powinnam zrobić? Czekam na odpowiedź i z góry serdecznie dziękuję.

Anonimowy pisze...

Witam

Mam 19 lat,jestem studentka,mam cudownych rodziców,siostre i chłopaka który jest ze mna mimo to co wyprawiam.A rzecz w tym,ze bardzo sie denerwuje.Nawet najglupsza rzecz potrafi mnie wyprowadzic z rownowagi.Popadam w takie histerie ze nie potrafie sie uspokoic,przychodza do mnie najgorsze mysli(samobójstwo).Dopiero,gdy zrobie sobie cos(porapie do krwi itp.) czuje ulge.Nie raz uderzylam tez chlopaka.Nie umiem sobie juz z tym radzic,duzo osob mowi mi ze jestem nerwowa,przejmuje sie byle czym.Zaczelam pic codziennie melise staram sie nie dopuszczac zlych mysli do siebie ale to na nic.Nienawidze siebie przez to jaka jestem.Inni cierpia z mojego powodu.Nie chce tego,meczy mnie.Prosze Pana o pomoc,co mam zrobić.

Wiktor (victor) pisze...

drogi Chrisie. jezeli masz objawy które tu opisujesz warto wybrac sie do psychiatry, jest to zwyczajny lekarz zajmujacy sie wlasnie takimi problemami jak twoj, on po szczegolowej rozmowie z toba bedzie w stanie stwierdzic czy wszystko jest w porzadku. jesli wolisz wczesniej porozmawiac z lekarzem pierwszego kontaktu to ok, ale lekarze psychiatrzy maja w tego typu kwestiach znacznie wieksze doswiadczenie. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

droga m. dziękuję, że doceniasz to co robię. dziękuję, że dzielisz się ze mną tak osobistymi przezyciami. zwiazki miedzyludzki sa niewyczerpanym tematem, chociazby ze wzgledu ze kazdy z nich jest troche odmienny. musisz mocno przemyslec i dokladnie przedyskutowac sytuacje ze swoim chlopakiem. opowiedz mu dokladnie jak sie czujesz i pomyslcie co jestescie w stanie zrobic. mysle, ze jest mozliwe iz masz lagodna depresje w zwiazku z cala sprawa. zaden lekarz psychiatra nie nazwie cie wariatka, a za to moze dokladnie ocenic twoj stan psychiczny. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

droga moniko. rowniez Ciebie namawiam do konsultacji z lekarzem lub psychologiem, ktory oceni nasilenie twoich problemow, czasami nawet dluzsza rozmowa z doswiadczona osoba potrafi wiele pomoc. pzdr

Anonimowy pisze...

Mam 30 lat waże 106 kg i duże problemy zdrowotne. Wszystko zaczęło sie 12 lat temu kiedy zachorowałam na depresje psychiatra zapisał sulpiryd, perazyne i jakos wyszłam z tego ale strasznie zaczęłam tyc nie wiedziałam co począc wprost rzucałam sie na jedzenie nie mogłam opanowac apetytu rozmawiałam z wieloma lekarzami ale nie potrafili mi pomoc zalebili dieta i ruch jak tego dokonac kiedy ciagle czujesz sie glodnym? W 2003 trafiłam do szpitala psychiatrycznego z rozpoznaniem schizofrenii dostawałam zyprexe zamieniona obecnie na zolafren i tak przytyłm 36 kg. wygladam okropnie to mi przeszkadza w zyciu chce byc piekna atrakcyjna w miare zdrowa ułożyc sobie życie ale nikt mnie nie chce czuje sie samotna.W 2003 wykryto u mnie zakrzepowe zapalenie żył w lewej nodze do dzis biore acenokumarol i jakos trzymam wskaźnik W 2004 przeszlam operacje usuniecia pecherzyka zółciowego a w 2005 niedoczynnośc tarczycy biore letrox czy ta wszystkie choroby mają wpływ na moją wage, życ mi sie odechciewa gdy patrzę na siebie w lustrze, czy jest dla mnie jakis ratunek by schudnąc, może jakies leki, terapia pordzo prosze o rade
Jola

Wiktor (victor) pisze...

droga jolu. a jaki jest twoj wzrost, bo sama waga nie pozwala mi ocenic stopnia nadwagi. zakladam, ze wczesniej wazylas 70 kg i to przymujesz za swoja normalna wage. z wymienionych przez Ciebie rzeczy leki psychotropowe i niedoczynnosc tarczycy moga miec wplyw na przybranie wagi. istnieja leki o udowodnionym dzialaniu odchudzajacym, jednak czesc z nich moglaby powodowac u Ciebie zwiekszone ryzyko nawrotu schizofrenii. najlepiej gdybys przedyskutowala problem swojej nadwagi z endokrynologiem, ktory leczy Cie na tarczyce. poza tym standardowe rzeczy - wiecej ruchu, mniej kaloryczne a bardziej sycace produkty (owoce, warzywa, pieczywo pelnoziarniste) te kwestie rowniez warto omowic z endokrynologiem. przy okazji wizyty u psychiatry warto pomowic tym, czy istnieje mozliwosc zmiany leku na inny, nie wywolujacy tycia w takim stopniu. istnieja tez operacyjne metody leczenia otylosci (np opaska zoladkowa) ale z tego co wiem to sa wykonywane tylko w wyjatkowych przypadkach zagrazajacej zyciu otylosci lub prywatnie. drobnymi krokami i zmiana przyzwyczajen mozna bardzo wiele osiagnac! pzdr

Anonimowy pisze...

Mam 168 cm wzrostu i dyskutowalam juz o tym z lekarzem endokrynologiem zapisal mi wiec meridie 10 mg poźniej 15 jednakże moj psychiatra kazał mi ja odstawic a na meridii udało mi sie schudnąc 4 kg/miesiac ale coz odstawiłam. Moj psychiatra rozważa zmiane leku ale obawia sie czy go dobrze zniose,Jestem załamana tym wszystkim. Nie chce pana zameczc moja osoba ale mam jeszcze wiele wiele pytań pozdrawiam Jola

Anonimowy pisze...

Potrzebuję pomocy, najlepiej osoby która się zna na zaburzeniach psychicznych!!
A mianowicie moja matka w okresie wiosenno - letnim nie wychodzi z domu, ciągle śpi, je za pięcioro (no to chyba ma zawsze), nie kontaktuje się z innymi ludźmi poza domownikami, JęCZY (dosłownie coś typu => Monika, Monika., Monika,,,,,. Poza tym ciągle zrzędzi, narzeka krytykuje, doprowadza domowników do furii => Ty franco tylko dyskoteki ci w głowie, Ty ch*ju tylko byś sie pie**olił => i tego typu uszczypliwe uwagi, czy tez aluzja że źle (w jej ocenie) starta podłoga itp.....
Natomiast w okresie jesienno - zimowym następuje pobudzenie=> zdarza się że nie nocuje w domu, robi z niego hotel(?) przychodzi tylko zje, nigdy nie gotuje ani nie sprząta, włóczy sie po czyichś domach. "zatrudnia" się jako opiekunka do starszych osób a w rzeczywistości je wykorzystuje , często bierze kredyty ale ich nie spłaca...=> po prostu zawsze musi miec przy sobie pieniądze!!! => nie wiem na co......(bo w domu jej niczego nei brakuje !!!!) BARDZO DUżO PALI
Te dziwne zachowania sa martwiące i nie do zniesienia !!! Nawet dr z ośrodka zdrowia wspomniała ze to pewna choroba (chyba natury psychicznej) która tak właśnie się objawia,ale nie można ją(moją matką) wziąć przymusem na badania, a sama to na pewno się nie zgodzi
BARDZO PROSZę O POMOC, czy ktoś moze mi powiedzieć co to za choroba i ewentualnie jak ją zwalczac??

Wiktor (victor) pisze...

droga jolu. meridia niestety moglaby wywolac nawrot schizofrenii, takze endokrynolog musi doradzic Ci cos innego. warto tez probowac zmiany leku psychiatrycznego. dodatkowo ruch i ograniczyc kalorie. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

drogi anonimie, masz szczescie bo sam interesuje sie psychiatria. jedyna choroba, która mogłaby wywolac tego typu objawy to chroba afektywna dwubiegunowa(stara nazwa -psychoza maniakalno-depresyjna) lub jakies zaburzenia z tego kregu np schizoafektywne. a tego typu zachowanie pojawilo sie ostatnio i sie nasila czy po prostu mama ma taki charakter? jesli ona nie chce isc do psychiatry to mozna przymusowo tylko w szczegolnych sytuacjach (np. zagrozenie zycia wlasnego lub innych). moim zdaniem warto by ocenil ja psychiatra. pzdr

Anonimowy pisze...

witam
od 2007 roku choruję na schizofrenie(obecnie w fazie całkowitej
remisji)
mam w związku z tym pytanie czy z tą chorobą mogę kontynuować studia
medyczne na kierunku lekarskim(3 rok) i później otrzymać prawo
wykonywania zawodu
czy uczelnia ma prawo wydalić mnie ze studiów (np w związku z
obowiązującym prawem)
dodam że mój lekarz psychiatra nie widzi przeciwwskazań do
kontynuowania studiów medycznych

Wiktor (victor) pisze...

drogi anonimie. nie widze przeciwwskazan w kontynuowaniu studiow, uczelnia nie powinna dyskryminowac ze wzgledu na chorobe. to czy otrzymasz prawo wykonywania zawodu lub tez konkretna prace zalezec bedzie od Twego stanu zdrowia w momencie ubiegania sie o nie. nie wiem czy wiesz, ze spektrum schizofrenii jest dosyc szerokie - czesc wystepuje w postaci pojedynczych epizodow, wiekszosc nawraca (jednak z roznym nasileniem i czestoscia) a tylko niewielki odsetek stanowi ciezka, oporna na leczenie postac. zycze wiec aby objawy nigdy nie wrocily, a nawet jesli abys je w miare szybko rozpoznawal i nie przeszkadzaly Ci w funkcjonowaniu. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam czy przy schizofrenii mozna miec oslabiona pamiec do tego stopnia ze nastepnego dnia nie mozna sobie przypomniec gdzie sie cos połozyło? wykonuje odpowiedzialna prace a nie chciałabym jej przez nieuwage czy zapominalstwo stracic.Jeszcze jedno niepokojace zdarzenie. Dzis w nocy przebudziłam sie i z kołdry pod którą spałam zdjełam poszwę, połozyłam sie i spałam do rana pierwszy raz mi sie to zdarzylo ale co dziwne pamietam ze to zrobiłam. Czy to jest nawrot choroby? dodam ze nie mam objawów jakie miałam wczesniej. boje sie powiedziec o tym swojemu lekarzowi bo zwiekszy mi dawke i bede otepiala w pracy nie chce tego. Prosze o rade co począc. Pozdrawiam serdecznie.Jola

Wiktor (victor) pisze...

droga jolu. zarowno samo zaburzenie jak i stosowane leki moga wywolac oslabienie pamieci. nie bardzo rozumiem to zdarzenie z koldra, czy jakas sila ktrej niekontrolowalas nakazala Ci to zrobic? pamietasz dokladnie cale wydarzenie? prawdopodobienstwo tego, ze to nawrot zalezy od okolicznosci tego zdarzenia, ale na pewno nie jest źle, bo krytycyzm masz zachowany ;) pzdr

Anonimowy pisze...

Witam serdecznie ta kołdra po prostu byla skotłowana bylo mi nie wygodnie wiec zdjelam poszewka i tyle moze niepotrzebnie robie z igły widły.Moj lekarz zmienił mi lek na Zeldox 1-0-1 40 mg przez trzy dni a pozniej 1-0-1 80 mg ale po rannej tabletce pierwszego dnia nie czulam sie dobrze. Po dwóch godzinach od zarzycia wystąpiła sennosc zawroty głowy i wymioty po dwóch godzinach objawy te ustapiły co mogło to wywołac? nagła zmiana leku czy to ze nie bede ich tolerowac. Musze dobrze sie czuc bo pracuje zawodowo oraz robie prawo jazdy i zalezy mi na dobrym samopoczuciu.Pozdrawiam Jola

Wiktor (victor) pisze...

droga jolu. te objawy mogly byc wywolane zarowno przez zmiane leku jak i przez jego nietolerancje, zwlaszcza jesli utrzymuja sie przy dalszych probach stosowania leku, mogly tez byc calkiem niezalezne. wlasciwe dobranie leku czesto wymaga czasu, ale w wiekszosci przypadkow utrzymanie remisji i dobre samopoczucie sa wspolnie mozliwe. pzdr

Anonimowy pisze...

witam.
już od dłuższego czasu obserwuję u siebie dziwne zachowanie. bardzo często płaczę, czasem są to nawet ataki lekkiej histerii. tracę wtedy oddech, napinają się wszystkie mięśnie, niedobrze mi. dzieje się tak przy najmniejszym niepowodzeniu. jeśli coś mi nie wyjdzie albo osiągnę mniej niż chciałam, reaguję płaczem. zawsze byłam wrażliwa i w ogóle łatwo mnie zranić ale te objawy nie są raczej zgodne z moim charakterem. podobnie się dzieje kiedy ktoś powie mi coś pozornie złego. zawsze doszukuję się ironii albo złośliwości w słowach nawet najbliższych mi ludzi którym powoli zaczyna już do mnie brakować cierpliwości. to jest jak błędne koło... jak mi coś nie wyjdzie denerwuję się i płaczę, chcę o tym komuś powiedzieć i liczę na pocieszenie, ta osoba stara się mi pomóc ale ja tego nie dostrzegam tylko wydaje mi się że ta osoba jest zniecierpliwiona moimi żalami i zaczynam przepraszać ją że zawracam głowę itd. czuję się beznadziejna i nic nie warta po takiej rozmowie... i wtedy płaczę jeszcze bardziej, wtedy wpadam w panikę bo boję się że przez takie zachowanie stracę przyjaciół, dobry kontakt z rodzicami i chłopaka który zawsze mi powtarza w takich chwilach "jak możesz w takiej chwili mówić że cię nie kocham? gdybym nie kochał to już dawno by mnie tu nie było, nie słuchałbym tego po raz setny i nie miał cierpliwości żeby któryś raz mówić że wszystko będzie dobrze"... i ma rację, ale ja słyszę tylko wypominanie mi tego że jest ze mną i poświęca mi swój czas... nie potrafię sobie z tym poradzić ale bardzo bym chciała żeby to wreszcie minęło... czy to może być jakaś choroba psychiczna? co powinnam zrobić? proszę o pomoc... Ewa.

Wiktor (victor) pisze...

droga ewo. nie dopatrywalbym sie w Twoich objawach zadnej choroby. to co opisujesz bardziej przypomina okreslony typ osobowosci. w twej sytuacji pomocy szukalbym u psychoterapeuty, ktory pomoze radzic sobie z niepowodzeniami i reagowac na zycie w bardziej spokojny sposob. pzdr

Anonimowy pisze...

witam!jestem pod wrażeniem Pana internetowej inicjatywy w związku z poradami lekarskimi!brawo:)
Zwracam się z może dość błachym problemem, jednak powoduje on u mnie spore kompleksy...
Chodzi o rumieńce, które "rozlewają mi" się na policzkach w najmniej oczekiwanym momencie - wygląda to koszmarnie i nawet chorobliwie. Zdarza się to głównie w momencie kontaktu z 2 osobą (np. w bezpośredniej rozmowie z mało poznanym mi człowiekiem, albo wtedy gdy chce wywrzeć dobre wrażenie itp.)Obecnie studiuję i dośc często jestem "zmuszana" do ustnych odpowiedzi i prezentacji przed grupą, czego wolałabym unikać, ze względu na TE chorobliwe rumieńce i ogólną nieśmiałość. Muszę dodać, że z natury jestem bardzo nerwowa i mam bardzo zaniżone poczucie własniej wartości(chociaż już jest ze mną lepiej niż w czasie podstawówki i liceum -dużą zasługę mają tu wizyty u psychologa). Mama też cierpi na tę "przypadłość". Obie też często mamy zimne dłonie i stopy (nawet w czasie upału)za to rozgrzane policzki. Chciałabym się upewnić czy rumieńce są wynikiem reakcji TYLKO psychicznej czy może kryje się za tym jakaś choroba? Czy są jakieś "domowe" sposoby, aby trochę się uspokoić, zwalczyć rumienieńce albo chociaż trochę wzmocnić się psychicznie??
Pozdrawiam! Sowa

Wiktor (victor) pisze...

droga sowo. to o czy piszesz nie jest wcale blachym problemem, wplywa na twoje funkcjonowanie wsrod innych osob, a nasze interakcje z innymi sa podstawa niemalze wszystkiego od tego co bedziesz chciala w zyciu osiagnac po wybor partnera zyciowego. gwaltownie pojawiajace sie rumience maja podloze glownie psychiczne. jak sama zauwazasz masz kompleksy w zwiazku z rumiencami, jestes niesmiala, nerwowa i masz niskie poczucie wlasnej wartosci. rumience pojawiaja sie gdy jestes poddenerwowana i sprawiaja ze taka jestes, bledne kolo, nieprawdaz? mozna zaatakowac je w dwoch miejscach 1. pracowac nad swoja osoba, nad swoja niesmialoscia, nad sposobem reagowania na przypadkowo spotkanych ludzi i zdarzenia. 2. rumience - tu praca sprowadza sie do pracy nad 1. plus praca nad zmiana ukrwienia skory, szczerze powiedziawszy zadna ze stosowanych metod nie przynosi 100% rezultatow, jednak mozesz probowac stosowac preparaty z rutyna uszczelniajace naczynia i roznego rodzaju kremy zmniejszajace reaktywnosc naczynek skory twarzy, nie znam zadnych "domowych" sposobow, moze Twoja mama je zna, skoro tez cierpi na podobna przypadlosc. rozszerze odpowiedz na twe kolejne pytanie: czy warto pracowac nad soba - bardzo, jesli bedziesz regularnie pracowac nad soba za jakis czas rezultaty Cie zaskocza i oniesmiela ;) tego zycze. pzdr

Anonimowy pisze...

Serdecznie dziękuję za odpowiedź. Uspokoił mnie Pan, bo bardzo się martwiłam,że to może być nerwica albo depresja... Postaram się jak najszybciej zmobilizować do wizyty u psychologa. Dziękuję. Ewa.

andrzejm pisze...

Witam
Mam pewien problem: panicznie boje sie pobierania krwi, a potrzebuje morfologii do licencji sportowej. Wyniki musze miec najpozniej do konca przyszlego tygodnia, a ja probowalem juz dwa razy oddac krew i za kazdym razem juz w gabinecie panikowalem i wychodzilem. Nie jest to hemofobia, gdyz czesto zdarza mi sie np. skaleczyc i nie panikuje, bardziej strach przed igla, chociaz wiem, ze uklucie nie boli, a na szczepienia itp. chodze bez strachu. Podczas zabiegu staram sie patrzec w inna strone, zamykac oczy itp. ale gdy tylko czuje, ze pielegniarka bierze strzykawke do reki od razu zaczynam sie wyrywac. Prosze o pomoc, gdyz chce uprawiac ukochany sport a bez tego nie moge...

Wiktor (victor) pisze...

drogi andrzeju m. jako ze czasu nie masz duzo potrzeba szybkich dzialan. normalnie zaproponowalbym jakas terapie aby pozbyc sie leku na dlugo, ale w tym przypadku zalecam sprobowac zazyc przed badaniem leki uspokajajace. mozesz sprobowac z lekami ziolowymi a jesli i to nie pomoze Ci przemoc strachu to poprosic swojego lekarza o jakies leki przeciwlekowe. pzdr i zycze sukcesow sportowych

Anonimowy pisze...

Drogi panie Wiktorze,

Jestem w dosc trudnej sytuacji i obawiam sie, ze wkrotce sama moge popasc w jakas chorobe psychiczna.
Ale od poczatku:
moj partner, z ktorym jestem przeszlo 2 lata ma stwierdzony "borderline" (czyli jak mi wytlumacvzono stan przed schizofrenia)

wyszlo to na jaw, gdy zaszlam z nim w ciaze (tzn. powiadomili mnie o tym jego rodzice - ja zaszlam w ciaze, a on rownoczesnie trafil do szpitala)

objawy mial takie, ze zdawalo mu sie, ze jest prorokiem, ze na ulicy czyhaja na mnie i na jego dziecko zli masoni, byl agresywny, duzo krzyczal i przeklinal...

mozliwych przyczyn jak sie okazalo bylo dosc duzo: sepsa w niemowlectwie, kilka wstrzasow mozgu, udar...
minelo pare miesiecy i wyszedl juz ze szpitala, ale raczej nie zostal poddany gruntownej terapii: nadal nie bierze lekow, wloczy sie po nocach, jest agresywny, slabo kojarzy fakty i co najgorsze dla mnie: uwaza, ze jestem przyczyna jego choroby, bo specjalnie zaszlam w ciaze :/
miedzy tymi chwilami zdarzaja sie bardzo krotkie "przeblyski" kiedy zachowuje sie jak dawniej, planuje znalesc prace, mowi ze mnie kocha, ze wezmiemy slub, ze bedziemy miec sliczne dziecko i wszystko bedzie dobrze

ale przez wiekszosc czasu krzyczy na mnie bez powodu i kaze sie modlic

ostatnio na skutek stresow (smierc babci) dostalam skurczy porodowych i trafilam do szpitala, ale udalo sie podtrzymac ciaze

on wowczas dostal ataku paniki, chociaz wczesniej uparcie twierdzil, ze chce byc i bedzie przy porodzie - po tym ostatnim "falstarcie porodowym" nie wiem, czy to dobry pomysl, chociaz osobiscie, wbrew temu, co sugeruja mi wszyscy, chcialabym byc z nim i oczywiscie panicznie boje sie znalesc sie znow sama na porodowce

jestem od niego uzalezniona
(od jego milosci i bliskosci)
i chyba sama zaczynam wariowac

zastanawiam sie, czy jest jakas nadzieja na jego uleczenie?

dziekuje bardzo za pomoc
(pewnie pojdzie pan do nieba)

pozdrawiam

dorota

Wiktor (victor) pisze...

droga doroto. w sytuacji gdy pacjent nie zagraza swoim zachowaniem sobie ani innym nie jestesmy w stanie zmusic go do leczenia. nadzieja na wyleczenie jak najbardziej jest, tylko trzeba stosowac sie do wskazan lekarzy (np brac przepisane leki). co do Ciebie samej to raczej nie "wariujesz", przezywasz po prostu ciezki chwile, ale mysle ze wszystko w koncu bedzie dobrze. pzdr

Anonimowy pisze...

witam.Mój problem wygląda następująco:Jestem skrzypaczką i od listopada 2007 roku cierpię na spięcie mięśni prawej ręki(tej w której trzymam smyczek).Spięcie to jest o tyle kłopotliwe , że nie mogę ruszać normalnie ręka-mój nadgarstek sie blokuje , co sprawia mi ogromny ból(bolą mnie mięśnie, ręka puchnie, nie mogę nią ruszać).Spięcie pojawiło się po tym jak musiałam przełożyć egzamin z instrumentu na studiach i utrzymuje się do dziś-przez to spięcie lada moment mogę wylecieć z akademiiNikt nie umie mi pomóc-mój profesor stwierdził że problem ma podłoże psychologiczne-coś się stało i ja się psychicznie zablokowałam-ciągle boję się że mi nie wyjdzie.Kiedy trzymam cokolwiek w prawej ręce nic się nie dzieje(przynajmniej do niedawna, bo dzisiaj zauważyłam że nawet biorąc do ręki klucze, spinam ja i zaciska sie cała dloń)w momencie gdy biorę smyczek do ręki moje palce się napinaja wszystko sie napina a nadgarstek opada w dół i już nie może wrócić do naturalnej pozycji.To spięcie to dla mnie ogormne obciążenie i tragedia, bo jeśli go nie pokonam to zniszczę 14 lat ciężkiej pracy, stracę znajomych i wrócę do domu-gdzie czuję się niepotrzebna i glupia...:(najgorsze jest jednak to co się ze mną dzieje podczas ćwiczeń nad rozluźnieniem-wściekam sie, zaczynam histerycznie płakać - nie chce mi sie nic, nie chce mi sie życ i mam ogromną chęć ukarania samej siebie-nienawidzę siebie bo nie moge nic z tym spięciem zrobic-ostatnio z nerwów chciałam złamac sobie rękę uderzajac nią o ścianę....co mam zrobić.czuję że wariuję! pomocy!!!1;(;(nic już dla mnie się nie liczy-nic nie ma sensu.nie mam ochoty na imprzy, na spotkania ze znajomymi, już siedziałam kilka razy na parapecie za oknemi chciałam skoczyć......nienawidzęsiebie i mojej ręki chetnie bym ja połamala

Wiktor (victor) pisze...

droga skrzypaczko. Twój problem jest niewatpliwie zlozony, ma nature psychiczna a objawia sie fizycznie i wtornie psychicznie. jezeli gra na instrumencie jest dla Ciebie wazna to daj sobie troche czasu na opanowanie pierwotnego problemu. wyglada mi to u Ciebie na zaburzenia z kregu nerwicowych z wtornym obnizeniem nastroju, ale warto wybrac sie na rozmowe z lekarzem psychiatra, ktory dokladnie zbada Twoja sytuacje i zaproponuje dostepne rozwiazania. istnieje niewielkie prawdopodobienstwo, ze spinanie wynika z czegos innego, jednak najpierw sprobowalbym leczenia psychiki. pzdr

Anonimowy pisze...

witam. jestem 3 lata po psychozie. biore teraz delikatne leki, schudlam. od wczoraj nie daje mi zyc mysl na tle religijnym. nie wiem do kogo sie zwrocic. to b. trudne. nie mam zaufanego psychiatry ani psychologa. poza tym wydaje mi sie, ze przebywajac "na miescie" ludzie zwracaja na mnie duza uwage i jakos mnie zawsze odbieraja. czuje sie nieswobodnie, zachowuje sie czasem wtedy nienaturalnie. tak jest juz prawie od miesiaca. nie moglam wczoraj zasnac, boje sie, ze wraca psychoza. pozdrawiam. prosze o pomoc o.

Wiktor (victor) pisze...

droga o. wiem, ze nie jest to latwe, ale powinnas wybrac sie do lekarza psychiatry, wczesne wylapanie nawrotu choroby moze zapobiec jej pelnemu rozwojowi a byc moze wystarczy jedynie zwiekszyc dawke przyjmowanych lekow lub zastosowacjakis inny. wszystkiego dobrego. pzdr

Anonimowy pisze...

tu znowu o. czy leki zalatwia wszystko? problemy, wg mnie tkwi w srodku. leki tylko go odkladaja na jakis czas. poza tym otumaniaja, bardzo duzo spie po duzych dawkach. czy ludzie, ktorzy sie lecza psychiatrycznie maja zapewnione stale wizyty u psychologa bezplatnie? mysle, ze jest mi to potrzebne. leki w moim przypadku odlozyly problem na rowne 3 lata. teraz powrocil. potrzebuje pomocy. o.

Wiktor (victor) pisze...

droga o. zgadzam się z Toba, ze leki wszystkiego nie zalatwia i potrzebna jest kompleksowa terapia. dzialanie psychoterapeutyczne nie sa jednak wystarczajace same w sobie w przypadku psychoz. dostepnosc psychologa musialabys przedyskutowac z lekarzem psychiatra, z pewnoscia moze on skierowac Cie do jakiegos terapeuty. pzdr

Anonimowy pisze...

mam pewien problem. mam krzywice chyba w mostku. kiedy biegam i sie zmecze, zaczynam tracic oddech, tak, ze musze oddychac ustami. czy ten problem trzeba "przebiegac" i "przeruszac sie" czy udac sie z tym do lekarza? pozdrawiam k.

Anonimowy pisze...

Mój tato, który ma 52 lata prze 3 lata ma już obsesję śledzenia. Uważa on bowiem że śledzą go jacyś ludzie. Zapisuje różne rejestracje samochodowe myśląc że już wcześniej ten samochód widział i oskarża go o śledzenie. Każdą osobę którą widzi z komórką albą uśmiechniętą uważa że go śledzi. Ma różne reakcje w samochodzie najczęściej przeklina albo odwraca się i nie patrzy na droge tylko dotyłu na daną osobę albo samochód. Na początku mówił że śledzął go za długi jednak te długi spłaciliśmy . Wtedy trochę się uspokoiło. Jednak po pewnym czasie wszystko wróciło i tym razem uważa że go śledż policjanci. Ja jeżdżąc z tatem samochedem nie zauważyłem żadnych objawów śledzenia przez kogokolwiek. A najgorsze jest w tym że on nie wierzy że jest chory i nie chce się leczyć. Był u psychatry raz i psypisał mu prozki jednak on już dawno ich nie bierze. poza ty rozpowiada wszystkim że go śledzął i ludzie dziwnie się na niego patrzą. To się staje już uciążliwe. Co w takiej sytuacji zrobić jeśli on nie chce się leczyć gdyż uważa że go naprawdę śledzą.????? Proszę o szybką odpowiedź na maila. Będę bardzo wdzięczny.horsemen10@gmail.com

Wiktor (victor) pisze...

droga k. zmeczenie i brak oddechu podczas wysilku jest jak najbardziej normalne. martwilbym sie, gdyby odechu brakowalo przy wchodzeniu na pierwsze pietro lub podczas odpoczynku. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

drogi horsemenie10. jesli Twoj tato przez to, ze sie nie leczy spraia zagrozenie dla zycia/zdrowia siebie lub innych np. prowadzac samochod moze zostac poddany przymusowemu leczeniu. nie jestem pewien co do formalnosci, ale wydaje mi sie, ze albo musi sie zglosic do psychiatry dobrowolnie, albo doprowadzi go policja. wtedy lekarz psychiatra ocenia czy konieczne jest przymusowe leczenie szpitalne. pzdr

Ćma pisze...

Witam. Chciałam spytać, czy istnieje jakaś możliwość by zmusić chorą osobę do leczenia? W mojej rodzinie prawdopodobnie tata jest chory. Mówię prawdopodobnie ponieważ wiele na to wskazuje. Tata jest alkoholikiem, cierpi na pourazową padaczkę, która od kilku lat nie wykazuje symptomów. Od liku już lat podejżewa mamę o podtruwanie, przy czym oczywiście jest to bezzasadne. Od pewnego czasu również zaczyna mówić o notorycznym zdradzaniu go przez mamę. Konsultowałam to kiedyś z psychologiem i powiedział, że może to być psychoza poalkoholowa. Dodam, że w okolicy sa podobne przypadki, gdzię alkoholik zarzuca żonie takie rzeczy, stąd takie podejżenie. Niestety utrudnia to życie na wielu płaszczyznach. Nie ma jakiegokolwiek porozumienia finansowego, ponieważ tata z obawy,że jedzenie będzie "zatrute" kupuje sobie je sam. Przesadnie "dba" o zdrowie łykając wiele medykamentów, spulementów i innych środków dostępnych bez recepty. Często odwiedza lekarzy. Robił niedawno wysiłkowe badanie serca bo sądzi, ze jest coś nie tak, tym czasem okazało się, że ma serce bardzo silne, w świetnym stanie.(tata ma 55 lat). Jest to trudna sytuacja ponieważ zaczyna wysuwać już oskarżenia w stosunku do brata. Bywa agresywny.

Wiktor (victor) pisze...

droga cmo. oczywiscie istnieje mozliwosc przymuswego leczenia, ma to zastosowanie gdy psychiatra oceni, iz pacjent moze stwarzac zagroznie dla zycia lub zdrowia swojego lub innych. najlepiej sprobwac namowic tate na dobrowolna konsultacje, wiem ze moze to byc trudne. w sytuacji kryzysowej policja zabiera pacjenta do szpitala. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam!
Mam kilka problemów związanych ze sobą. Podobno ci, którzy twierdzą, że są zdrowi są chorzy, a ci którzy są chorzy twierdzą, że są zdrowi. Chciałabym przedstawić tu swoją sytuację. Otóż:
1. Czuję się ciągle obserwowana, od dzieciństwa, nie wiem z czym to jest związane...Cały czas mam wrażenie, że ktoś stoi za mną, patrzy na mnie, obserwuje, to jest nie do wytrzymania, zwłaszcza jak jestem sama. Boję się zgaszonego kineskopu od telewizora (wysyła negatywne emocje), przedmiotów odbijających i tworzących skrzywienia (odwrócona łyżka), oraz przedmiotów z cechami podwójnymi (kurki od kranu, oczy w zabawkach, lampa wisząca u sufitu itp.). Nie mogę przez to spać, słyszę jak ktoś chodzi po pokoju, ale nikogo nie widzę.

2. Odczuwam kilka rodzajów głosów:
a) swój fizyczny
b) swoje myśli, sumienie (jak kto woli)
c) krzyki, wrzaski, błaganie o pomoc - nie można tego wygłuszyć, pojawia się to co jakiś czas, czasami jak rozmawiam z realnymi ludźmi, strasznie przeszkadza, czasami głowa mnie boli...
d)szept - nie mówi nic określonego, czasami wymawia moje imię
e)głos rozkazujący, że muszę coś zrobić, słyszę go realnie, jak kogoś stojącego tuż przy mnie, jednak nie widzę, kto mówi. Czasami próbuje przejąć kontrolę nade mną (wtedy najczęściej widzę w lustrze obcą osobę, która wrogo się na mnie patrzy - dlatego uciekam od luster jak jestem sama)
f) odczuwam myśli ludzi, czasami wiem, że jak ktoś rozmawia, to rozmawia o mnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć...

3. Doświadczam czegoś takiego jak wychodzenie jaźni poza ciało, potrafię podróżować gdzie chcę, mogę odwiedzać inne osoby, jak śpią, czasami uda mi się kogoś uzdrowić, ale to zależy od podejścia emocjonalnego danej osoby. Udało mi się poznać swoją totalną jaźń (ma na imię Salina), rozmawiam z nią tak jak rozmawiam z ludźmi fizycznie w realnym świecie (stąd wiem, że śmierć nie istnieje, a świat fizyczny to hologram poziomu absolutnego).
Co Pan o tym sądzi? Czy jestem chora? Nie czuję się chora chociaż niektóre myśli strasznie męczą, te emocje...

Pozdrawiam serdecznie ***Salina***

Wiktor (victor) pisze...

Droga salino. wiesz co o tym sadze? podajesz bardzo podrecznikowe opisy zaburzen psychotycznych, jednak nie pasuje tu jedna rzecz - tzw wglad. w wiekszosci przypadkow osoby chore nie sa swiadome tego, ze to czego doswiadczaly jest "nienormalne" do czasu gdy zaczna wychodzic z choroby. jesli nie jestes kims robiacym sobie zarty wybierz sie do lekarza psychiatry na rozmowe o swoich doswiadczeniach. pzdr

Anonimowy pisze...

No proszę, co za "podręcznikowa odpowiedź". Proszę mi wybaczyć za "podręcznikową wypowiedź", ale jakoś musiałam napisać pracę dyplomową z filologii polskiej, więc staram się, aby to, co piszę nie było chaotyczne. Zresztą to tylko pusty schemat: ktoś kto jest chory musi mówić nieskładnie.
Rozumiem Pana sposób myślenia aż za dobrze. Tylko jest jeden problem: ja naprawdę słyszę te głosy. A to, że nie jestem "nieświadoma" to inna sprawa. Ale oczywiście ludzie wolą posługiwać się regułkami i jak coś nie pasuje to : nie jesteś chora bo masz świadomość...zresztą Pan też to zrobił. Ludzie są tacy monotonni, jedna wznioślejsza myśl i od razu kamieniami rzucają...
Opiszę jedno z moich wyjść z ciała, to może mi Pan uwierzy (nie jestem internetowym żartownisiem, daleko mi do takiej postawy):

Kładę się spać. Budzę się bardzo wcześnie z rana, ok. 4.00-5.00. Po jakimś czasie mam uczucie ciepła na ciele, pojawiają się ogromne wibracje (od głowy do nóg, umiem już sterować energią i czakrami, nie sprawia mi to problemu). Tracę świadomość na dłuższą chwilkę i już jestem poza ciałem. Jestem w 4 wymiarze, który się dzieli: obszar przycielesny szybko opuszczam, bo może mnie "cofnąć". Najczęściej wzbijam się w powietrze, przenikam przez ściany itp., obserwuję ludzi jak śpią fizycznie, szczypię ich i obserwuję reakcje - najczęściej reakcja jest, różnie to wygląda). MTJ (moja totalna jaźń) pojawia się, gdy wołam, coś dzieje się ze mną złego, chcę podróżować w czasie, przestrzeni itp. Widzę go tak jak ludzi w świecie fizycznym. Wiem, że w nim nie jestem ponieważ widzę swoją kolorową aurę.( na marginesie widzę aury również w świecie fizycznym, ostatnio na wykładzie widziałam postaci za ciałami fizycznymi kilku osób, wydaje mi się, że mogły to być ich ciała astralne).

Ja naprawdę to przeżywam. Nie napisałam do Pana, żeby dostać odpowiedź: tak jest Pani chora, musi się Pani leczyć. Niech Pan nie żartuje. Ja szukam odpowiedzi, czy 4 wymiar istnieje, a mam coraz więcej dowodów, że tak Zostałam uzdrowiona i sama uzdrawiam. Spotykam się w tamtym wymiarze z osobami, których na oczy w świecie fizycznym nie widziałam, rozmawiamy, podróżujemy, a później internetowo weryfikujemy nasze doświadczenia i zgadzają się one w 100%. Pana tez mogłabym odwiedzić - już posiadam i ident wzrokowy i ident emocjonalny, ale po co? Po co mam straszyć ludzi? I tak pewnie wszystko zostałoby podpięte pod regułkę - śniło mi się, to nieprawda itd. Zdaję sobie sprawdę, że jak teraz napiszę, że jestem świetlnym wędrowcem, to się Pan uśmieje, ale tak jest. Czuję wewnętrznie, że nie pochodzę ze świata ludzi, tylko "skąś", nie wiem, dlaczego tu jestem, ale mam nadzieję,że kiedyś moja misja zostanie mi objawiona. Ludzie mogą się śmiać, ale istnieją osoby, które próbują dojść do oświecenia, do prawdy, chociaż może złych słów użyłam (słowa to schematy).

Piszę bo chcę, piszę - nie dla żartu - ale żeby sprawdzić jaki poziom wiedzy mają ludzie, którzy uważają, że mogą mówić kto jest zdrowy, a kto nie. Którzy mają prawo leczenia. Czy to, że ktoś ma inna emocjonalność zaważa na tym, żeby mu wpychać psychotropy?

Pozdrawiam serdecznie mimo wszystko, mimo, że pewnie znowu będę źle zrozumiana.
Motto: gdyby ludzie nie myśleli i nie zadawali pytań, siedzielibyśmy jeszcze w jaskiniach...:)))

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. prosze sie nie denerwowac, napisalem tak, gdyz takie byly moje odczucia w Twym przypadku. ale oczywiscie "choroby nie czytaja podrecznikow". prosze mi uwierzyc, ze jestem dosyc otwarty na rozne swiatopoglady i doswiadczenia. z pewnoscia nasza wiedza jest ograniczona. jednak moje i wielu innych osob doswiadczenia pokazuja, ze w wielu przypadkach podobnych do Twojego caloksztalt nadnaturalnych swiatow i doznan jest na dluzsza mete szkodliwy dla doswiaczajacej jej osoby i mowie to ze wzgledu na fizyczny i psychiczny jego wymiar. ponadto czesto po przyjeciu lekow funkcjonowanie takiej osoby znacznie sie poprawia, czuje sie lepiej i nie doswiadcza juz wiecej niepokojacych ja objawow, dziekujac leczacym ja osobom. jak jest w Twoim przypadku nie wiem, na razie jeszcze nie jestem psychiatra, jednak radzilbym zkonfrontowanie Twoich i jego/jej doświadczen. pzdr

Anonimowy pisze...

Przepraszam, pod ostatnim postem się nie podpisałam, ale zrobię to teraz. Przepraszam również za ton wypowiedzi, ale czasami to już człowiek nie wie, jak ma na niektóre rzeczy reagować.
Przede wszystkim doświadczenie 4 wymiaru nie jest dla mnie uciążliwe :) Ja uwielbiam tam przebywać, mogłabym spać całymi dniami, nie ruszać się w ogóle z łóżka :) To fantastyczne uczucie latać, zwiedzać inne światy, rozmawiać z ludźmi, którzy śpią, rozmawiać ze sobą "na wyższym poziomie". Co więcej - tam jest coś, co można nazwać bezinteresowną miłością. W tamtym wymiarze nie ma zła, nienawiści, wszyscy sobie pomagamy, kochamy się (nie chodzi o zbliżenia k-m jak w świecie fizycznym). To jest coś tak wspaniałego, że chciałoby się tego doświadczać zawsze. Ma się nieograniczoną moc stwarzania różnych rzeczy. Co do tego jestem pewna, że to istnieje. Każdy może doświadczyć wyjścia z ciała, tylko trzeba chcieć.
Nie to mnie martwi, bo to dla mnie przyjemność. Martwią mnie te głosy. Zastanawiam się czy po prostu ktoś nie próbuje się ze mną skontaktować z tamtego wymiaru. Zapomniałam napisać, że w 4 wymiarze można odwiedzać zmarłych. Wielokrotnie widziałam jak ludzie umierają, a po śmierci ich jaźń (dusza - niech każdy nazwie jak chce) staje się wolna. Jeśli nie osiągnęła oświecenia czeka ją następna inkarnacja. Jednak cały świat fizyczny, jak i świat astralny, to tylko hologram. Odbicie poziomu absolutnego, który jest zarówno "pustką" jak i "wszechrzeczą". Pytanie jest jedno: dlaczego tyle osób tego doświadcza i weryfikuje, a nikt nie chce w to uwierzyć? Ja naprawdę nie czuję się chora. Nie wierzę w jakieś diabły, demony itd., więc zabobonne podejście odpada. Chociaż niektórzy wolą wierzyć, że mara "siada im na piersi i dusi" niż w to, że to jaźń wychodzi z ciała :) Pytanie co na to współczesna psychologia? Co na to ludzie? A co do schizofreników to uważam, że lekarze popełniają straszny błąd. Nie rozumieją czasami tej emocjonalności (sama mam kolegę, który ma schizofrenię paranoidalną). I on też zdawał sobie sprawę, że słyszy głosy. Co innego jak ktoś słyszy je od dzieciństwa, to wtedy nie ma porównania, nie widzi zmian. Ja nie sądzę, żebym miała jakąś schizofrenię. Czy Chrystus też miał schizofrenię? A ludzie, którym objawiał się Bóg? Trzeba by ich podpiąć pod tą regułkę i również umieścić w szpitalu psychiatrycznym :) No przecież jak można uważać się za Syna Bożego?? Prawda? Mam nadzieję, że rozumie Pan o jaki absurd rozumowania mi chodzi?
Dziękuję bardzo za poświęcony czas. Mam nadzieję, że ludzkość kiedyś znajdzie odpowiedź na niektóre dręczące nas pytania :)

***Salina***

Wiktor (victor) pisze...

droga salino. dziekuje za kolejny obszerny komentarz. niestety nie mam zadnych doswiadczen z czwartego wymiaru. jesli twoje przezycia nie sprawiaja Ci nieprzyjemnych doznan i prawidlowo funkcjonujesz to jest ok. niestety nie jestem Ci w stanie podac zadnego innego uzasadnienia dla tych glosow niz podane wczesniej. mam nadzije, ze odnajdziesz odpowiedzi na wszystkie swe pytania, byc moze u jednej z osob majacych podobne przezycia. jesli jednak w pewnym momencie uznasz, ze wizyta u lekarza psychiatry nie zaszkodzi ja serdecznie takową polecam. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam jestem Gosia mam 24 lata.
Cztery miesiące temu poznałam przez internet chłopaka, po kilku dniach i wielu rozmowach, stwierdziliśmy, że jest to szansa na szczęśliwy i udany związek, gdy doszło do spotkania po miesiącu utwierdziliśmy się w tym. Wiem, że mój chłopak mnie kocha i ja go kocham także. Problem polega na tym że mieszkamy od siebie sporo kilometrów i mój ukochany jest bardzo zajęty, ciągle ma coś na głowie jak nie obowiązki to pomaganie najbliższym w różnych sprawach a wieczorem jest zbyt zajęty na dluższe rozmowy telefoniczne. Często mam wrażenie, że wszystkie te sprawy są ważniejsze odemnie, ponieważ rozmawiamy niewiele i na wiele rzeczy poprostu nie ma czasu aby je wypowiedzieć. Mójemu ukochanemu wystarcza fakt, że ma mnie i jest spokojny. Ja czuje, że powinien poświęcić mi więcej czasu i inicjatywy. Boję się że zaangażowałam sie bardziej niż on, powiedział mi kiedyś że mimo że mnie kocha nie chce stracić zupełnie głowy, tak aby związek przysłaniał mu rzeczywistość.Jak sprawić, aby zwracał na mnie większą uwagę i dostrzegał moje potrzeby bliskości emocjonalnej pomimo dużej odległości jaka nas dzieli? Gdy próbuje mu to wytłumaczyć mówi mi, iż szukam problemów i dziury w całym. Możliwe, że jestem zbyt niepewna siebie lub jego miłości i podświadomie pragne ciągłych tego dowodów. Bardzo potrzebuje wewnętrznego spokoju jaki daje jego miłość. A może powinnam się bardziej zdysnatsować emocjonalnie i nie ofiarowywać mu wszystkiego? Poieważ mogłabym ofiarować cały mój czas a nie wiem czy on by sie na to zdobył.
Pozdrawiam

Wiktor (victor) pisze...

droga gosiu. twoj problem jest dosyc zlozony. zwiazki na odleglosc sa dosc trudne do zrealizowania w praktyce. istnieja roznice w poziomie zaangazowania w zwiazek w zaleznosci od plci i osoby/charakteru, w waszym przypadku sa chyba dosc znaczne. sama musisz rozwazyc czy jestes szczesliwa. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam. Martwi mnie zachowanie mojego brata. Zaczęło się to kilka lat temu, kiedy rozwidził się ze zwoją żoną. Przebywał później w szpitalu i leczono go na depresję lub nerwicę - dokładnie nie pamiętam. Minęło już kilka dobrych lat od wypisania ze szpitala, jednak widzę, że nadal ma problemy. A mianowicie, bardzo długo śpi, wstaje ok godziny 12-13, często rano po przebudzeniu mówi że źle się czuje. Wiem, że nadal przyjmuje leki VELAXIN i ATARAX (nie wiem czy obydwie na raz jednak wiem ze VELAXIN bierze chyba codziennie). Czy jego złe samopoczucie jest spowodowane tymi tabletkami czy może to coś innego? Martwię się o brata i chciałabym mu jakoś pomóc. Bardzo proszę o pomoc.

Wiktor (victor) pisze...

droga siostro. zachowanie twego brata moze wynikac zarowno z samej depresi jak i jako efekt uboczny lekow (szczegolnie sennosc po hydroksyzynie (atarax)). aby rozroznic co jest pierwotne, depresja czy leki - warto wybrac sie na rozmowe z lkarzem psychiatrą, więc Ty możesz to takiej wizyty brata nakłonić. pzdr

24hannahk pisze...

Hallo Victor

I would like to get some advice about my aunt's disease-schizophrenia.
She has this problem for a very long time(about 20 years or even longer).However,she never took any medicines.
In fact it is getting worse but she doesn't want to see any doctor at all.I would like to help her,but it is extremely hard thing to do.
I've heard,that we could try to put her in a special place,so she could be cured by pressure(I mean against her will).Otherwise she will be suffering more,because she lives lonely in Poland AND SHE CAN'T COPE ANY LONGER WITH THIS PROBLEM.
I was wondering,whether that would be a good idea to put her in this place and consult before with the
proper doctor in order to heal her.But if they give her any medicines after such a long time of not taking any,will it help her or not?
Also I 'd like to know what relations we would have after it all happen?
And how long the cure would be in this case?
Please,let me know.
Kind regards
Hanna K.

Wiktor (victor) pisze...

dear hanna k. patients with schizophrenia are different. some have just one episode, some have symptoms even with best treatment. you can force someone into treatment in certain circumstances, mainly when someone poses threat to their life/health or to others. trying treatment with drugs is always worth considering, especially because she never tried any, so is potentially curable. if she improves, she should be grateful for what you've done, because schizophrenia causes a lot of suffering. it's difficult to say how long the remission would last, could be non-existent, but could be for rest of life. if u've got any further questions please ask. vic

seba pisze...

witam i prosze o pomoc ewentualnie porade ...

A wiec tak, postaram sie w skrocie opisac moj problem bez rozwijania sie za bardzo.

Bylem normalnym szczesliwym chlopakiem wiedzacym czego chce,pewnym sie ale nie grubianski, zawsze pomocnym i towarzyskim,mialem swoje cele i marzenia jak pewnie kazdy z nas.
Otoz chodzilem do Technikum Mechanicznego, gralem ostro w kosza , bardzo kochalem ten sport bylem w tym dobry, byla to jedna z najwazniejszych rzeczy w moim zyciu, milame powodzenie u kobiet, czesto slyszalem komplemety na swoj temat od znajomych ze dobrze wygladam( jestem wysoki i dobrze zbudowany) jestem inteligentny, do tego uczylem sie dwoch jezykow obcych prywatnie(oplacalem wszystko sam z zarobionych pieniedzy przez wakacje za granica )

A wiec jak wczesniej wspominajac gralem w kosza rowniez mialem zajecia na silowni, pewnego razu podcas konczenia treningu z partnerem ,bylo to wyciskanie na lamanej laweczce ,ciezar byl dosc duzo okolo 110kg,podczas ostaniego powtorzenia wstrzymalem oddech tzn hmm, jak to opisac poniewaz podczas takowych cwiczenien sie tez oddycha , ja wsztymalem oddech bo ciezar byl duzy , i nagle poczulem jakby mi cos peklo w prawej skroni , ( taki trzask lub cos takiego szybko sie wtedy zerwalem i bylem w szoku i przestarszony, ludzie bedacy tam mi powiedzilei ze moglo mi peknac naczynko ,ale nie zemdlalem nie mialem tez widocznego krwotoku.
Pozniej po tym wydarzeniu mialem zawroty glowy, czasmi mdlosci i ogolnie jakos dziwnie sie czulem, poszedlem do neurologa wekonano mi badanie EEG ,ktore niczego nie wykazalo, lekarz przepisal tylko jedno opakowanie Piracetamu ( lek na koncentracje i lepsze dokrwienie mozgu, powiedzil mi sam ze go przyjmowal na studiach dla lepszej nauki)

Mimo tego wszystkiego, tez "uraz " jesli mozna to tak nazwac nie dawal mi zadnego spokoju, zaczelem wertowac literature , bo czulem ze cos jest nie tak , przeczytalem w Claudi akurat byl taki artykul o bolach glowy.

Postanowilem, isc prywatnie do lekarza neurologa jescze raz tym razem do profesora neurologii , tez mi wykonal badania takie jak : Tomografia komputerowa, doplerowskie badanie przeplywu krwi w mozgu czy jakos tak , wszystkie badanie nic nie wykazaly , wszystko bylo w normie, z tego wzgledu ze bylem niespokojny ,lekarz prepisal mi cos na uspokojenie.

Ja po tym calym zajsciu z tym " urazem " , nie moglem o niczym innym myslec, skoncetrowac sie na niczym, przestalem wychodzic z domu, uczyc sie tak jak wczesniej , mialem nastepujace objawy pozniej : problemy z koncetracja i zaczelo sie dziwne ze mna dziac , tzn zaczalem sie strasznie pocic idac gdzies , nawet w zimie gdzie jest -10, to bylo okropne ,zaczalem sie bac ludzi ,pojawily sie problemy ze snem, nie moglem spac przez jakies 2 miesiace ,albo jak spalem to sen byl bardzo plytki stalem sie mniej towarzyski itd.

Chce jescze dodac inna sprawe ktora zdazyla sie w bardzo waskim odstepie czasu od tego wydzrzenia tj zdawalem na prawko i oblalem , byly to testy i jazda i oblame wszystko zreszta moj instruktor troche sie ze mnie nasmiewal itd ( taki debil nic dodac nic ujac)

Od tych dwoch zdazen w moim zyciu nie potrafie sie w ogole pozbierac , juz nie jestem soba i nie wiem co mi jest , zaczlem ganiac po lekarzach z tymi wszystkimi problemami , w sumie mialem robionych mnostwo badan , tomografie glowy , MRi glowy , rozne badania krwi , gastroskopie, ekg itd, wmowilem sobie ze moze mam problemy z hormonami pojechalem do warszawy do endokrynologa , + wykonalem wszystkie badania hormonalne , wszystko w normie , lekko podwyzszony cholesterol , opowiedzialem o tym urazie glowy temu lekarzowi , on mi zapisal , fluoksetyne 20mg/doba i zolafren 5mg/doba, i kazal mi to brac nie mowiac mi co mi jest , bardo mnie to wszystko ladnie wyciszylo , ale jak sie dowiedzialem ze to sa leki na schizofrenie to zaczalem sobie wmawiac ze mam schizofrenie , i wczesniej tez tak mialem ze myslalem ze mam jakas chorobe psychiczna, nie wiem juz jak ja mam z tym zyc... Seba mieszkam w UK(Londyn) sebastian_liwinski@hotmail.co.uk

Wiktor (victor) pisze...

drogi sebastianie. wydaje mi się, że to co zdazylo sie na silowni przypadkowo zbieglo sie w czasie z tym co dzialo sie z Tobą. w innym przypadku, wszystkie badania, ktore miales, wykazalyby jakies chocby drobne nieprawidlowosci. zastosowane leki nie sluza wylacznie do leczenia schizofrenii i z podanego przez Ciebie opisu nie masz w pełni wyrażonej schizofrenii, podajesz za to opis zachowań z kręgu zaburzeń nerwicowych, fluoksetyna jest tutaj zazwyczaj dobrym lekiem, byc może lekarz widzial równiez jakies wskazania do zastosowania olanzapiny, ktora równiez jest pomocna w tego typu przypadkach. jezeli leki sprawiaja, ze czujesz sie lepiej i nie masz silniejszych efektow ubocznych, radzilbym je kontynuowac. przy nastepnej wizycie u lekarza zapytaj rowniez o pomoc psychoterapeutyczna, jest ona rownie wazna jak przyjmowane leki. stopniowo powinienes odzyskac stan psychiczny zblizony do takiego jaki pamietasz jako, 'normalny'. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam...kompletnie nie wiem co mam robić...mam problem z moja mamą...z moim tata już są 25 lat po ślubie,fakt bywało rożnie, raz źle raz gorzej. Ale ten rok jest nie do zniesienia! Mama jest nie do zniesienia! Problem jest w tym że wzięła kredyty na bardzo dużą sumę nie mówiąc nikomu o tym w rodzinie...teraz zaczęły sie problemy..nie przynosi pensji do domu,nikt nie wie na co wzięła te kredyty,nie chce ich pokazać. Tata zrobił się strasznie nerwowy... Każdy dzień naznaczony jest kłotniami,czasami rękoczynami... Zastanawiam się czy moja mama jest normalna...Potrafi chować herbatę , cukier, krzyczeć z samego rana jaka to rodzina taty jest nie dobra,ma nawet na nich swoje przezwiska...chodzi podsłuchuje,grzebie po cudzych rzeczach,z nikim się nie liczy.Jest dwulicowa,potrafi płakać na zawołanie i co jest najgorsze nie chce pokazać tych kredytów na co je wzięłą! Nie radzę sobię już z tym... a wiem, że ona nie pozwoli zaprowadzić się do psychiatry;( nie wiem co mam robić ;( w Pani Moja nadzieja;( powoli zaczynam czuć że sama wariuje;(proszę o odpowiedź...

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. z tego co opisujesz nie wynika koniecznie, iz mama ma zaburzenia psychiczne. takie zachowanie moze wystepowac w stresowej sytuacji np zwiazanej z trudnym do splacenia kredytem. aby w pelni ja jednak ocenic potrzebna bylaby rozmowa z lekarzem psychiatra. niestety nie mozna do takiej rozmowy nikogo zmusic, chba ze zagraza swojemu lub cudzemu/zyciu lub zdrowiu. niestety chyba zawiode Twoje nadzieje, gdyz nie jestem w stanie wiele w takiej sytuacji pomoc. jesli Ty coraz trudniej sobie radzisz warto by wybrac sie do psychologa/terapeuty i omowic jak radzic sobie z tego typu sytuacjami, lekarz rodzinny powinien wiedziec o tym gdzie udac sie w danym rejonie a i sam byc moze bedzie mogl cos doradzic. pzdr

gabi pisze...

Witam,mam problem ze swoim partnerem i bardzo proszę o w miarę konkretną poradę. Mieszkam z moim chłopakiem(30lat)od ponad dwóch lat.Bardzo często się kłócimy,ja mam żal o to,że codziennie wraca z pracy pod wpływem alkoholu,jest wtedy agresywny,ma pretensje dosłownie o WSZYSTKO!Najczęściej o to, że mówię mu o tym ze bardzo mi to nie odpowiada.Zapożycza się u ludzi,wynosi wartościowe rzeczy z mieszkania,a gdy tylko otrzyma wypłatę,wszystko przepija.To trwa cały czas.A gdy zdarzy się że jest trzeźwy płacze i,wiem ze,bardzo tego wszystkiego żałuje.Był nawet na odwyku,nic nie pomogło,wszyli mu esperal,bez pozytywnych efektów,ponieważ pił i pije dalej i nic mu nie jest.Gdy mówię mu ze odejdę od niego jeśli się nie zmieni ,wpada w szał.Nie wierzy w to że mógłby zostać sam(rodzina powoli się od niego odsuwa,znajomi to ci,którzy razem piją).Wiem że totalnie zmarnuje sobie życie gdy go zostawię,jest bardzo słaby psychicznie.Najbardziej nie rozumiem tego,że zapewnia mnie że kocha,a rani mnie jak nikt inny.Proszę o pomoc,co robić????

Wiktor (victor) pisze...

droga gabi. niestety Twoj parter jest uzalezniony od alkoholu. wszystkie obietnice i zapewnienia schodza wtedy na drugi plan. efekty leczenia uzaleznienia sa nestety w glownej mierze zalezne od checi osoby piacej do zaprzestania. Ty zdradzasz objawy wspoluzaleznienia mowiac, ze on zmarnuje sobie zycie gdy go zostawisz, zauwaz ze teraz Ty marnuesz swoje. dlatego musisz sama rozwazyc w jakim kierunku to dalej pojdzie. czasami taki szok jak utrata partnera, pracy etc z powodu picia pozwala zrozumiec osobie uzaleznionej glebie problemu i zaczac zmiany, nie jest tak jednak zawsze. mozesz poradzic sie kogosw grupach wsparcia dla osob wspoluzaleznionych, ktore dzialaja przy AA. pzdr

ola pisze...

Witam ,chciałabym prosic o rade .
Chodzi tu o mojego chlopaka jestesmy ze soba 3 lata i bardzo sie kochamy , ale on jest bardzo nerwowy i obojgu nam wydaje sie ze jest to jakas choroba na tle psychicznym .Napisze wiec od poczatku kiedy byl maly jego matka zachorowala na schizofrenie i powiesiala sie w zakladzie psychiatrycznym ,w wieku 19 lat przez rok siedzial w wiezieniu ,dodam jeszcze ze bral sterydy w duzych ilosciach ,to sa trudne przezycia i nie wiem czy ma to wszystko wplyw na jego stan psychiczny w tej chwili .Jest bardzo nerwowy robi awanture za blachostki ,wstydzi sie chodzic do kosciola ,sklepow ,instytucji trzesa mu sie dlonie ,kiedys mowil mi ze niechodzi bo nie wierzy w boga ale niedawno wyznal mi wszystko ze ma jakies dziwne leki w kosciele i pamieta ze nawet jak byl maly to mu sie przytrafialo , on mysli ze jak mama byla chora to on ma to po niej,gdy bierze sie za cos nie moze tego dokonczyc ma problem z koncentracja nieraz chcialby przeczytac jakas ksiazke ale nie moze sie skupic i daje sobie z tym spokoj ale najgorsze jest to ze kiedy zdenerwuje sie to wyzywa sie na mnie wyzywa mnie,krzyczy ,mowi straszne rzeczy ,ale kiedy sie uspokoii przeprasza nieraz nawet placze i mowi ze nie chce tak robic ze nie wie dlaczego tak sie dzieje i ja wiem ze to jest szczere ,podam nawet taka sytuacje pewnego dnia umowil sie z kolega i mial przyjechac pod szpital w ktorym wlasnie byl jego kolega w odwiedzinach u dziewczyny kiedy podjechalismy pod szpital okazalo sie ze ja zapomnialam telefonu i niemielismy jak sie dodzwonic do kolegi a niewiedzielismy na jakim jest pietrze ani jak sie nazywa jego dziewczyna to wpadl w jakis szal zaczal na mnie krzyczec mowic ze jestem glupia ze to moja wina ,zachowywal sie jak wariat po dlugiej rozmowie na nastepny dzien pogodzilismy sie i postanowilismy poszukac jakiejs pomocy do jakiego specjalisty masie z tym zglosic prosze o odpowiedz

ola pisze...

chcialabym jeszcze dodac ze moj chlopak ma dopiero 24 lata, nieraz ma jakies dziwne dni raz jest zadowolony , szczesliwy ,na drugi dzien chodzi zalamany mowi ze w zyciu do niczego nie dojdzie ,ze jest glupi,ze zawsze bedzie biedakiem chociaz pieniedzy mu nie brakuje ,denerwuje sie np kiedy jedzie samochodem i ktoj jedzie zablisko niego wydziera sie wtedy wyzywa ludzi wymachuje rekami boje sie ze spowoduje jakis wypadek chociaz juz jeden przezylismy nie wiem wtedy jak mam do niego dotrzec krzycze nawet placze a on jak w jakims amoku jedzie jak wariat i jakby mnie w ogole nie slyszal

Wiktor (victor) pisze...

droga olu. wize tutaj dwa problemy. te niepokoje ktore przezywa twoj chlopak maja prawdopodobnie podloze lękowe tzw nerwica. natomiast to w jaki sposob reaguje itd wynika ze specyficznie uksztaltowanej osobwosci. warto wybrac sie do lekarza psychiatry aby dokladniej omowic te problemy i wybrac najdpowiedniejsze leczenie. wydaje mi sie, ze w tym przypadku psychoterapia (rozmowy/zajecia z psychoterapeuta)przyniosla by bardzo dobre skutki. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam i proszę o pomoc! Moja mama choruje na schizofrenię paranoidalną od 30 lat. Od samego początku przyjmuje nieustannie leki. W przeciągu ostatnich 4 lat miała 3 nawroty choroby. Dwa poprzednie udało się zwalczyć w domu. Główne objawy jakie wtedy miała to przywidzenia, stany lękowe, apatia. Niestety obecny stan jest najgorszy. Tym razem mama całkowicie straciła kontakt z rzeczywistością, myślami jest całkiem w "innym świecie", nie słucha w ogóle tego co się do niej mówi, czasami bywała też rozdrażniona. Stan był na tyle zły iż daliśmy mamę na leczenie do szpitala. Co prawda jest tam dopiero parę dni, ale nie widzę absolutnie żadnej poprawy, a wręcz przeciwnie, jest jeszcze gorzej niż było w domu. Lekarz powiedział, że mamie może się nawet nie poprawić. Jestem załamana tą wiadomością. Czy naprawdę nie ma prawie żadnych szans na wyzdrowienie? Zastanawiam się również czy nie zabrać stamtąd mamy. Jak Pan myśli?

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. niestety w medycynie nie mamy odpowiedzi na wszystko. nawet jesli stan twej mamy jest ciezki moze ona wyzdrowiec, ale z pewnosciapotrzeba troche czasu aby to nastapilo. wydaje mi sie, ze lekarz na wszelki wypadek ostrzegal Cie przed najgorszym, ktore owszem moze, lecz nie musi nastapic. jesli stan psychiczny mamy nie jest najlepszy to wydaje mi ie, ze szital to najlepsze miejsce dla niej, tak jak w przypadku innych chorob. z pewnoscia warto poczekac jakis czas na ewentualne efekty podjetego leczenia. pzdr

Ania pisze...

Witam,
Na początku chicałam powiedzieć, że jesteś pod wielkim wrażeniem tego bloga. Takie osoby jak Pan przywracają wiare w ludzi i w to, że istnieją jeszcze osoby, które chcą pomagać nie szukając w tym żadnych korzyści dla siebie.

a teraz mój problem:

Mam 20 lat. Od jakiegoś czasu zaczynam sie zastanawiać czy powinnam zacząć sie denerwować moimi dolegliwościami. Ciężko mi to wyjaśnić, ale jednak spróbuje. Od długiego czasu zdarzają sie takie sytuacje, że nie potrafie kontrolować swoich myśli. Najczęściej zdarza sie to przed snem. Na początku, np. zamykajac oczy widzialam jakies plamy i czułam, że cos na mnie spada, albo ściany sie zwężają. Wiele osób mówi, ze tez czasem mają takie wrażenie, jednak ja nie potrafie tego powstrzymać, nie umiem skupić sie nad czymś innym i tego zahamować. Dodam, że to nie zdarza sie w pół śnie jestem rozbudzona, często potrząsam głową zeby sie z tego wybudzić, ale to nic nie daje. Póżniej troche sie to zmieniło. Odczuwałam to w inny sposob. Myśli skupiały sie na czym innym, jakieś błahe sytuacje wydawały sie wielkimi problemami, np. ostatnio spadła mi bluzka z łóżka a ja czułam, że nie moge nic z tym zrobić, że to jest poważny problem. Troche to dziwnie brzmi i nawet ciezko mi to opisac, ale chodzi mi o to, że czuje zupełną bezradność i wszystko wydaje sie dla mnie wielkim problemem. Mam wrażenie, że nie jestem sobą i nie potrafie wrócić do normalnego stanu. To samo przechodzi, na początku po chwili, z czasem trwało to troche dłużej.

Dodam, ze ma to miejsce od bardzo dawna. Nie jestem w stanie dokladnie określić ile lat, ale wydaje mi sie, ze jeszcze jak bylam w podstawowce zdarzało sie to. Wiec moze ok 8 lat?

Mój dziadek miał schizofrenie, a babacia mowiła że podobno było 8 przypadków tej choroby w rodzinie dziadka. Czytałam, ze wnuczki mają 5% prawdopodobieństwa zachorowania a niespokrewnieni 1% wiec to nie jest jakies wielkie ryzyko, ale nie kryje, że mam pewne obawy co do tej choroby.

Jednak nie zauważyłam u siebie zadnych innych objawów. Z niczym innym nie mam problemów. Takie sytuacje nie zdarzaja sie często. kiedys to bylo raz na kilka miesiecy, teraz moze troche częściej ale też są to sporadyczne sytuacje.

Proszę o rade. Czy możliwe, ze jest to schizofrenia? albo inna choroba psychiczna?

Ania

Wiktor (victor) pisze...

droga aniu. roznego rodzaju 'dziwne mysli' towarzyszace zasypianiu sa jak najbardziej normalne. jezeli takie poczucie bezradnosci i negatywne mysli towarzysza Ci przez czesc dnia, zwlaszcza mocniej nad ranem, mogloby to wskazywac bardziej na obnizony nastroj niz na schizofrenie, nic z tego co mi opisalas na nia nie wskazuje. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam
od jakiegos czsu nie radze sobie ze sobą, ciagle placze wszystko mnie drazni. Zaczelo sie od tego ze podejrzewam ze moj chlopak korego bardzo kocham i bez ktorego nie moge zyc mnie zdradza , ze spotyka sie z kims innym. Chodze załamana nic nie jest w stanie mnie ucieszyc wybucham płaczem cała się trzęse jestem znerwicowana . To wszystko sprawia ze mam dosyc swojeo zycia , bo jestem nieszczesliwa nie ma mi kto pomóc mój chlopak sie irytuje zamiast mi pomóc ucieka od problemów. Prosze mi powiedziec czy to jest choroba? BArdzo prosze o odpowiedz , co mam zrobic by jeszcze kiedys sie uśmiechac ?

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. proponuje porozmawiac szczerze z chlopakiem i wyjasnic swoje watpliwosci. jesli to sie nie uda, lub nie przyniesie pomocy najlepiej wybrac sie do lekarza na rozmowe, ktora pozwoli ocenic na ile mocno Twoj nastroj jest obnizony i zaproponowac Ci dostepna pomoc jesli bedzie ona potrzebna. pzdr

Anonimowy pisze...

POMOCY!!!
Bylam z chlopakiem 5 lat i niestety rozstalismy sie przez 2 lata bral amfetamine ale przestal a przez kolejne 3 lata pil alkohol, teraz juz prawie rok minal od rozstania w czym problem otoz moj byly chlopak ktorego dalej kocham leczy sie psychiatrycznie od okolo miesiaca poniewaz ma urojenia ksobne,halucynacje sluchowe, bezsennosc, urojenia przesladowcze, niepokoj lekarz zalecil mu lekarstwa jak np ziperid, cloranxene, ale to malo co pomagalo, gdy to pisze to moj M! jest na oddziele zamknietym poniewaz lekarka chciala zrobic mu badania zrobili mu eeg glowy na ktorym stwierdzono: Zapis symetryczny, slabo zroznicowany przestrzennie,cz.podst.alfa 10hz, Znad lewych ok. tylnoskroniowyc.rej sie poj.srednionapieciowe fale ostre. Podczas hv znad lewych ok. potylicznych rej. sie poj.fale ostre, Fs nasila te zmiany. PoFs cechy snu.
Cechy podraznienia lewego tyloglowia,
EKG Normogram. RZM 95/min. skosne do gory uniesienia ST V2-V4.
odczyn USR ujemny.Morfologia WBC 5.7, RBC 5.04, HGB 15.7, HTC 192, rozmaz S 42, E3, M1, L54 ob 3 kreatynina 0.94 Bardzo prosze o wytlumaczenia w jak najprostszy sposob co to wszystko oznacza!!! Bardzo go kocham ale mam obawy do powrotu abysmy znow zostali razem ja mam 25 a on 27lat boje sie ze to schizofremia a ja nie wiem co mam robic ciagle placze nie moge sie skupic na jakiej kolwiek pracy bardzo mnie to boli,
Blagam o odpisanie

Wiktor (victor) pisze...

droga 25-latko. rozumiem Twoje obawy, ciezka choroba psychiczna potrafi utrudnic zwiazek z inna osoba, musisz jednak wiedziec, ze Twoj M!jest w trakcie badan i jeszcze pewnie nie wiadomo co sie dzieje a z drugiej strony leczenie poczynilo spore postepy. trudno jest wytlumaczyc Ci wszystkie wyniki badan, niestety czesto ich interpretacja wymaga znajomoscie pacjenta i troche wiecej informacji niz opis i wyniki. najlepiej jesli skonsultujesz je z prowadzacym lekarzem, ktory zna pacjenta, przedstawione wyniki krwi wygladaja ok, choc jak mowie potrzebowalbym wiecej informacji do interpretacji (np jednostki w ktorych prezentujesz wyniki). najlepsza osoba do omowienia calosci sytuacji jest lekarz zajmujacy sie pacjentem a martwienie sie na zapas z pewnoscia nie jest w stanie za duzo pomoc. z pewnoscia wszystko jakos sie rozstrzygnie. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam to ja 25-latka a tak naprawde mam na imie Ola.
Dziekuje za odpisanie w tak szybkim tempie nie spodziewalam sie tego!!!
Boje sie wszystkiego co dalej bedzie boje sie wrocic do niego jesli bedzie chory na psychoze lub schizofrenie chciala bym miec dziecko normalny dom!bo wiem ze jesli moj M bedzie chory to on bedzie mial oparcie we mnie ale ja nie bede miala oparcia w nim, wiem ze pisze haotycznie ale wlasnie takie jest moje zycie od kiedy to wszystko sie zaczelo, jeszcze jedno mnie zastanawia czy mozna z osoba chora na te schorzenie mozna normalnie zyc i zalozyc rodzine? z gory dziekuje za porade.

Wiktor (victor) pisze...

droga olu. nie wiemy jeszcze jaka diagnoze ma M. przebieg chorob psychicznych jest niestety nieprzewidywalny, czesc osob ma jeden epizod w zyciu, czesc ma kilka - nawracajace co jakis czas, niektorzy borykaja sie z choroba przez wiekszosc swego zycia. trudno wiec przewidziec jak to bedzie w waszym przypadku i radzic na temat przyszlego zycia. duzo zalezy od tego co sie dzieje, jesli jest to psychoza wywolana uzywkami to wieksza szansa, ze nie powroci po ich odstawieniu, ale tez gwarancji nie ma. niestety nie dam Ci ostatecznej odpowiedzi. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam i dziekuje za odp na moj post. Teraz wiem na co moj M jest chory jest to zaburzenia afektywne i bierze lek depokline i jeszcze jeden ale nie pamietam jego nazwy przeczytalam znow duzo ilosc informacji na ten temat i mysle ze ta choroba to nie jest az tak straszna jaka sie mi wydawala!!! ale jesli moge prosic o wytlumaczenie mi w sposob normalny a nie ksiazkowy aha moj M musi minimum 2 lata brac te tabl i moze cale zycie ale mam pytanie mozna zyc z osoba na to normalnie czy sa jednak jakies przeciwskazania!!

Wiktor (victor) pisze...

Droga anonimie. przepraszam, ze tak dlugo nie odpowiadalem, nie mialem niestety mozliwosci. jaka dokladnie jest definicja? choroba afektywna dwubiegunowa, zaburzenia schizoafektywne? trudno powiedziec jak dokladnie bedzie sie zylo z Twoim partnerem, gdyz kazdy choruje tak jak umie, jednak w wiekszosci przypadkow objawy daja o sobie znac od czasu do czasu. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam raz jeszcze nie gniewam sie ze troszke musialam czekac rozumie to. Moj M dokladnie jest chory na zaburzenia schizoafektywne obecnie znajduje sie w szpitalu psychiatrycznym od 2 tyg i powiem szczerze rezultaty sa bardzo dobre lepiej wyglada, spi, a nawet przytyl a humor ma bardzo dobry moj M jest zdecydowany do powrotu do pracy i czuje sie wysmienicie nawet nie czuje sie chorym na te zaburzenia bierze 2x dziennie tabl jedne na te zaburzenia a drugie na polepszenie nastroju, ale boje sie na jak dlugo on bedzie w tak dobrym stanie wkoncu chciala bym normalnie zyc i zalozyc rodzine moj m rowniez by chcial ale boje sie tej choroby co moze mnie spotkac mieszkajac z nim podobno lekarka mowila mu ze te zaburzenia ma z brania kiedys amfetaminy i mam pytanie czy jest to wyleczalne i czy czesto M bedzie mial jakie kolwiek objawy choroby bo jak narazie niczego chorego nie widze w nim. I prosze sie nie gniewac ze tyle pytan zadaje.

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. zaburzenie psychoafektywne jest niestety w wiekszosci przypadkow nawracajaca choroba. choroba jako taka wyleczalna nie jest, leki stabilizuja stan pacjenta na jakis czas, trzeba sie jednak nauczyc wczesnie rozpoznawac nawrot choroby. prawdopodobne, ze naduzywanie amfetaminy przyczynilo sie do choroby. decyzja o zalozeniu rodziny nalezy do Ciebie, rozumiem, ze nie jest latwa i przeszlosci nie da sie przewidziec. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam chciałabym sie poradzic w kwestii mojego przyjaciela. Ma problemy natury psychicznej dotad roznie diagnozowane glownie jako depresja, leki i nerwice natrectw. Sugerowano takze zaburzenia afektywne dwubiegunowe. Jednak dowiedzialam sie od niego o objawach ktorych nie konsultowal z psychiatra a ktore w moim pojeciu sugeruja na istnienie calkiem innej jednostki chorobowej. Otoz glownym jego problemem jest calkowita apatia, rezygnacja, brak checi do robienia czegokolwiek, zmiennosc nastrojow, dysforycznosc. Lecz poza tym posiada on objawy podobne do schizofrenii, typu: wrazenie ze jest ciagle przesladowany- jak idzie ulica slyszy przy tym kroki idace za nim gdy sie odwraca nikogo za nim nie ma; wydaje mu sie ze ludzie caly czas na niego patrza; slyszy dzwieki ktorych nie ma (roznego typu szumy lub szczebioty lecz nie glosy)lub czasem wyraznie glosno slyszy dzwiek ktory jest niedostrzegalny ktorego nie da sie uslyszec z takiej odleglosci; widuje ostre swiatlo schodzace gdzies z gory interpretowane przez nigo jako objawienie sie Chrystusa. Ostatnio bylam swiadkiem jego prawdziwych urojen kiedy bal sie wyjsc z pokoju bo byl przeswiadczony ze za drzwiami znajduje sie przerazajacy zle zyczacy mu duch. Kiedy chcialam podejsc do drzwi i pokazac mu ze nic tam nie ma krzyknal z przerazeniem i powiedzial mi ze w momencie kiedy chcialam nacisnac klamke porcelanowa maska wiszaca na scianie usmiechnela sie. tego typu urojenia zdarzaja mu sie rzadziej lecz stale utrzymuje sie apatia smutek lek glownie przed ludzmi niepokoj wrazenie ze jest przesladowany. Jaka to moze byc choroba? Czy to mozliwe ze to schizofrenia? Jesli nie to co to moze byc? Bardzo prosze o pomoc i odpowiedz, z gory dziekuje.

Wiktor (victor) pisze...

drogi anonimie. dobrze, ze konsultujesz objawy kolegi, jednak najlepiej kiedy to on opisze swoje doswiadczenia swojemu lekarzowi. apatia etc jest jak najbardziej elementem depresji. objawy psychotyczne (urojenia/glosy) chociaz nie tak czesto rowniez moga tam wystepowac, takie objawy nie oznaczaja wiec jednoznacznie schizofrenii, mogloby to byc rowniez zaburzenie schizoafektywne, warto aby ocenil to lekarz psychiatra, gdyz odpowiedniej dobrane leki pozwola koledze szybciej wrocic do normalnego funkcjonowania. pzdr

agusia pisze...

Witam! Proszę o poradę. Biorę Alventę 75mg i Chlorprothixen 15mg od prawie roku. Skutki uboczne takie jak: zbyt silne pocenie, bezsenność, nadmierne śnienie mało realistycznych snów teraz minęły. Natomiast bardzo wszystkim się przejmuję. Jeżeli mam jakiś nawet najmniejszy problem nie mogę przestać o nim myśleć (gdzie przed chorobą nie zwróciłabym nawet na niego uwagi) Jakby mój mózg sam nie potrafił o problemie zapomnieć. Ciągle dany problem wywleka. Nie potrafię wtedy nawet na siłę myśleć o czymś innym. Prowadzi to do dużego spadku koncentracji, do panicznego lęku. Ostatnio się ten problem chorobowy bardzo nasila. Może po prostu Alventa przestaje powoli na mnie działać? Czy ten lek po roku może przestać działać lub działać słabiej? Tym bardziej, że właśnie teraz skutki uboczne leku ustąpiły, a zaczęłam się wszystkim przejmować, jak opisałam wyżej. Czy powinnam zmienić lek? Bardzo proszę o odpowiedź.Pozdrawiam. Agnieszka.

Wiktor (victor) pisze...

droga agnieszko. warto porozmawiac z Twym lekarzem prowadzacym. mozliwe, ze leki slabiej dzialaja z jakiegos powodu, mozliwe ze pomocna bylaby w Twym przypadku psychoterapia. pzdr

agusia pisze...

Witam! Serdecznie dziękuję Panu za odpowiedź. Zastosuję się do porady. Jak miło jest wiedzieć, że są jeszcze tacy bezinteresowni i pomocni lekarze jak Pan. Dziękuję za dobre serce i życzę wszystkiego co najlepsze. Agnieszka.

Anonimowy pisze...

moj chłopak ma psychoze po marihuanie. dostaje Apo-Risperid - Risperidonum i Klonazepam chciala bym sie dowiedziec czy to wlasciwe leki dodam ze jest strasznie pobudzony i ma problem z zaparciami. to juz 2 tydzien psychozy.

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. risperidon powinien pomoc na objawy psychozy a temazepam z pobudzeniem i pomoc spac. czy beda to skuteczne leki trudno powiedziec, gdyz kazdy reaguje inaczej i czasem trzeba probowac innych. wazne aby mowic lekarzom o objawach ubocznych, gdyz czesto mozna z nimi cos zrobic. pzdr

Anonimowy pisze...

wiktorze a czy sa jakies inne inowacyjne leki ktore mialy by mniej skutków ubocznych a działały by podobnie?
bo jego pobudzenie i niepokoj wystepuja po zazyciu lekow.i czy konieczne jest branie risperidonu przez tak długi czas(lekarz zaleca 2 lata)?dodam ze juz funkcjonuje normalnie.
A.

Wiktor (victor) pisze...

droga A. risperidon nalezy do nowej grupy tzw atypowych lekow antypsychotycznych, maja one lepsze dzialanie i mniej skutkow ubocznych niz starsze leki. musialabys przedyskutowac z wlasnym lekarzem czy maj dostepne jakies eksperymentalne leki, ale raczej probowalbym inne z grupy atypowych. jezeli chodzi o czas trwania leczenia to niestety po szybkim odstawieniu czesto dochodzi do nawrotu choroby, wiec zalecalbym zastosowanie sie do wskazan i przedluzone leczenie, gdyz zmniejsza to szanse nawrotu choroby. pzdr

Anonimowy pisze...

wiktorze a czy jest jakis inny lek o podobnym działaniu do risperidonu?(zastępnik)
poniewaz on wywołuje u mojego chłopka wiele skutków ubocznych.

Wiktor (victor) pisze...

droga A. owszem sa leki podobne w dzialaniu do risperidonu. najlepszym wyjsciem jest porozmawianie z prowadzacym psychiatra, ktory bedzie w stanie odpowiedziec, czy to co przezywa Twoj chlopak jest na pewno efektem ubocznym i czy mozna znalezc lepszy odpowiednik. zaden lek nie jest calkowicie pozbawiony efektow ubocznych, jednak kazdy inaczej reaguje na rozne leki i byc moze warto zobaczyc dzialanie innego. na pewno konieczna jest szczera rozmowa z prowadzacym lekarzem. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam i bardzo prosze o porade w mojej sprawie.Spotykam sie z moim partnerem już od roku i zdażały się między nami kłótnie ale ostatnio dzieje się z nim coś dziwnego. Mój partner jest kierowcą tira a w maju ubiegłego roku uczestniczył w wypadku w którym zgineły 2 osoby ponieważ jego tir zdeżył się z samochodem osobowym. On sam ledwo przeżył i do dziś ma widoczne obrażenia i popażenia na ciele. jego dziwne zachowanie rozpoczeło sie w kwietniu tego roku. Jego zachowanie zmieniło się diametralnie stał się taki bezduszny, troche arogancki i taki dziwnie zamkniety w sobie. Kiedy pytam go o jakąś ważną sprawe to on sobie żartuje i nie można sie od niego dowiedzieć niczego konkretnego . Czasami ma taką dziwną obsesje na jakimś punkcie np: kiedyś nasza wspólna znajoma zadzwoniła do niego i zaprosiła na ognisko on akurat wtedy był ze mną i po tym telefonie zaczeło sie z nim dziać coś dziwnego zaczął mnie tak jakby odrzucać i mówić o tym ognisku ale nie było to normalne nawet nie wiem jak to określić mówił cały czas że się upije ale mówił to tak jakby do siebie nie zwracając uwagi na to że jestem w pobliżu śmiał się ze mnie nawet gdy płakałam wkońcu dostałam ataku nerwicy( mam takie skłonności) zaczełam się tak jakby dusić i wtedy w jednej sekundzie zrobił się spokojny przytulił mnie zaczą uspokajać twarz mu złagodniała bo wcześniej miał taki wściekły grymas na twarzy. Dodam że po tym wypadku mój partner czesto mówił przez sen że zabił 2 osoby albo zrywał się w nocy płakał itp. Teraz zachowuje się tak bezlitośnie tak jakby nie obchodziło go co czuje i nie wzrusza go to że cierpie. Czasem gdy pisze do niego esemesa w jakiejś konkretnej sprawie to on odpisuje mi coś zupełnie innego tak jakby tego tematu nie było albo czasami porusza jakiś temat zupełnie wyrwany z kontekstu i pisze mi tak jaby mi odpowiadał na pytanie którego wcale nie zadałam. Jego zachowanie odbija sie na mnie ostatnio zauwazyłam że ma obsesje na punkcie mojej kolezanki mówi że jej nie kocha tylko mnie ale pisze do niej choć ona wcale nie chce, Kompletnie nie wiem co się z nim dzieje i nie wiem jak mu pomóc. Prosze o szybką odpowiedz bo nie wiem czy jego zachowanie wynika z choroby czy są inne powody czasem mam wrażenie jakby były w nim 2 osoby. Dodam ze mój partner od wypadku zaczą kłamać nawet w sprawach mało ważnych zupełnie jakby dawało mu to swego rodzaju satysfakcje.

paulina39 pisze...

Mam 17 lat. Palilam marihuane nie duzo, nie dlugo. Przy moich pierwszych razach 'palenia' i kilkunastu nastepnych bylo dobrze, oczekiwany stan. I nadeszla feralna sroda. Siedzialam w domu z hlopakiem i zapalilismy. Usiadlam na kanape i nagle poczulam trudnosc z oddychaniem, czulam swoje serce wszedzie, strasznie mocno mi bilo chyba sie trzeslam. Cos dziwnego dzialo sie z moja glowa, czulam sie psychicznie. Mialam wrazenie, ze zaraz umre, ze to juz koniec. Bylam w takim stanie, ze chcialam jechac na pogotowie. Chlopak wzial mnie i poszlismy na przystanek a tam zrobilo mi sie strasznie sucho w buzi przez co nie moglam oddychac bo nie mialam nawet kropelki sliny w ustach. Dojechalismy do szpitala. Siedzialam na krzeselku i uspokajalam sama siebie. Troche przeszlo. Wrocilam do domu i przez 2 kolejne dni czulam sie inaczej, dziwnie, tak jakbym to nie byla ja. Po tym nie palilam dlugi czas, az wkoncu sprobowalam bo tak mnie dreczylo to co mi bylo, ze chcialam zobaczyc czy bedzie znowu to samo. Nie bylo tak samo, ale tez cos bylo. Trzeslam sie cala i najgorsze jest to, ze nie wiem czy ja sie naprawde tak trzeslam czy mi sie zdawalo. Dwa kolejne razy palenia byly takie same. Trzeslam sie i trzeslam i tylko czulam sie dziwnie. Juz nigdy nie zapale. Ale wciaz pamietam o tym co mi sie stalo i wciaz mnie to dreczy. Nie wiem jak to sie okresla, ale jestem osoba ktora bardzo boji sie chorby i wszystkiego co zle dla mojego zdrowia. Boje sie smierci. Boje sie, ze jestem chora. Najdziwniejsze jest to, ze nigdy nic takiego nie mialam. Zadnej paniki nic. To sie stalo nagle. Poszlabym do psychologa ale nie mam 18 lat i boje sie, ze moge miec jakies konsekwencje z tym, ze palilam. Blagam o pomoc. Pisalam do roznych psychiatrow gdzie tylko byl ich e-mail a oni odsylali mi, ze trzeba zaplacic. Prosze..

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. zachowanie twego partnera moglo sie zmienic po wypadku, byl on bez watpienia waznym przezyciem. jesli doszlo do powaznego uszkodzenia glowy, moze to wywolac zmiany zachowania; jezeli czesto przezywa to co sie dzialo, ma wizje etc to moze cierpiec na PTSD - post traumatic stress disorder, warto wybrac sie do lekarza rodzinnego aby srawdzil czy potrzebna jest interwencja psychologa. inne zachowania jakie opisujesz nie wskazuja na zadna chorobe psychiczna. czesc moze zmienila sie po wypadku, ale reszta to raczej osobowosc Twego partnera. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

droga paulino39. marichuana potrafi wywolywac rozne stany, czasami bedzie o przyjemna euforia i chichotanie a czasami nieprzyjemne stany takie jak opisany przez Ciebie. niestety nie jest to jedna substancja i 'ziolo' pochodzace z roznych miejsc moze sie roznic zawartoscia skladnikow aktywnych oraz sladnikow dodanych przez producentow. opisany jest zwiazek cannabis z wywolywaniem chorob z kregu schizofrenii u osob 'podatnych' i pogarszaniem stanu psychicznego osob chorych. to co Ty opisujesz jest bardziej wywolane bezposrednim efektem palenia, gdyz szybko przeszlo i bylas swiadoma tego co sie z Toba dzieje. jesli bylo to nieprzyjemne przezycie to warto powstrzymac sie od dalszej konsumpcji, zwlaszcza jesli masz w rodzinie osoby cierpiace na zaburzenia psychiczne. to co opisujesz ani nie potwierdza choroby ani niestety jej nie wyklucza w przyszlosci, jednak jak na teraz nic na to nie wskazuje. pzdr

Anonimowy pisze...

Mój tata (51 lat) a raczej jego zachowanie okropnie sie zmieniło. Czym to może być spowodowane? Trzy lata temu był pogodny, uśmiechnięty, owszem surowy i stanowszy, ale zupełnie inaczej niż teraz. Obecnie krzyczy na nas, wścieka się o byle mały drobiazg, łatwo wyprowadzić go z równowagi czy zdenerwować. Gdy kłóci się z mamą, traktuje ją zupełnie nie jak żonę, krzyczy na nią, wypomina jej wszystkie niedociągłości i pomyłki. Czasami mówi, że ktoś zrobił coś, a oskarzony jest całkowicie pewien, że tego nie zrobił w dodatku są świadkowie, którzy twierdzą to samo. Tata obwinia nas o wszystko, narzeka, że wśród jakich głupków przyszło mu żyć. Gdy chce się mu coś powiedzieć, zatyka uszy i mówi że nie będzie słuchał naszego jazgotu po czym wychodzi z pokoju i trzaska drzwiami. To nie jest tylko moja opinia. Wszyscy w domu (ja, mama i brat) zauważyliśmy, że dzieje się z nim coś złego. Czym to może być spowodowane? Czy da się jakoś temu zapobiec? Sama już nie wiem, czy jest to normalne zachowanie i po prostu zmienił swój charakter, czy jest to skutek przekwitania czy jakaś choroba? Bardzo proszę o radę. W razie problemów z odpowiedzią proszę o informację gdzie ewentualnie mogłabym zwrócić się o pomoc.
P.S.: Nie jest to na pewno spowodowane alkoholem, paleniem czy narkotykami bo tata nie używa tego typu używek.

Kadi.
Mój email: Kadi94@gmail.com

Wiktor (victor) pisze...

drogi Kadi. z tego co opisujesz nic nie wskazuje na objawy choroby psychicznej. najprawdopodobniej tata zmienil sie lub jest cos problematycznego w jego zyciu. najlepiej zaczac od szczere rozmowy z Tatą, przyznac, ze wszyscy zauwazyliscie zmiane w jego zachowaniu i sprobowac znalezc tego przyczyne. jesli wolicie bardziej profesjonalna pooc to wybralbym sie z tata do psychologa, chociaz moga byc problemy z akceptacja tego przez ojca. pzdr

magda pisze...

witam,
przypadkowo znalazłam Pana stronę i ofertę porady..
mam 23lata i od pewnego czasu zaczyna się ze mną dziać coś złego. Myśli samobójcze nie opuszczają mnie od kilku lat, przeszłam epizod depresyjny w liceum mając 17lat. Uczęszczałam na psychoterapię, brałam leki. Leczenie zakończyło się sukcesem.

Myśli samobójcze pojawiły się kilka mies po tym, jak lekarz odstawił leki. Leczenie trwało 2 lata. Nie chciałam na nowo zaczynać tego i nie zrobiłam z tym nic.

Kilka miesięcy temu pojawiło się coś nowego. Zaczęlam odnosić wrażenie, że ja, moja głowa i myśli to zupełnie 3inne istoty. Głowa z myślami kłócą się bez przerwy. Te wszystkie krzyki nie dają mi spokoju, nie mogę usnąć.Jestem taka rozbita.Na codzień pracuję- wzięłam najpierw L4 pod pretekstem gorączki, teraz jestem na urlopie. Nie mogę tak pracować. Ktoś zauważy, mimo, że staram się nie zwracać na siebie uwagi.
nie jest to co kiedyś. To nie jest zwykła depresja, ale...boje się leczenia, nie chcę znowu psychotropów, nie chcę terapii, znowu wszystko przeżywać.
Chciałabym sobie sama poradzić, tylko jak?
dziękuję za przeczytanie tego posta.
pozdrawiam,
magda

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

P.S. Mam 24 lat....

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Wiktor (victor) pisze...

drogi anonimie.
w schizofrenii zalamanie linii zyciowej wystepuje czesto niezaleznie od zewnetrznych okolicznosci, gdyz wynika z 'choroby'.
jesli chodzi o objawy negatywne nie dostrzegam w Twyc wypowiedziach zubozenia tresci i/lub formy myslenia, wrecz przeciwnie ;) podobnie ze sfera emocjonalna - sa to podstawowe elementy 'simple schizophrenia' i niejako wykluczaja ja u Ciebie.
w kwestii teoretycznej, istnienie schizofrenii prostej jest czesto poddawane w watpliwosc i najprawdzopodobniej taka diagnoza nie zostanie wliczona w nowym wydaniu amerykanskiego DSM(DSM-V). w kwestii praktycznej - diagnozy w psychiatrii sa jedynie zbiorem objawow, nie oznaczaja one koniecznie takiego samego procesu neuro-biologicznego dzejacego sie w mozgu tak jak to jest w innych dzialach medycyny. wraz z postepem diagnostyki radiologicznej i neuro-genetyki bedziemy zapewne w niedalekiej przyszlosci zupelnie inaczej klasyfikowac i leczyc zaburzenia psychiczne, (a moze jest to zbyt zlozone i pozostaniemy przy diagnozach symptomatologicznych - zobaczymy za 20-30 lat).
obecne odejscie do leczenia w psychiatrii nie jest wylacznie 'biologiczne' a badziej bio-psychologiczno-spoleczne, gdyz wszystkie te elementy sa ze soba nieodlacznie powiazane.
gdybym mial tyle czasu co Ty, zapewne poczytalbym o roznych zaburzeniach osobowosci, gdyz moze nie w pelni wyrazone, ale wyczuwam z Twych komentarzy niektore elementy 'ciekawszych' typow osobowosci. pzdr

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...

Tyle ode mnie, czekam na odp.

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Wiktor (victor) pisze...

droga magdo. jesli znowu czjesz, ze masz obnizony nastroj, to depresja moze przyjmowac takie oblicze, z negatywnymi glosami w glowie. czesciej jednak sa to nasze wlasne mysli, niz 'cudze glosy', w przypadkach 'nerwicy' i wiekszego napiecia. nie wiem czy mocno mozesz sobie sama pomoc, jesli Twoje objawy nie sa mocno nasilone mozesz sprobowac technik relaksacyjnyh etc, jesli jednak nie dajesz sobie rady warto wybrac sie do psychiatry, nie oznacza to koniecznie lekow psychotropowych, moze okazac sie, ze w Twym przypadku pomoc psychologa bedzie wystarczajaca. w kazdym razie polecalbym wybranie sie do lekarza aby dokladniej oceic Twoje problemy. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

drogi anonimie. ie wydaje mi sie aby wartosc takiego typu testu byla zbyt wysoka, choc z pewnoscia moze wskazac pewne trendy i owszem osobowosc czesto jest bardziej zlozona niz wylacznie jeden okreslony typ. owszem wydaje mi sie, ze troche na sile probujesz znalezc dla siebie metke, diagnoze, ktora wyjasnilaby (i byc moze rozwiazalaby) wszystkie problemy w Twym zyciu. byc moze odrobina psychoterapii pomoglaby Ci, jednak glowny obowiazek zawsze spoczywa na nas osobiscie, motywowanie sie do dzialania i dzialanie, reszta to tylko puste slowa. pzdr

Anonimowy pisze...

Czy mogę zatem prosić o usunięcie moich wpisów? Motywuję to tym, że - jak słusznie zostało stwierdzone - schizofrenia mnie nie dotyczy, a temat blogu właśnie o tym traktuje, ja natomiast niepotrzebnie wprowadzam zamieszanie pisząc rzeczy nie mające sensu stricte związku z ów chorobą. Po wtóre uważam, że mam prawo do zachowania nie tylko anonimowości, ale również zupełnej odrębności, którą osiągnąć można tylko poprzez definitywną izolację - źle czułbym się, gdyby ktoś niepowołany czytając moje posty zadowalał się moimi intymnymi wynurzeniami. Mam nadzieję, że moja prośbie stanie się zadość.

Wiktor (victor) pisze...

komentarze byly dosyc anonimowe, jednak rozumiem Twoja prosbe. nie wydaje mi sie, aby inni czytajac je odniesli wielki pozytek gdyz sa dosyc indywidualne. pzdr

Anonimowy pisze...

3 lata temu cierpiałam z powodu różnych dolegliwości ze strony układu pokarmowego, bo dlugiej diagnostyce okazało się,że mam stan zapalny jelita cienkiego, grubego. Podano mi pentasę, probiotyki. Wykonano test wodorowy który ukazał przerost flory bakteryjnej. Podano mi Xifaxan. I poprawilo się.
minął rok. Objawy powróciły, lecz mam wrażenie,że to bardziej mój stres, niepókoj. Nie wiem czy ktokolwiek mnie rozumie. Przez długi czas borykalam sie z biegunkami, bolami brzucha zanim mnie zdiagnozowano. Ciągły strach,w którym żyłam,stres związany głupim wyjściem z domu < co jeśli będe potrzebowała toalety?? etc>
Treaz cały stres powrócił, nie wierzę w siebie,że będę się dobrze czuła, dostaje potwornych stresowych bólów brzucha i wszystko kończy się w toalecie.

Nie wiem już co mam robić. Czy zna pan kogoś,k to pomoże mi leczyć IBS < bo mam wrażenie,że to jest niestety to>
Mam już dosyć ciągłego lawirowania między ludźmi,którym nie chce powiedzieć, czemmu nie moge dziś wyjść, czemu wole zostać w domu, chociaż tak bardzo chciałabym zmienić.
Nie jestem osobą,która przejmuje się byle czym, więc nie wiem skąd TO. Zastanawiam się też nad zmianą studiów, bo mimo tego,że dają mi ogromną satysfakcję,obawiam się,że nie będę mogła przez moje problemy spełnić się w pracy zawodowej.


K. lat 21

Wiktor (victor) pisze...

droga K 21. to co opisujesz ak najbardziej mogloby byc zespolem jelita wrazliwego. wbrew pozorom niezwykle wazna jest rownowaga psychiczna, wiec jakies techniki relaksacyjne moglyby byc bardzo pomocne. wybierz sie do swego lekarza rodzinnego, jesli on nie czuje sie na silach aby zdiagnozowac/leczyc
IBS to popros o skierowanie do gastroenterologa. pzdr

Alicja pisze...

Witam, postanowiłam poszukać porady przez internet ponieważ troszeczkę zgorszyłam się lekarzami u których często bywałam ostatnimi czasy...
Wszystko zaczęło się od silnych bólów głowy które uniemożliwiały mi życie. Jestem osobą młodą (22lata), od 3 lat studiuje zaocznie i pracuję. Prowadziłam w pełni wydajny tryb życia i byłam z tego zadowolona. Pół roku temu wszystko się zmieniło. Bóle głowy zaczęły robić się nie do zniesienia. Nie spałam w nocy a w dzień się męczyłam. Jak udało mi się zasnąć to z kolei przesypiałam nawet całą dobę i tak w kółko.
Oprócz tego memu życiu towarzyszą inne objawy takie jak zawroty głowy, bóle w klatce piersiowej, bardzo silne bóle twarzy przypominające porażenie prądem, trwają sekundę ale później bardzo źle się czuję, serce bardzo szybko bije i trzęsą mi się ręce. Na początku gdy zaczęłam się badać lekarze chętnie ze mną rozmawiali i próbowali jakoś pomóc przepisując setki różnych leków. Leczyłam się w kraju 6 miesięcy, zrobiłam całą masę badań i wszystkie wyniki miałam dobre lecz czułam się coraz gorzej. Leki przeciwbólowe mi nie pomagają, brałam tabletki nasenne bo nie mogłam zasnąć. Zwolniłam się z pracy bo nie dawałam sobie rady. Wyjechałam za granicę do rodziny by odpocząć przez wakacje. Tam rodzina postanowiła mnie skonsultować z ich lekarzami no i lekarze od razu znaleźli przyczyny bólów. Otóż stwierdzili że mam wadę stawu szczękowego, przewlekłe zapalenie zatok i jakieś polipy. Zapisałam się na rehabilitację polegającą na masażach mięśni twarzy i szyi i po miesiącu leczenia objawy prawie ustąpiły.
Teraz czuję się lepiej ale nie tak jak bym chciała. Dalej miewam bowiem bóle głowy i zawroty, trzęsę się cała, ręce mi drżą i trzęsie mi się głowa. Jest to bardzo wstydliwe bo ludzie pytają mnie co mi jest a ja nie wiem co mam im odpowiedzieć. Laryngolog i chirurg szczękowy u których się leczyłam za granicą twierdzą że to może być nerwica. A ja nie wiem co mam robić. Skąd mam mieć pewność że to co się ze mną dzieje to nerwy a nie kolejna choroba trudna w zdiagnozowaniu? Nie chcę w ciemno faszerować się kolejnymi lekami bo przez pół roku nałykałam się już wystarczająco dużo tabletek. W tej chwili nie przychodzi mi do głowy co jeszcze mogłabym napisać by ułatwić Panu napisanie dla mnie jakiejś porady. Proszę napisać co Pan doktor o tym sądzi i co radzi?

Anonimowy pisze...

Witam, postanowiłam poszukać porady przez internet ponieważ troszeczkę zgorszyłam się lekarzami u których często bywałam ostatnimi czasy...
Wszystko zaczęło się od silnych bólów głowy które uniemożliwiały mi życie. Jestem osobą młodą (22lata), od 3 lat studiuje zaocznie i pracuję. Prowadziłam w pełni wydajny tryb życia i byłam z tego zadowolona. Pół roku temu wszystko się zmieniło. Bóle głowy zaczęły robić się nie do zniesienia. Nie spałam w nocy a w dzień się męczyłam. Jak udało mi się zasnąć to z kolei przesypiałam nawet całą dobę i tak w kółko.
Oprócz tego memu życiu towarzyszą inne objawy takie jak zawroty głowy, bóle w klatce piersiowej, bardzo silne bóle twarzy przypominające porażenie prądem, trwają sekundę ale później bardzo źle się czuję, serce bardzo szybko bije i trzęsą mi się ręce. Na początku gdy zaczęłam się badać lekarze chętnie ze mną rozmawiali i próbowali jakoś pomóc przepisując setki różnych leków. Leczyłam się w kraju 6 miesięcy, zrobiłam całą masę badań i wszystkie wyniki miałam dobre lecz czułam się coraz gorzej. Leki przeciwbólowe mi nie pomagają, brałam tabletki nasenne bo nie mogłam zasnąć. Zwolniłam się z pracy bo nie dawałam sobie rady. Wyjechałam za granicę do rodziny by odpocząć przez wakacje. Tam rodzina postanowiła mnie skonsultować z ich lekarzami no i lekarze od razu znaleźli przyczyny bólów. Otóż stwierdzili że mam wadę stawu szczękowego, przewlekłe zapalenie zatok i jakieś polipy. Zapisałam się na rehabilitację polegającą na masażach mięśni twarzy i szyi i po miesiącu leczenia objawy prawie ustąpiły.
Teraz czuję się lepiej ale nie tak jak bym chciała. Dalej miewam bowiem bóle głowy i zawroty, trzęsę się cała, ręce mi drżą i trzęsie mi się głowa. Jest to bardzo wstydliwe bo ludzie pytają mnie co mi jest a ja nie wiem co mam im odpowiedzieć. Laryngolog i chirurg szczękowy u których się leczyłam za granicą twierdzą że to może być nerwica. A ja nie wiem co mam robić. Skąd mam mieć pewność że to co się ze mną dzieje to nerwy a nie kolejna choroba trudna w zdiagnozowaniu? Nie chcę w ciemno faszerować się kolejnymi lekami bo przez pół roku nałykałam się już wystarczająco dużo tabletek. W tej chwili nie przychodzi mi do głowy co jeszcze mogłabym napisać by ułatwić Panu napisanie dla mnie jakiejś porady. Proszę napisać co Pan doktor o tym sądzi i co radzi?

liwia pisze...

witam.
Mam 23 lata, kompletny chaos w głowie..
Mój problem polega na tym, że
a) mimo wieku mam kłopot ze skończeniem szkoły wyższej ( dwukrotnie podejmowałam studia- za każdym razem kończyłam) nie wiem czy to lenistwo, czy brak motywacji, czy znudzenie, czy inne kłopoty
b) zawsze byłam dusza towarzystwa- miałam mnóstwo znajomych, zawsze byłam w centrum uwagi, lubiana i szanowana. Od jakiegoś czasu znajomych nie ma, kontakty powierzchowne, jak spotykam się z kimś to raczej we dwójkę niż w grupie, skaczę z tematu na temat, odpowiadam bez sensu, nerwowo, chcę uciec, nie lubię mówić o sobie..sama ze sobą rozmyślam, zastanawiam się, kombinuję. Wszystko w myślach, które często same się nasuwają
c) myśli samobójcze towarzyszą mi od bardzo dawna, jednak od niedawna półgłosem mówię ''zabiję się'' ''chcę się zabić'' '' nie chcę żyć'' '' potnę się''- mówię to zawsze jak jestem sama, samo wychodzi z ust
d) natłok myśli- pytanie rodzi pytanie bez odpowiedzi z kolejnym pytaniem... lub jest odpowiedź ale nie satysfakcjonująca, która tworzy pytania, te kolejne.... kiedyś pojawiało się sporadycznie- teraz coraz częściej
e) ciągle myśli w głowie nie pozwalają mi się skupić np na pisaniu.. mam ich mnóstwo, ale pisanie średnio mi idzie,
f) nie umiem się cieszyć niczym, prowokuję kłótnie głównie z rodzicami, szukam zaczepki
g) nie wiem kim jestem. Mam wrażenie że np w pracy jestem kimś innym o innych poglądach, innym charakterze.. w domu jestem kimś innym..
h) problemy ze snem- albo śpię niemal dobę albo bardzo krótko ok3-4h

przepraszam, za te podpunkty, ale tak było mi łatwiej wyszczególnić te objawy. Mam nadzieję, że dostanę podpowiedź co to może być .Jak to się może nazywać?Czego mogę się spodziewać po sobie? Irytuje mnie to coraz bardziej, bo codziennie nie wiem czym zaskoczę samą siebie. Czy to schizofrenia, która rozwija się bez objawów pozytywnych? czuję, że cofam się, że jest mi coraz trudniej żyć..
z góry bardzo dziękuję za pomoc
pozdrawiam

liwia pisze...

witam.
Mam 23 lata, kompletny chaos w głowie..
Mój problem polega na tym, że
a) mimo wieku mam kłopot ze skończeniem szkoły wyższej ( dwukrotnie podejmowałam studia- za każdym razem kończyłam) nie wiem czy to lenistwo, czy brak motywacji, czy znudzenie, czy inne kłopoty
b) zawsze byłam dusza towarzystwa- miałam mnóstwo znajomych, zawsze byłam w centrum uwagi, lubiana i szanowana. Od jakiegoś czasu znajomych nie ma, kontakty powierzchowne, jak spotykam się z kimś to raczej we dwójkę niż w grupie, skaczę z tematu na temat, odpowiadam bez sensu, nerwowo, chcę uciec, nie lubię mówić o sobie..sama ze sobą rozmyślam, zastanawiam się, kombinuję. Wszystko w myślach, które często same się nasuwają
c) myśli samobójcze towarzyszą mi od bardzo dawna, jednak od niedawna półgłosem mówię ''zabiję się'' ''chcę się zabić'' '' nie chcę żyć'' '' potnę się''- mówię to zawsze jak jestem sama, samo wychodzi z ust
d) natłok myśli- pytanie rodzi pytanie bez odpowiedzi z kolejnym pytaniem... lub jest odpowiedź ale nie satysfakcjonująca, która tworzy pytania, te kolejne.... kiedyś pojawiało się sporadycznie- teraz coraz częściej
e) ciągle myśli w głowie nie pozwalają mi się skupić np na pisaniu.. mam ich mnóstwo, ale pisanie średnio mi idzie,
f) nie umiem się cieszyć niczym, prowokuję kłótnie głównie z rodzicami, szukam zaczepki
g) nie wiem kim jestem. Mam wrażenie że np w pracy jestem kimś innym o innych poglądach, innym charakterze.. w domu jestem kimś innym..
h) problemy ze snem- albo śpię niemal dobę albo bardzo krótko ok3-4h

przepraszam, za te podpunkty, ale tak było mi łatwiej wyszczególnić te objawy. Mam nadzieję, że dostanę podpowiedź co to może być .Jak to się może nazywać?Czego mogę się spodziewać po sobie? Irytuje mnie to coraz bardziej, bo codziennie nie wiem czym zaskoczę samą siebie. Czy to schizofrenia, która rozwija się bez objawów pozytywnych? czuję, że cofam się, że jest mi coraz trudniej żyć..
z góry bardzo dziękuję za pomoc
pozdrawiam

liwia pisze...

witam.
Mam 23 lata, kompletny chaos w głowie..
Mój problem polega na tym, że
a) mimo wieku mam kłopot ze skończeniem szkoły wyższej ( dwukrotnie podejmowałam studia- za każdym razem kończyłam) nie wiem czy to lenistwo, czy brak motywacji, czy znudzenie, czy inne kłopoty
b) zawsze byłam dusza towarzystwa- miałam mnóstwo znajomych, zawsze byłam w centrum uwagi, lubiana i szanowana. Od jakiegoś czasu znajomych nie ma, kontakty powierzchowne, jak spotykam się z kimś to raczej we dwójkę niż w grupie, skaczę z tematu na temat, odpowiadam bez sensu, nerwowo, chcę uciec, nie lubię mówić o sobie..sama ze sobą rozmyślam, zastanawiam się, kombinuję. Wszystko w myślach, które często same się nasuwają
c) myśli samobójcze towarzyszą mi od bardzo dawna, jednak od niedawna półgłosem mówię ''zabiję się'' ''chcę się zabić'' '' nie chcę żyć'' '' potnę się''- mówię to zawsze jak jestem sama, samo wychodzi z ust
d) natłok myśli- pytanie rodzi pytanie bez odpowiedzi z kolejnym pytaniem... lub jest odpowiedź ale nie satysfakcjonująca, która tworzy pytania, te kolejne.... kiedyś pojawiało się sporadycznie- teraz coraz częściej
e) ciągle myśli w głowie nie pozwalają mi się skupić np na pisaniu.. mam ich mnóstwo, ale pisanie średnio mi idzie,
f) nie umiem się cieszyć niczym, prowokuję kłótnie głównie z rodzicami, szukam zaczepki
g) nie wiem kim jestem. Mam wrażenie że np w pracy jestem kimś innym o innych poglądach, innym charakterze.. w domu jestem kimś innym..
h) problemy ze snem- albo śpię niemal dobę albo bardzo krótko ok3-4h

przepraszam, za te podpunkty, ale tak było mi łatwiej wyszczególnić te objawy. Mam nadzieję, że dostanę podpowiedź co to może być .Jak to się może nazywać?Czego mogę się spodziewać po sobie? Irytuje mnie to coraz bardziej, bo codziennie nie wiem czym zaskoczę samą siebie. Czy to schizofrenia, która rozwija się bez objawów pozytywnych? czuję, że cofam się, że jest mi coraz trudniej żyć..
z góry bardzo dziękuję za pomoc
pozdrawiam

liwia pisze...

witam.
Mam 23 lata, kompletny chaos w głowie..
Mój problem polega na tym, że
a) mimo wieku mam kłopot ze skończeniem szkoły wyższej ( dwukrotnie podejmowałam studia- za każdym razem kończyłam) nie wiem czy to lenistwo, czy brak motywacji, czy znudzenie, czy inne kłopoty
b) zawsze byłam dusza towarzystwa- miałam mnóstwo znajomych, zawsze byłam w centrum uwagi, lubiana i szanowana. Od jakiegoś czasu znajomych nie ma, kontakty powierzchowne, jak spotykam się z kimś to raczej we dwójkę niż w grupie, skaczę z tematu na temat, odpowiadam bez sensu, nerwowo, chcę uciec, nie lubię mówić o sobie..sama ze sobą rozmyślam, zastanawiam się, kombinuję. Wszystko w myślach, które często same się nasuwają
c) myśli samobójcze towarzyszą mi od bardzo dawna, jednak od niedawna półgłosem mówię ''zabiję się'' ''chcę się zabić'' '' nie chcę żyć'' '' potnę się''- mówię to zawsze jak jestem sama, samo wychodzi z ust
d) natłok myśli- pytanie rodzi pytanie bez odpowiedzi z kolejnym pytaniem... lub jest odpowiedź ale nie satysfakcjonująca, która tworzy pytania, te kolejne.... kiedyś pojawiało się sporadycznie- teraz coraz częściej
e) ciągle myśli w głowie nie pozwalają mi się skupić np na pisaniu.. mam ich mnóstwo, ale pisanie średnio mi idzie,
f) nie umiem się cieszyć niczym, prowokuję kłótnie głównie z rodzicami, szukam zaczepki
g) nie wiem kim jestem. Mam wrażenie że np w pracy jestem kimś innym o innych poglądach, innym charakterze.. w domu jestem kimś innym..
h) problemy ze snem- albo śpię niemal dobę albo bardzo krótko ok3-4h

przepraszam, za te podpunkty, ale tak było mi łatwiej wyszczególnić te objawy. Mam nadzieję, że dostanę podpowiedź co to może być .Jak to się może nazywać?Czego mogę się spodziewać po sobie? Irytuje mnie to coraz bardziej, bo codziennie nie wiem czym zaskoczę samą siebie. Czy to schizofrenia, która rozwija się bez objawów pozytywnych? czuję, że cofam się, że jest mi coraz trudniej żyć..
z góry bardzo dziękuję za pomoc
pozdrawiam

liwia pisze...

witam.
Mam 23 lata, kompletny chaos w głowie..
Mój problem polega na tym, że
a) mimo wieku mam kłopot ze skończeniem szkoły wyższej ( dwukrotnie podejmowałam studia- za każdym razem kończyłam) nie wiem czy to lenistwo, czy brak motywacji, czy znudzenie, czy inne kłopoty
b) zawsze byłam dusza towarzystwa- miałam mnóstwo znajomych, zawsze byłam w centrum uwagi, lubiana i szanowana. Od jakiegoś czasu znajomych nie ma, kontakty powierzchowne, jak spotykam się z kimś to raczej we dwójkę niż w grupie, skaczę z tematu na temat, odpowiadam bez sensu, nerwowo, chcę uciec, nie lubię mówić o sobie..sama ze sobą rozmyślam, zastanawiam się, kombinuję. Wszystko w myślach, które często same się nasuwają
c) myśli samobójcze towarzyszą mi od bardzo dawna, jednak od niedawna półgłosem mówię ''zabiję się'' ''chcę się zabić'' '' nie chcę żyć'' '' potnę się''- mówię to zawsze jak jestem sama, samo wychodzi z ust
d) natłok myśli- pytanie rodzi pytanie bez odpowiedzi z kolejnym pytaniem... lub jest odpowiedź ale nie satysfakcjonująca, która tworzy pytania, te kolejne.... kiedyś pojawiało się sporadycznie- teraz coraz częściej
e) ciągle myśli w głowie nie pozwalają mi się skupić np na pisaniu.. mam ich mnóstwo, ale pisanie średnio mi idzie,
f) nie umiem się cieszyć niczym, prowokuję kłótnie głównie z rodzicami, szukam zaczepki
g) nie wiem kim jestem. Mam wrażenie że np w pracy jestem kimś innym o innych poglądach, innym charakterze.. w domu jestem kimś innym..
h) problemy ze snem- albo śpię niemal dobę albo bardzo krótko ok3-4h

przepraszam, za te podpunkty, ale tak było mi łatwiej wyszczególnić te objawy. Mam nadzieję, że dostanę podpowiedź co to może być .Jak to się może nazywać?Czego mogę się spodziewać po sobie? Irytuje mnie to coraz bardziej, bo codziennie nie wiem czym zaskoczę samą siebie. Czy to schizofrenia, która rozwija się bez objawów pozytywnych? czuję, że cofam się, że jest mi coraz trudniej żyć..
z góry bardzo dziękuję za pomoc
pozdrawiam

Wiktor (victor) pisze...

droga liwio. przepraszam, ze odpowiadam po tak dlugim czasie. z tego co opisujesz wynika, ze masz wiele objawow, ktore wskazywalyby na depresje. wybierz sie do lekarza, aby potwierdzic to co mysle i zobaczyc jaka pomoc jest dla Ciebie dostepna. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

drogi anonimie. polecam sprobowac przekonywac ciotke, jesli to sie nie uda to istnieje mozliwosc leczenia pod przymusem. dochodzi do tego gdy w ocenie lekarza pacjent stanowi zagrozenie dla innych lub siebie (nie tylko samobojstwa lecz rowniez pogorszenia sie stanu zdrowia - np nie je i nie pije, zaniedbuje sie itp) pzdr

Anonimowy pisze...

Witam,chciałabym sie zwrócić z prośbą o pomoc,poradę o cokolwiek poprostu.Zacznę od początku,a więc mam dopiero 17 lat i obawiam się że mam depresję.wszystko zaczęło się około trzech lat temu,zawsze byłam spokojnym i wrażliwym dzieckiem do tego trochę przyznaję leniwym ale w pewnym momencie mojego życia wszystko sie zmieniło i widze że jest coraz gorzej.Czasami zachowuję się jakby kompletnie nic mnie nie obchodziło taka kompletna znieczulica ktoś może mi o czymś mówić patrząc mi w oczy a ja sie wyłączam tj. uciekam do swojego świata a potem wracam w trakcie rozmowy i nie wiedząc o co chodzi a potem już zapominając w ogóle że ktoś mi coś mówił,a przecież miałam bardzo dobrą pamięć.Innymi dniami jestem tak smutno że nic nie potrafi mnie rozweselić ciągle chce mi się płakać i jest albo od samego rana gdy wstanę bądź od jakiejś kłótni,awantury w domu czy to z matką,babką czy siostrą(wychowuje się bez ojca,rodzice wzięli rozwód gdy miałam 3latka,ojca nienawidzę).Najgorzej jednak się czuje w pewnych momentach postaram się je opisać najlepiej jak się da,o tych chwilach myślę jak o "atakach" bo nie wiem jak inaczej można to określić...zdarzają się one w ciągu dnia nie ma jakiejś określonej pory polega to na tym że czuje się tak jakbym była w nierzeczywistym świecie,widze wszystko normalnie,nie mam żadnych przywidzeń ale otoczenie jest dla mnie jakby niewyraźne i obce chociaż wiem że znam to miejsce np.mój własny pokój,czuje się wtedy bardzo źle w sensie psychicznym mam coś jak ciarki na plecach ale jakby głębiej i najgorsze jest to że odczuwam wtedy silną potrzebę zrobienia sobie czegoś,najczęściej jest to cięcie się czasem wbijanie paznokci w skórę bądź walenie głową w szafę ścianę albo biurko.zdaję sobie sprawę z tego że nie powinnam tak robić ale nie potrafię się czasem powstrzymać a czasami nawet nie próbuję bo wiem że poczuję się choć trochę lepiej upajając się zadawanym sobie samej bólem.Do tego wszystko mnie męczy nic mi się nie chce

Anonimowy pisze...

nie mam na nic siły ciężko jest mi chociażby wstać z łóżka i się ubrać.nie wiem co ze mną jest nie tak co się ze mną dzieje licze na to że pisząc tu będzie mi pan mógł jakoś pomóc coś poradzić ponieważ zaczynam się sama naprawdę martwić a niestety nie potrafię nikomu o tym powiedzieć nikt nie wie o tym wszystkim co tu napisałam boję się komukolwiek powiedzieć niepotrafiłabym temu komuś spojrzeć w oczy.Jestem pesymistką,jestem raczej nieśmiała i raczej ciężko jest mi nawiązywać kontakty,nie potrafię normalnie rozmawiać z kimś nowym w otoczeniu bo boję się zrobić z siebie idiotkę więc przeważnie nic nie mówię jestem raczej cichą osobą z jednej strony niewidzialną a z drugiej strony jest we mnie takie pragnienie pokazania się światu chęć szokowania pokazania tego że jestem inna,oryginalna?-sama nie wiem mając takie myśli jestem zupełnie inną osobą jakbym to nie była ja tylko ktoś inny w moim ciele i nie odczuwam przykrych ani negatywnych uczuć wydaję się być taka wesoła beztroska...w pewnym sensie traktuję to jak maskę którą przybieram ale to nie jest tak że zakładam ją kiedy chcę ona sama ze mnie że tak powiem wychodzi kiedy zechce ale jest tak tylko przez krótki czas potem znów powraca smutek tak jest co jakiś czas na zmianę ciągła huśtawka nastrojów i zachowań-sama siebie nie rozumiem...Powiem jeszcze że ja ciągle żyję przeszłością ciągle widzę stare błędy choćby najmniejsze najbardziej błahe których nie mogę naprawić i ciągle myśle o przyszlości która martwi mnie coraz bardziej ciągle po głowie chodzi mi tylko jedna myśl że moja przyszlość nie przyniesie mi nic dobrego.Oprócz tego że od tak dawna się tnę mam myśli samobójcze nieraz o tym myślałam nawet planowałam i próbowałam się raz zabić połykając sporą ilośc tabletek niestety nic mi się nie stało...od tamtego momentu zdarzały mi się eksperymenty z alkoholem i innymi rzeczami np popijałam nim jakieś tabletki nie patrząc na konsekwencje tylko czekając co się stanie bo nie mam nic do stracenia,ciągle czuję się smutna rozżalona niepotrzebna nikomu niekochana i mam poczucie winy przepraszam za wszystko ktoś mi kiedyś powiedział że przepraszam ciagle za najmniejszy błąd jakbym przepraszała za to że istnieję chyba jest w tym jakieś ziarno prawdy.Starałam się napisać jak najwięcej i najlepiej jak umiałam,wiem jednak że dośc chaotycznie,nie bardzo mogę się skupić także z góry przepraszam za wszystkie błędy i czekam na odpowiedź mam szczerą nadzieję że będzie pan mógł mi pomóc.
Zapomniałabym napisać że robiłam test na depresję becka,nie wiem na ile można wierzyć temu testowi ale wyszło mi 33 punkty...
Czekam na pańską odpowiedź gdyby pan mógł prosiłabym bardzo o napisanie do mnie na maila apokalipse_sang@wp.pl z góry bardzo panu dziękuję

Anonimowy pisze...

nie mam na nic siły ciężko jest mi chociażby wstać z łóżka i się ubrać.nie wiem co ze mną jest nie tak co się ze mną dzieje licze na to że pisząc tu będzie mi pan mógł jakoś pomóc coś poradzić ponieważ zaczynam się sama naprawdę martwić a niestety nie potrafię nikomu o tym powiedzieć nikt nie wie o tym wszystkim co tu napisałam boję się komukolwiek powiedzieć niepotrafiłabym temu komuś spojrzeć w oczy.Jestem pesymistką,jestem raczej nieśmiała i raczej ciężko jest mi nawiązywać kontakty,nie potrafię normalnie rozmawiać z kimś nowym w otoczeniu bo boję się zrobić z siebie idiotkę więc przeważnie nic nie mówię jestem raczej cichą osobą z jednej strony niewidzialną a z drugiej strony jest we mnie takie pragnienie pokazania się światu chęć szokowania pokazania tego że jestem inna,oryginalna?-sama nie wiem mając takie myśli jestem zupełnie inną osobą jakbym to nie była ja tylko ktoś inny w moim ciele i nie odczuwam przykrych ani negatywnych uczuć wydaję się być taka wesoła beztroska...w pewnym sensie traktuję to jak maskę którą przybieram ale to nie jest tak że zakładam ją kiedy chcę ona sama ze mnie że tak powiem wychodzi kiedy zechce ale jest tak tylko przez krótki czas potem znów powraca smutek tak jest co jakiś czas na zmianę ciągła huśtawka nastrojów i zachowań-sama siebie nie rozumiem...Powiem jeszcze że ja ciągle żyję przeszłością ciągle widzę stare błędy choćby najmniejsze najbardziej błahe których nie mogę naprawić i ciągle myśle o przyszlości która martwi mnie coraz bardziej ciągle po głowie chodzi mi tylko jedna myśl że moja przyszlość nie przyniesie mi nic dobrego.Oprócz tego że od tak dawna się tnę mam myśli samobójcze nieraz o tym myślałam nawet planowałam i próbowałam się raz zabić połykając sporą ilośc tabletek niestety nic mi się nie stało...od tamtego momentu zdarzały mi się eksperymenty z alkoholem i innymi rzeczami np popijałam nim jakieś tabletki nie patrząc na konsekwencje tylko czekając co się stanie bo nie mam nic do stracenia,ciągle czuję się smutna rozżalona niepotrzebna nikomu niekochana i mam poczucie winy przepraszam za wszystko ktoś mi kiedyś powiedział że przepraszam ciagle za najmniejszy błąd jakbym przepraszała za to że istnieję chyba jest w tym jakieś ziarno prawdy.Starałam się napisać jak najwięcej i najlepiej jak umiałam,wiem jednak że dośc chaotycznie,nie bardzo mogę się skupić także z góry przepraszam za wszystkie błędy i czekam na odpowiedź mam szczerą nadzieję że będzie pan mógł mi pomóc.
Zapomniałabym napisać że robiłam test na depresję becka,nie wiem na ile można wierzyć temu testowi ale wyszło mi 33 punkty...
Czekam na pańską odpowiedź gdyby pan mógł prosiłabym bardzo o napisanie do mnie na maila apokalipse_sang@wp.pl z góry bardzo panu dziękuję

Anonimowy pisze...

nie mam na nic siły ciężko jest mi chociażby wstać z łóżka i się ubrać.nie wiem co ze mną jest nie tak co się ze mną dzieje licze na to że pisząc tu będzie mi pan mógł jakoś pomóc coś poradzić ponieważ zaczynam się sama naprawdę martwić a niestety nie potrafię nikomu o tym powiedzieć nikt nie wie o tym wszystkim co tu napisałam boję się komukolwiek powiedzieć niepotrafiłabym temu komuś spojrzeć w oczy.Jestem pesymistką,jestem raczej nieśmiała i raczej ciężko jest mi nawiązywać kontakty,nie potrafię normalnie rozmawiać z kimś nowym w otoczeniu bo boję się zrobić z siebie idiotkę więc przeważnie nic nie mówię jestem raczej cichą osobą z jednej strony niewidzialną a z drugiej strony jest we mnie takie pragnienie pokazania się światu chęć szokowania pokazania tego że jestem inna,oryginalna?-sama nie wiem mając takie myśli jestem zupełnie inną osobą jakbym to nie była ja tylko ktoś inny w moim ciele i nie odczuwam przykrych ani negatywnych uczuć wydaję się być taka wesoła beztroska...w pewnym sensie traktuję to jak maskę którą przybieram ale to nie jest tak że zakładam ją kiedy chcę ona sama ze mnie że tak powiem wychodzi kiedy zechce ale jest tak tylko przez krótki czas potem znów powraca smutek tak jest co jakiś czas na zmianę ciągła huśtawka nastrojów i zachowań-sama siebie nie rozumiem...Powiem jeszcze że ja ciągle żyję przeszłością ciągle widzę stare błędy choćby najmniejsze najbardziej błahe których nie mogę naprawić i ciągle myśle o przyszlości która martwi mnie coraz bardziej ciągle po głowie chodzi mi tylko jedna myśl że moja przyszlość nie przyniesie mi nic dobrego.Oprócz tego że od tak dawna się tnę mam myśli samobójcze nieraz o tym myślałam nawet planowałam i próbowałam się raz zabić połykając sporą ilośc tabletek niestety nic mi się nie stało...od tamtego momentu zdarzały mi się eksperymenty z alkoholem i innymi rzeczami np popijałam nim jakieś tabletki nie patrząc na konsekwencje tylko czekając co się stanie bo nie mam nic do stracenia,ciągle czuję się smutna rozżalona niepotrzebna nikomu niekochana i mam poczucie winy przepraszam za wszystko ktoś mi kiedyś powiedział że przepraszam ciagle za najmniejszy błąd jakbym przepraszała za to że istnieję chyba jest w tym jakieś ziarno prawdy.Starałam się napisać jak najwięcej i najlepiej jak umiałam,wiem jednak że dośc chaotycznie,nie bardzo mogę się skupić także z góry przepraszam za wszystkie błędy i czekam na odpowiedź mam szczerą nadzieję że będzie pan mógł mi pomóc.
Zapomniałabym napisać że robiłam test na depresję becka,nie wiem na ile można wierzyć temu testowi ale wyszło mi 33 punkty...
Czekam na pańską odpowiedź gdyby pan mógł prosiłabym bardzo o napisanie do mnie na maila apokalipse_sang@wp.pl z góry bardzo panu dziękuję

Anonimowy pisze...

nie mam na nic siły ciężko jest mi chociażby wstać z łóżka i się ubrać.nie wiem co ze mną jest nie tak co się ze mną dzieje licze na to że pisząc tu będzie mi pan mógł jakoś pomóc coś poradzić ponieważ zaczynam się sama naprawdę martwić a niestety nie potrafię nikomu o tym powiedzieć nikt nie wie o tym wszystkim co tu napisałam boję się komukolwiek powiedzieć niepotrafiłabym temu komuś spojrzeć w oczy.Jestem pesymistką,jestem raczej nieśmiała i raczej ciężko jest mi nawiązywać kontakty,nie potrafię normalnie rozmawiać z kimś nowym w otoczeniu bo boję się zrobić z siebie idiotkę więc przeważnie nic nie mówię jestem raczej cichą osobą z jednej strony niewidzialną a z drugiej strony jest we mnie takie pragnienie pokazania się światu chęć szokowania pokazania tego że jestem inna,oryginalna?-sama nie wiem mając takie myśli jestem zupełnie inną osobą jakbym to nie była ja tylko ktoś inny w moim ciele i nie odczuwam przykrych ani negatywnych uczuć wydaję się być taka wesoła beztroska...w pewnym sensie traktuję to jak maskę którą przybieram ale to nie jest tak że zakładam ją kiedy chcę ona sama ze mnie że tak powiem wychodzi kiedy zechce ale jest tak tylko przez krótki czas potem znów powraca smutek tak jest co jakiś czas na zmianę ciągła huśtawka nastrojów i zachowań-sama siebie nie rozumiem...Powiem jeszcze że ja ciągle żyję przeszłością ciągle widzę stare błędy choćby najmniejsze najbardziej błahe których nie mogę naprawić i ciągle myśle o przyszlości która martwi mnie coraz bardziej ciągle po głowie chodzi mi tylko jedna myśl że moja przyszlość nie przyniesie mi nic dobrego.Oprócz tego że od tak dawna się tnę mam myśli samobójcze nieraz o tym myślałam nawet planowałam i próbowałam się raz zabić połykając sporą ilośc tabletek niestety nic mi się nie stało...od tamtego momentu zdarzały mi się eksperymenty z alkoholem i innymi rzeczami np popijałam nim jakieś tabletki nie patrząc na konsekwencje tylko czekając co się stanie bo nie mam nic do stracenia,ciągle czuję się smutna rozżalona niepotrzebna nikomu niekochana i mam poczucie winy przepraszam za wszystko ktoś mi kiedyś powiedział że przepraszam ciagle za najmniejszy błąd jakbym przepraszała za to że istnieję chyba jest w tym jakieś ziarno prawdy.Starałam się napisać jak najwięcej i najlepiej jak umiałam,wiem jednak że dośc chaotycznie,nie bardzo mogę się skupić także z góry przepraszam za wszystkie błędy i czekam na odpowiedź mam szczerą nadzieję że będzie pan mógł mi pomóc.
Zapomniałabym napisać że robiłam test na depresję becka,nie wiem na ile można wierzyć temu testowi ale wyszło mi 33 punkty...
Czekam na pańską odpowiedź gdyby pan mógł prosiłabym bardzo o napisanie do mnie na maila apokalipse_sang@wp.pl z góry bardzo panu dziękuję

Anonimowy pisze...

nie mam na nic siły ciężko jest mi chociażby wstać z łóżka i się ubrać.nie wiem co ze mną jest nie tak co się ze mną dzieje licze na to że pisząc tu będzie mi pan mógł jakoś pomóc coś poradzić ponieważ zaczynam się sama naprawdę martwić a niestety nie potrafię nikomu o tym powiedzieć nikt nie wie o tym wszystkim co tu napisałam boję się komukolwiek powiedzieć niepotrafiłabym temu komuś spojrzeć w oczy.Jestem pesymistką,jestem raczej nieśmiała i raczej ciężko jest mi nawiązywać kontakty,nie potrafię normalnie rozmawiać z kimś nowym w otoczeniu bo boję się zrobić z siebie idiotkę więc przeważnie nic nie mówię jestem raczej cichą osobą z jednej strony niewidzialną a z drugiej strony jest we mnie takie pragnienie pokazania się światu chęć szokowania pokazania tego że jestem inna,oryginalna?-sama nie wiem mając takie myśli jestem zupełnie inną osobą jakbym to nie była ja tylko ktoś inny w moim ciele i nie odczuwam przykrych ani negatywnych uczuć wydaję się być taka wesoła beztroska...w pewnym sensie traktuję to jak maskę którą przybieram ale to nie jest tak że zakładam ją kiedy chcę ona sama ze mnie że tak powiem wychodzi kiedy zechce ale jest tak tylko przez krótki czas potem znów powraca smutek tak jest co jakiś czas na zmianę ciągła huśtawka nastrojów i zachowań-sama siebie nie rozumiem...Powiem jeszcze że ja ciągle żyję przeszłością ciągle widzę stare błędy choćby najmniejsze najbardziej błahe których nie mogę naprawić i ciągle myśle o przyszlości która martwi mnie coraz bardziej ciągle po głowie chodzi mi tylko jedna myśl że moja przyszlość nie przyniesie mi nic dobrego.Oprócz tego że od tak dawna się tnę mam myśli samobójcze nieraz o tym myślałam nawet planowałam i próbowałam się raz zabić połykając sporą ilośc tabletek niestety nic mi się nie stało...od tamtego momentu zdarzały mi się eksperymenty z alkoholem i innymi rzeczami np popijałam nim jakieś tabletki nie patrząc na konsekwencje tylko czekając co się stanie bo nie mam nic do stracenia,ciągle czuję się smutna rozżalona niepotrzebna nikomu niekochana i mam poczucie winy przepraszam za wszystko ktoś mi kiedyś powiedział że przepraszam ciagle za najmniejszy błąd jakbym przepraszała za to że istnieję chyba jest w tym jakieś ziarno prawdy.Starałam się napisać jak najwięcej i najlepiej jak umiałam,wiem jednak że dośc chaotycznie,nie bardzo mogę się skupić także z góry przepraszam za wszystkie błędy i czekam na odpowiedź mam szczerą nadzieję że będzie pan mógł mi pomóc.
Zapomniałabym napisać że robiłam test na depresję becka,nie wiem na ile można wierzyć temu testowi ale wyszło mi 33 punkty...
Czekam na pańską odpowiedź gdyby pan mógł prosiłabym bardzo o napisanie do mnie na maila apokalipse_sang@wp.pl z góry bardzo panu dziękuję

Wiktor (victor) pisze...

droga apokalipse_sang. dziekuje za szczegolowy opis. nie jest w ten sposob mozliwa pelna ocena Twego stanu psychicznego, jednak z opisu wynurzaja sie dla mnie przynjmniej 2 rzeczy. depresja jest bardzo silnie prawdopodobna i to nie tylko w zwiazku z wysokim wynikiem w tescie Becka, ale z tym co opisujesz. dodatkowo podejrzewam u Ciebie tzw osobowosc emocjonalnie niestabilna (z pogranicza - borderline), wspolistnienie depresji i tej osobowosci jest dosyc czeste i sporo z Twoich zachowan zgadza sie z opismi tego typu pacjentow. w obydwu przypadkach mozesz otrzymac pomoc, nie obedzie sie jednak bez wizyty u lekarza, najlepiej psychiatry, gdyz mozesz poczuc sie duzo lepiej pod okiem specjalisty. warto nie odkladac tego na pozniej, gdyz jest prawdopodobne, ze bedziesz czula sie gorzej i miala mniej energi aby poprosic o pomoc. pzdr

Ann pisze...

Witam serdecznie. Mam problem sama ze sobą. Mam prawie 27 lat, męża marynarza oraz 2 dzieci. różne mialam etapy w życiu,nawet depresje którą leczyłam farmakologicznie. teraz dzieją sie ze mną dziwne rzeczy. gdy mąż wypływa bardzo boje się być sama. cierpię na bezsennosc(leki dostepne bez recepty nie działają). boje sie nocy-bo mam wrazenie,ze ktos chodzi po mieszkaniu. czesto wali mi serce-nie moge tego opanowac. do tego wszystkiego zaczełam sięgać po alkohol bo to on mnei najlepiej usypiał. postanowiłam przerwać to-bo czuję,ze mnei wciąga. mam pcozucie beznadziejności. jestem bardzo samotna-i pewnie z tego wynikają moje klopoty-ale jak je rozwiązac? czy są mi potrzebne jakieś leki bym nie odczuwala tych lęków i stresu? bywają momenty w ktorych nawet nei chce mi sie wychodzic z domu-mam niechęć do ludzi. mam natrętne myśli o tym,ze mojemu mężowi moze się coś stać.jest duzo starszy ode mnie-no i ciagle lata samolotami itp. generalnie nie mogę sobie dac rady sama ze sobą. mam male dzieci-muszą miec normalną mame. proszę o poradę. zapewne uda mi sie dopiero za 2 meisiace pojsc do psychiatry. pozdrawiam

Wiktor (victor) pisze...

droga ann. depresja, problemy ze snem i zaburzenia lekowe maja podobne podloze, niestety alkohol nie pomaga a nawet pogarsza sprawe. jesli musisz oczekiwac tak dlugo na psychiatre wybierz sie do lekarza rodzinnego, powinien rowniez cos pomoc. dlugofalowo pomocna jest psychoterapia i to kombinacja lekow i psychoterapii jest najskuteczniejsza. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam nie wiem czy dobrze trafilam ale chcialabym sie dowiedziec czy jest normalna rzecza gdy sie boje wyjsc sama mam wrazenie ze dookola ktos jest. Boje sie tez ze lada dzien chwila moge stracic bliskie mi osoby. Ponadto boje sie sama spac co jest spowodowane tym ze nie moge wybudzic sie ze snu nie moge oddychac ruszyc sie krzyczec...

Anonimowy pisze...

Witam,

Mam 19 lat, od dzieciństwa zmagam się z czymś czego nie potrafię dokładnie określić.. Trudno mi powiedzieć dokładnie kiedy to wszystko się zaczęło, ale pamiętam pewnie sytuacje z tym związane już ze szkoły podstawowej. Jest to lęk, obawy przed pewnymi sytuacjami społecznymi. Z początku wydawało mi się, że to zwykła nieśmiałość. Z czasem zdałam sobie jednak sprawę, że ma to jakieś głębsze podłoże i w znacznym stopnia utrudnia mi moje codzienne życie. Ponad to, zaczynam zauważać, że czasem nieświadomie, dostosowuje do tego „lęku” moje plany na przyszłość, życie towarzyskie i uczuciowe.
Odczuwam nagłe przypływy stresu, nad którym nie mogę zapanować (wiąże się on z drętwieniem mięśni, potliwością, drgawkami, zaburzeniami mowy) gdy znajduję się sama w nieznanym mi towarzystwie. Przykładem jest nawet zwykła jazda autobusem lub przejście przez centrum handlowe pełne obcych mi ludzi. Mam wrażenie, że moje zachowanie jest nienaturalne, że wyróżniam się spośród tłumu. Nie jestem w stanie publicznie jeść i pić. Gdy ktoś kto jest mi nieznany lub ktoś na kogo opinii mi zależy patrzy na mnie, gdy mam spożyć posiłek, nie jestem w stanie tego zrobić. Przez to mam wrażenie, że ludzie traktują mnie jako osobę zachowującą się nienaturalnie. Próbowałam powiedzieć bliskiej mi osobie o tych trudnościach lecz nie znalazłam zrozumienia. Staram się zawsze o przyjaciół i mężczyzn pewnych siebie, przy których i ja nabieram pewności, lecz gdy jestem zmuszona być sama w jakimś owym otoczeniu, nie umiem zachować spokoju. Paradoksem tej sytuacji jest to, że w gronie swoich przyjaciół czy w szkole jestem uważana za osobę lubianą i pewną siebie. Mimo iż jestem atrakcyjna wizualnie, mam ciągłe skłonności do porównywania się z innymi. Przez obawy przed tym że zostanę nieakceptowana lub uznana za „nienormalną” staram się unikać sytuacji gdy wychodzę sama. Teraz czeka mnie wyjazd na studia i nowe środowisko. Z tego powodu miewam stany depresyjne, ponieważ wiem jak będzie mi trudno. Czuje się bezsilna wobec tego problemu i nie wiem jak mam sobie sama z tym poradzić. Proszę o pomoc.

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. musialbym wiedziec troche wiecej na temat tego dlaczego obawiasz sie wyjsc. na pewno powinnas z kims porozmawiac jesli utrudnia Ci to zycie. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

droga 19-latko. to co opisujesz nalezy do kregu zaburzen lékowych. najlepsze efekty osiaga sie tutaj psychoterapia, a wiec terapia rozmowa, czasami pomocne sa rowniez leki stosowane w depresji. wybierz sie do lekarza rodzinnego aby ustalic jaka pomoc dostepne jest w Twojej okolicy. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam!
Zaczne bez owijania w dzieciństwie byłam molestowana od półtora roku to wszystkie wspomienia wróciły. Boję siemieć dzieci i zabroniłam sobie tego Obiecałam ze nie będę miała dzieci, w obawie że mogę coś im zrobić. Ale życie dla mnie bez dzieci jest końcem zycia. Od półtora roku nie wychodzę z domu jak tylko po pieczywo. Nie mam znajomych, zwolniłam sie z pracy bo po co sie starać odkładać pieniądze na ślub z partnerem jak i tak nue bede mieć dzieci. Nie chce szukać byle jakiej pracy bo w takiej pracowałam zawsze byłam poniżana przez szefową przy ludziach publicznie. Wiem że gdybym umarła nic by sie nie zmieniło nikt by nie zatęsknił,a może bym podarowała komuś życie. Najlepiej nieodzywała bym si do nikogo. Zamknęłam się w sobie, myślałam jż o oddaniu się do spzitala psychiatrycznego, al mam wątpliwości. Kilka lat temu chłopak koleżanki zakochał sie we mnie i tak jesteśmy razem do dziś ale wtedy kiedy się to działo nie było dobrze zastraszała mnie nastawiła blisko 50 osób przeciwko mnie były różne sytuacje, mówiła ze jest z nim w ciaży manipulowała wszystkimi. I zaostałam sama tylko z miom partnerem bez znajomych, Strasznie była wtedy próbowałams ie zabić w dziecinńswtie też i jakieś półtora roku temu także była taka próba. Nikt o niczym nie wie, tylko mój partner on chyba jest tym przytłoczony. Nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim co mnie spotkało jestem taka samotna. przstałam życ bo nie ogę mieć dzieci bo winię sie za to co robiła była mojego partnera, zaspyiam z myślą o smierci i z taką myślą sie budzą zastanawiając sie jak przezyć kolejny dzień który nie ma sensu.
poszę o cokolwiek! Poradę pomooc czy coś coś co da mi ukojenie. Nie mam już siły
pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

dołączę jeszcze wynik Wg SKALI DEPRESJI BECKA
[AD]
[AD]
Z przeprowadzonej ankiety uzyskałeś wynik 50 punkty
Wg skali Becka wynik ten oznacza, że:
masz depresję ciężką jestem tąod molestowani to mój email kasiulaf22@wp.pl przepraszam za zawracanie głowy

Wiktor (victor) pisze...

droga kasiulaf22. z tego co opisujesz i z punktacji w skali Becka wynikaloby, ze cierpisz na ciezka depresje. to czy potrzeba by Cie bylo przyjac do szpitala musialby ocenic lekarz psychiatra, byc moze moglabys byc leczona w przychodni, nie da sie tego tak ocenic. wazne abys wiedziala, ze mozna Ci sporo pomoc. idealna bylaby kombinacja lekow przeciwdepresyjnych z psychoterapia tak aby przedyskutowac to co stalo sie w przeszlosci i nauczyc cie radzic sobie z terazniejszoscia. mocno polecam wybrac sie do lekarza, bo nie musisz czuc sie tak jak teraz a mozesz znacznie lepiej. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam serdecznie, chciałabym prosić o pomoc. Mój mężczyzna ma ciężką depresję. Nie wiem jak mu pomóc. Nie może się udać do psychiatry ponieważ wtedy skreśli swoją karierę jako strzelec sportowy. Nie wiem do kogo się zwrócić o pomoc. On odrzuca wszelkie moje propozycje pomocy i zabrania komukolwiek o tym mówić. Problem jest poważny (nieudana próba samobójcza). Będę bardzo wdzięczna za wskazówki.Anna

Wiktor (victor) pisze...

droga Anno. sprawa rzeczywiscie wyglada na powazna, jakakolwiek kariera nie ma przyszlosci jesli ktos popelni samobojstwo i w tym przypadku uzasadniona jest ocena partnera wbrew jego woli, gdyz potencjalnie sprawia zagrozenie dla swojego zycia/zdrowia. jesli partner ma ciezka depresje to i tak nie moglby kontynuowac kariery przed podjeciem leczenia, skontaktuj sie prosze z lekarzem rodzinnym, lub jesli uwarzasz, ze sprawa jest pilniejsza z lokalnym szpitalem. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam!
Mam problem z chorą siostrą, w tym roku w lipcu kończy 18 lat. Od jakies 4lat co chwila przebywa w szpitalach psychiatrycznych, ale nie ma zdiagnozowanej żadnej choroby. Jedyne co to epilepsje. Jak miała 1-2lata (niepamiętam dokladnie) spadła z około 2m a na nią belki z donniczkami. Od strony mamy jest 2braci opóźnionych w rozwoju. Jest ona bardzo agresywna zwłaszcza jak nie dostanie tego czego chce (potrafi bić sie z mamą w sklepie, wyzywać ją, niszczyć wszystko, w domu wybija szyby, kiedyś brała nawet noże raz dźgneła siostre ale nic poważnego sie nie stało) a czasem potrafi podejść do młodszego brata i uderzyć go w twarz za nic. Ma czasami zboczone odruchy sama ściąga majtki albo chce dotknąć innych w intymne miejsca. Jest ona bardzo gruba i cały czas tyje. Jest opóźniona nie pisze nie czyta praktycznie nic nie umie. W tamtym roku miała operacje na trzustke przez te jej obżarstwo. Za jedzenie kiedyś uderzyła sąsiadke. Mama wychowuje ją i jeszcze czworo młodszego rodzeństwa, ja już z nimi nie mieszkam. Widze, że jest coraz gorzej, mama nie daje rady, ale nie chce się do tego przyznać. Namawiam ją aby chora siostre oddała do zakładu dla chorych, ale upiera się że nie. Wiem że siostra jeszcze troche i znów wyląduje w szpitalu z problemami z brzuchem bo już się żali na ból, a do tego ona tylko je frytki i wszystko co nie zdrowe, żadnych warzyw czy owoców. Tym razem może już nie być tak dobrze jak w tamtym roku, choć i wtedy lekarz powiedział że było bardzo ciężko i prawie umarła. A wtedy ważyła z10-15kg mniej może i 20 bo teraz cały czas nabiera kg. Martwie się i nie wiem co robić. Chciałabym także dowiedzieć się co jej dokładnie jest. Bardzo proszę o pomoc.
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Witam,
jestem absolwentka liceum ogolnoksztalcacego i chcialabym zaczac studiowac medycyne. Tylko od kilku lat choruje na schizofrenie (ostatni nawrot choroby byl rok temu), jestem pod kontrola lekarza psychiatry i biore leki. Czy jest jakakolwiek szansa, ze lekarz medycyny pracy wystawi mi zaswiadczenie ze moge studiowac kierunek lekarski? Jesli tak, to gdzie sie zglosic? Widzialam, ze wczesniej byl podobny komentarz ale od studenta 3 roku medycyny na temat kontynuacji studiow Czy moja sytuacja jest podobna? Czy cos sie zmienilo przez kilka lat w tej kwestii?

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. z tego co mi wiadomo nic sie nie zmienilo, duzo zalezy od tego jak przebiega Twa choroba, jak czesto sa nawroty itd, ale raczej nie powinno byc problemu aby studiowac medycyne. warto abys wiedziala, ze studia sa wymagajace i czesto stresujace i nie koniecznie 'dobre' dla twego zdrowia psychicznego, ale jesli jestes gotowa podjac sie wyzwania to zycze powodzenia. zapewne lekarz medycyny rodzinnej bedzie chcial jakies zaswiadczenie od Twego psychiatry, wiec warto z nim o tym porozmawiac. pzdr

Wiktor (victor) pisze...

droga anonimie. niestety takie zachowanie jakie opisujesz u swojej siostry moze wynikac z roznorodnych przyczyn, byc moze doznala uszkodzenia mozgu gdy byla mlodsza, moze wynika to z epilepsji lub jest oddzielnym problemem. nie bardzo rozumiem dlaczego operacja wynikala z obzarstwa? musisz szczerze porozmawiac z mama i jesli nie daje sobie rady to porozmawiac z opieka spoleczna na temat tego jak pomoc jest dostepna. pzdr

aannaa28 pisze...

Witam
Mam problem - od 2 lat z przerwami pale marichuane prawie codziennie, do tego od dwoch miesiecy mam zalecenie od psychiatry aby brac stimulotion i hydroxyzinum. co sie dzieje jesli zazywam leki i pale? wiem ze musze pzestac i powiedziec a tym na terapii ale...prosze o pomoc czy mi nie zaszkodzi taka mieszanka? jak do tej pory oprocz pierwszego razu kiedy to byl okropny zjazd- leki, poty, przspieszenia tetna, trudnosci w oddychaniu, wzrost temperatury...prosze o odpowiedz.

mrok pisze...

Czy przyjmowanie jednocześnie efektinu i permazyny mogło mieć wpływ na objaw czarnego języka.Nadmieniam ze w tym okresie paliłem ok.25-30 papierosów dadziennie oraz piłem ok 5 kaw.Po zmianie leku na olanzapine w okresie ok 2 tygodni w/w objaw ustąpił,przy czym nie zmiejszyłem ani palenia ani picia kaawy.Bardzo proszę o wyjasnienie

Wiktor (victor) pisze...

droga aannoo28. odpowiadam po dlugim czasie, ale byc moze pomoze to innym. mieszanie wymienionych lekow z marichuana moze spowodowac skumulowanie sie ich uspokajajacego wplywu. dodatkowo niektore gatunki marichuany, zwlaszcza te zawierajace duze ilosci thc negatywnie wplywaja na stan psychiczny potrafiac wywolywac stany psychotyczne. zawsze warto przyznac sie lekarzowi do tego jakich substancji sie uzywa, czy beda to leki ziolowe czy mocnenarkotyki, ma to duze znaczenie zwlaszcza w psychiatrii. pzdr

Anonimowy pisze...

witam pomóżcie !!!!
mam sąsiada który jest psychcznie chory powiniensię leczyć ale po m-cznym pobycie w szpitalu za przestał brać leki, i jest nie doźniesienia od rana do późnej nocy i to codziennie wyzywa ( bluźni) ma urojenia ,że ktoś wchodzi mu do domu i wszystko niszczy,a to znowu że mu kradną i z tego co się domyślam chodzi o moją rodzinę , ja już mam dosyć wysłuchwania bluźnierstw mam synka który nie jest przyzwyczjony do wysłchwania takich słow , a to jest nie doźniesienia,rodzina od niego się odsunęła, nie chcą mieć z nim nic wspólnego. czy taki ktoś nie powinien byc zamknięty , na razie krzyczy w domu ale moje dziecko boi się wyjść na podwórko, te krzyki wyzwiska są bardzo uciążliwe on ma taki donośny głos ,czasami nikt nie odzywa sie u niego czy też u nas a on krzyczy żeby zamknąć ryja , ale to tylko namiastkatego co się dzieje czasami nie wytrzymuję i dzwonię na policję ale wtedy to on jest bardzo grzeczny i to on nie jest winnien tylko ktoś

Wiktor (victor) pisze...

drogi anonimie.
jezeli telefony na policje nie pomogly to polecalbym sie skontaktowac ze szpitalem. nie jestem pewien czy pana sasiada odwiedza jakas druzyna/pielegniarka srodowiskowa, bo to bylby pierwszy punkt kontaktu. nie wiem, jak to dziala w Polsce, bo w Wielkiej Brytanii policja zawozi kogos do szpitala w celu oceny psychiatrycznej, jesli zachowuje sie w podobny sposob, moze potrzebujesz udokumentowac to co sie dzieje, aby kogos przekonac. pzdr

Anonimowy pisze...

Moje drugie ja przekracza granicę, a ja nie potrafię tego powstrzymać. Moim problemem są tzn przeze mnie "napady". Jest to wybuch agresji, krzyków, najczęściej samookaleczenia się lub też bicia drugiej osoby. "Napady" występują tylko przy jednej osobie. Przy moim chłopaku, którego bardzo kocham, który mnie kocha, potrafię planować z nim całe życie. Jest to pierwsza osoba w moim życiu, która nie uciekła ode mnie. Od małego dziecka moi "przyjaciele" mnie zostawiali. Popadłam w anoreksje, przez 4 lata się z nią męczyłam, w końcu uciekłam w alkohol, ale on też nie pomógł, następnie zaczęłam ćpać. Ćpanie było jedynym ratunkiem od wszystkiego co mnie otaczało. Ale to też pomoc na krótka chwile, Bawiłam się wtedy uczuciami innych. Łatwiej mi tak było, nie mogłam się do nikogo przywiązać. Miałam zakodowane, że te osoby mnie i tak potem zranią, zostawią. Poddałam się. Chciałam się zabić. Czułam się na przegranej pozycji. I wtedy go poznałam. Narkomana, który miał problemy w domu, dawał sobie w żyły, ale zarazem był uroczy. Zakochałam się w osobie, która powiedziała, że i tak odejdzie. Czułam więc się bezpiecznie. Ale on został, przestał dawać sobie w żyły("dla mnie"), poprawił stosunki rodzinne, potem gdy już miało być tak pięknie przyszły moje "napady". On ich nienawidzi. Dlatego cały czas mówi, ze boi się mi mówić niektórych rzeczy bo wie, że wybuchnę. Ma rację, mimo że nie umiem tego przyznać głośno, za to nienawidzę się jeszcze bardziej. To, że on przede mną tyle ukrywa sprawia, ze robię się nieufna, wiele razy mnie okłamał, może też bał się mówić wtedy prawdę. Załatwiłam sobie nawet relanium. Kiedyś chciałam je po to aby w końcu zejść z tego świata. Teraz pragnęłam się uspokoić. Pierw wzięłam pół tabletki, ale jakoś nie podziałało. Całą tabletkę. Nic, dalej złość, krzyki, okaleczenie się. Próbuje znaleźć wytłumaczenie czemu krzywdzę osobę na której mi zależy. Nie umiem. Ojciec, który odszedł do innej jak miałam 4 lata? Nie to nie to. Dziadek, który jest alkoholikiem? Już dawno to wyeliminowałam. Nie umiem znaleźć niczego przez co taka jestem. Może już po prostu nienawiść do samej siebie sprawiła, że jestem taka. Nie umiem się cieszyć zbyt długo niczym. Może nawet mam jakąś małą depresję. Chciałabym wiedzieć co się ze mną dzieje i jak naprawić to. Nie wytrzymuje już tego. Mam wspaniałą matkę, ojczyma który ją kocha. Braci, z którymi jest jak zawsze różnie. I chłopaka, z którym jestem 1,5 roku. Ale i tak widzę tylko to jak bardzo ich ranię. Nie chce ich już ranić. nie chce ranić siebie. Proszę pomóż mi.

Wiktor (victor) pisze...

Droga anonimie.
wiele z tego co opisujesz wskazuje na tzw osobowosc emocjonalnie niestabilna albo borderline (z pogranicza). aby pomoc osobom jak ty zazwyczaj najskuteczniejsza jest psychoterapia, najbardziej tzw DBT i mindfullness based therapy. bardzo upraszczajac opiera sie to na tym aby zdawac sobie sprawe co powoduje u Ciebie takie emocje i pozniej 'napady' i polecalbym poszukac psychoterapeuty doswiadczonego w takim zakresie terapii. pzdr

Anonimowy pisze...

Witam.
Piszę by przedstawić swoją osobę mniej więcej, i problemy z jakimi mam do czynienia. Około 3 lata temu, po spożyciu pewnej używki, którą to tak wszyscy sobie zachwalają iż jest nieszkodliwa a nawet pomaga, doznałem coś jakby oderwania się świadomości od ciała. Obraz który widziałem był pod postacią "slajdów" i czułem się obcy w swym ciele. Problemu by nie było, gdyby nie nawracało to uczucie przez około parę tygodni. Najczęściej gdy nie skupiałem się na niczym. Odczuwałem wtedy jakby moja świadomość odrywała się od ciała. Towarzyszył temu oczywiście lęk. Po jakimś czasie stopniowo ustawało. Oczywiście później już nie kosztowałem tego "ekstraktu" Około półtorej roku temu doznałem czegoś dziwniejszego i zarazem nieprzyjemnego. Pewnego dnia po piciu alkoholu (nie będę ukrywał że były to większe ilości) obudziłem się rano z "kacem". Lecz gdy kac minął, poczułem nagły lęk, strach niczym niespowodowany. Następnie dziwne uczucie ciepła wypływające z tyłu głowy i rozlewające się w ręce i nogi. Obraz stawał się wtedy biały. Moja reakcja zawsze była taka sama. Szybko starałem się znaleźć coś co skupiło by moją uwagę. Zazwyczaj trwało to od kilku do kilkunastu sekund, i najczęściej gdy byłem nie wyspany, zmęczony lub znudzony. Lecz raz czułem po prostu jakbym umierał, ledwo stałem na nogach, a gdy lekarze zrobili mi ekg, i badanie krwi, nie dostrzegli nic dziwnego. Oczywiście przepisali mi jakieś leki na na "wyciszenie". Później było trochę lepiej, parę razy w tygodniu gdy kładłem się spać gubiłem rytm oddechu, wydawało mi się jakbym nie wiedział jak się oddycha, musiałem się skupiać na tym. Lecz najgorsze było to, że gdy miałem te "ataki", to nie mogłem nikomu nic powiedzieć, gdyż wszystko dookoła wydawało mi się nierealne. Teraz tylko sporadycznie zdarzy mi się że lekko odczuję któryś z wymienionych wyżej objawów. Chociaż ostatnio, niezależnie czy jestem w domu czy gdzieś wśród ludzi, ktoś wypowie jakieś słowo i trafia ono do mnie w taki sposób, że słyszę je tak jakby w głowie, i wcale nie musi ta osoba być blisko mnie. Nawet gdy w łóżku leżę na prawym boku, rzadko, ale bywa że słyszę jakby ktoś powiedział właśnie do mnie jakieś słowo. Oczywiście dezorientuje mnie to. Tak to mniej więcej wygląda. A jeśli chodzi o mnie to jestem raczej aspołeczny, nie lubię zatłoczonych miejsc, nie lubię gdy ktoś próbuje wejść ze mną w bliższy kontakt niż podanie dłoni, czuję się wtedy bardzo nieswojo. I w tym miejscu proszę o poradę, czy też po prostu przedstawienie tego oczami specjalisty. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Jeszcze do swojego postu powyżej dopiszę, że gdy półtorej roku temu zaczęło mi się to "dziać", wszystkie wydarzenia z mojego wcześniejszego życia są dla mnie teraz bez treści emocjonalnej. Tak jakbym zaczął na nowo zapominając o tym co było. W ogóle teraz rzadko kiedy odczuwam emocje, a szczęście to już naprawdę bardzo sporadycznie.
Dodając, mam 21 lat.
Pozdrawiam ponownie, Anonimowy

Anonimowy pisze...

Przepraszam że tak post pod postem nabijam, ale może to jeszcze pomoże w jakimś stopniu w analizie. Gdy właśnie półtorej roku temu zaczęły mi się te stany, przez około 5 dni nic nie jadłem, nawet wodę ciężko było mi pić. Czułem jakby cała energia z mojego ciała przechodziła na żołądek, który ciężko pracuje i mnie "zamula". A gdy za bardzo go "zamuliłem", to następowały ataki które wcześniej wymieniłem. W sumie przez pierwsze 2 miesiące schudłem około 13 kg. Później powoli powracałem do normalności, chociaż do dzisiaj zostało mi to że nie mogę jeść tak jak dawniej, czyli "syto".
Jeszcze raz przepraszam za te 3 posty 1 pod drugim.

Marta pisze...

Witam Panie doktorze:) Bardzo prosze o porade, gdyz moje zycie przypominalo dotychczas gehenne a ja czuje sie zupelnie bezsilna i nie wiem juz do kogo sie udac. Na ostatnim roku studiow moja pani doktor pierwszego kontaktu przepisala mi zoloft, gdyz uskarzalam sie na spadek energii i zimne konczyny. Po odstawieniu leku na wlasna reke mimo poprawy po ok. 3 miesiacach wystapily bardzo dziwne objawy, dzis podejrzewam, ze byly to skutki odstawienne leku. Byly to mianowicie zupelna utrata aktywnosci zyciowej, ciezkie stany psychiczne. Lek dostalam na probe, z szuflady i nie wiedzioalam, ze nie wolno go odstawiac na wlasna reke. Nie przystapilam nawet do egzaminu, gdzy nie bylam w stanie sie na niego nauczyc. Lekarz psychiatra do ktorego wyslali mnie rodzice nie mogl poczatkowo postawic diagnozy. Po kilku miesiacach stwierdzil, ze nie jest to schizofrenia, ale nei powiedzial, co to za choroba. Po przerwaniu leczenia doszedl do wniosku, ze jest to jednak ta choroba. Potem trafilam do lekarza, ktory uznal, ze jest to depresja i zaden lekarz nie powinien wmawiac mi schizofrenii.

Marta pisze...

. Dostalam effectin er. Ten lek tez odstawilam, po czym czulam sie jakbym dostala rozdwojenia jazni. Zaczelam wyrzucac rzeczy, sciagalam zegary, gdyz mi przeszkadzaly, w koncu poprosilam, zeby zawiezc mnei do szpitala, gdyz potwornie bolalo mnei cale cialo. W szpitalu zaaplikowano mi jakis lek, po ktorym przewrocilam sie na glowe a takze wykrecalo mi nogi, rece oraz jezyk. EEg bylo bardzo zle. Podejrzewano guz, tetniak, gdyz bylo to "potencjalne ognisko w mozgu". Mialam zrobiony rezonans oraz tomograf. Badanei wykazalo zanik mozdzku. Czy mozliwe jest, by leki wywolaly te objawy? Do czasu pierwszego pobytu w szpitalu nie mialam urojen ani omamow oraz glosow, dopiero po lekach, ktore tam dostalam wystapily wszystkie objawy osiowe schizofrenii - m.in. glosy. Co moze wydac sie jeszcze wazne - w czasie studiow mialam zdiagnozowana silna anemie oraz poczatek wrzodow, helicobacter jelito wrazliwe. Po odstawieniu zoloftu zaczely sioe silne bole brzucha, zemdlalam raz w tramwaju i trafilam do kliniki wojskowej. Mialam robiona gastroskopie, ktora nic nei wykazala. Niedanwo badania wykazaly niedoczynnosc tarczycy.

Marta pisze...

Na pierwszym roku studiow wystapila nerwica lekowa wywolana silnym stresem, wiec udalam sie wtedy do psychiatry po raz pierwszy i prywatnei. Lekarz zalecil mi xanax. Obecnie stan jest w maire stabilny, ale wlasciwie moje zycie nie przypomina w zadnym procencie tego, jakie prowadzilam kiedys. Zamknelam sie w domu, stracilam chec do zycia, przezylam tyle cierpienai, ze normalny czlowiek nie jest w stanie sobie tego wyobrazic. Na roznych forach i stronach internetowych sledze informacje o mojej chorobie. Stwierdzam, ze takie objawy jakie mam sa tez objawami boreliozy, chlamydii, candidy oraz tarczycy. Wynik z chlamydii jest prawidlowy. Wynosi -2, wynik z tarczycy jest juz w normie, pozostalych nie robilam, gdyz sa drogie a ja do tej pory nei dostalam renty.Nasuwa sie kilka waznych pytan, na ktore nie dostalam od zadnego lekarza odpowiedzi. Czy pierwsze antydepresanty mogly doprowadzic do uwydatnienia objawow, ktore potem uznano za schizofrenie? Czy leki, ktory otrzymalam w szpitalu, czyli clopixol 100mg jednorazowo, clopixol 75mg/d, olzapin 5mg/d - 4 dni, akineton, clonazepam, imovane mogluy wywolac glosy? Mialam juz chyba wszystkie skutki uboczne lekow, gdyz bardzo zle je toleruje.

Marta pisze...

Lekarze twierdza, ze bede musiala leczyc sie do konca zycia, a ja sobie takiego zycia po prostu nei wyobrazam. Przepraszam za tak chaotyczna wywpowiedz, ale nie sposob wszystkiego, co zdarzylo sie przez ostatnie 6 lat sobie przypomniec i porzadnie usystematyzowac. Jestem zalamana i nie widze zadnych persopektyw na dalsze zycie, chociaz dopiero przekroczylam 30 rok zycia. Prosze o postawienie diagnozy, poniewaz mam nadzieje, ze to byla pomylka lekarza i da sie wyleczyc ten stan obnizenia odpornosci psychicznej, z ktora zwrociilam sie do lekarza internisty i zwykla depresje doprowadzono do schiozofrenii. Z kolezanka ze studiow mialysmy podobne objawy ale ona trafila na lekarzy nie z prowincji, gdzie trafilam po studiach i jest juz szcesliwa mezatka z dzieckiem, a ja nadal jestem na tym samym etapie, bez perspektywy na normalne zycie i bez srodkow do zycia. Jedynym osiagneiciem jest obrona pracy magisterskeij po 5 latach od wystapienia objawow na najnizsza ocene, ale jednak. Bardzo prosze o porade. Marta

Wiktor (victor) pisze...

droga marto.
dziekuje za szczegolowy opis, chociaz musze przyznac, ze troche pogubilem sie w chronologii Twoich wydarzen.
Czy niedoczynnosc tarczycy zostala wykryta na poczatku? mogla ona odpowiadac za mala ilosc energii i zimne konczyny, jesli zaczeto leczenie na depresje bez sprawdzenia funkcji tarczycy to moglo ono byc nieskuteczne.
nie pomogly niestety Twoje odstawienia lekow, opisane objawy po odstawieniu zoloftu sa jak najbardziej zwiazane z przerwaniem leczenia, powinno sie go odstawic stopniowo zmniejszajac dawke i dopiero w pozniejszym czasie po poprawie.
trudno mi powiedziec czy mialas wtedy objawy, ktore moglyby pozwolic na diagnoze schizofrenii, z opisu wynika, ze pozniej jednak przewazaly objawy depresji.
Niestety przerwanie efectinu, tak jak doswiadczylas wiaze sie z jeszcze silniejszymi tzw objawami odstawiennymi i zapewne to spowodowalo Twoja hospitalizacje.
podanie clopixolu moglo spowodowac to, ze mialas 'powykrecane' cialo, jezyk etc
nie wiem z czego wynika zanik mozdzku stwierdzony w MRI, czy bylo to dalej badane? nie zetknalem sie z raportami, aby leki takie cos wywolywaly.
sama obecnosc glosow nie pozwala zdiagnozowac schizofrenii, musi to byc specyficzny rodzaj glosow i dodatkowo inne objawy, nie wiem tez o jakich urojeniach mowisz, czy opisal to jakis psychiatra?
czy dalej slyszysz glosy i wydaje Ci sie, ze ludzie Cie sledza?
tak jak wczesniej pisalem objawy, ktore mialas na poczatku mogly wynikac zarowno z niedoczynnosci tarczycy jak i z depresji.
leki, ktore dostalas nie powinny wywolac glosow, chyba, ze duze dawki i na krotki czas, ale raczej nie typowych halucynacji jak w schizofrenii.
z tego co piszesz tez nie wygladasz na typowa osobe cierpiaca na schizofrenie, chyba, ze dobrze leczona.
nie wiem czy w tym momencie przjmujesz jakiesz leki psychiatryczne?
jesli przyjmujesz wylacznie hormony tarczycy to pomimo dobrych wynikow, moze potrwac troche czasu az poprawi sie Twoje samopoczucie.
mozliwe tez, ze dodatkowo popadlas w depresje niezaleznie od niedoczynnosci tarczycy.

podsumowujac opowiedzial bym Ta historie, tak chronologicznie jak byloby mozna swojemu psychiatrze i on zadecyduje o ewentualnej zmianie leczenia.
tabletki na tarczyce owszem trzeba brac do konca zycia, ale jest wiele osob, ktore ma niedoczynnosc tarczycy.
leki psychotropowe lekarz moze rozwazyc ich odstawienie po jakims czasie i jesli odstawienie nie spowoduje pogorszenia stanu psychicznego to nie koniecznie musisz je brac do konca zycia.
pzdr

Anonimowy pisze...

Witam. Mam 2 problemy.
1-wszy z nich polega na tym, że kiedy coś robię to zmusza mnie coś do powtórzenia tego 4-8-16 razy. [np. odkładam książkę na stół, podnoszę ją znowu odkładam i tak wkółko] Nie wiem czemu się tak dzieje, nie umiem się powstrzymać żeby tego nie robić. Próbowałem nawet ale wszystkie próby na nic.
2-ugi problem. Chodzi o to co jest po śmierci, wiem że to związane z religią i z tym w co wierzę, ale kiedy mam już jakąś pewność lub pomyślę sobie że tak czy siak się nie dowiem co po śmierci próbóję o tym nie myśleć. Jendakże kiedy wykonuję jakąś czynność czuję niepokój i te myśli powracają, bardzo trudno jest mi je odrzucić a jak mi się uda to na krótki czas. Nie umiem być szczęśliwy mając takie myśli, one męczą. Tłumacze sobie cos w głowie ale to nie skutkuje. Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

witam. Mam bardzo powazny problem z ktorym nie moge sobie juz poradzic.moja mama choruje na schizofrenie juz od dluzszego czasu... do tego jeszcze dochodzi alkohol... Byla w szpitalu przez ponad dwa miesiace i wydawalo sie ze wszystko wraca do normy kiedy ona znowu siegnela po alkohol... Caly czas chodzi smutna przygnębiona nieobecna... Nie chce rozmawiac o swoich problemach nawet gdy wprost ja zapytam o czym w danym momencie mysli. Bierze leki nitrazepam gsk zolafren

relanium ale mam wrazenie ze one wcale nie pomagaja. nie ma na nic ochoty nie moze sie odnalesc w domu od kad wrocila za szpitala nie moze sie skupic na prostych czynnosciach domowych bo jak tlumaczy na lenistwo nie ma lekarstwa. No i od jakiegos czasu zaczela rowniez znowu siegac po alkohol w coraz wiekszej ilosc mimo ze od paru miesiecy juz nie pila. Co powinnismy zrobic jak mozemy jej pomoz bo juz nie mozemy zniesc jej cierpienia:( cierpimy razem z nia prosze o porade wskazowki :(

Anonimowy pisze...

moj znajomy ma zone ktora sie dziwnie zachowuje,nigdy nie pracowala,przytyla ok 100kg,nie dba o siebie,chodzi brudna,ciagle cos do siebie gada,duzo spi,wysluguje sie wszystkimi,poniza bije dzieci,gada im ze sie do niczego nie nadaja,ze jedna pojdzie do zakonu druga bedzie prostytutka,ciagle ich szantazuje,jak sie buntuja to straszy ze sie powiesi i lata z linka po domu,ma obsesje na punkcie telefonu,ciagle do nich wydzwania i pyta gdzie sa,ma napady szalu,rzuca przedmiotami,praktycznie ciagle ktos musi z nia byc,ona ma 40lat a wyglada na 60,czy to choroba psychiczna czy celowe zagranie,dodam ze ten pan chce rozwodu bo zyje z inna kobieta,prosze o odpowiedz na moj email fox25@vp.pl

april pisze...

mam pytanie dotyczace mojego 4 i pol letniego syna . od wczorak uwaza ,ze slyszy muzyke w ,,uszach''. jest o tym przekonany ,gdyz kaze mi jej posluchac . Nie wiem co mam o tym myslec? czy moze to byc choroba psychiczna? poza tym dziecko zachowuje sie normalnie. wczoraj mial lekka goraczke 37.4 ,ale dzis juz sie dobrze czuje i wciaz twierdzi,ze slyszy muzyke. Jest to muzyka (beat box) ktora wczesniej cwiczyl moj brat,czego moje dziecko bylo swiadkiem. prosze o rade

Anonimowy pisze...

Dobry wieczór Panie doktorze
To ponownie ja – ta od nie do konca zdiagnozowanej schizofrenii. Bardzo dziękuję za poradę i odpowiem na Pana pytania. Obecnie biorę Solian – 200 mg. Nie mam wrazenia, ze ktoś mnie śledzi, głosy to raczej natrętne myśli ale to jest trudne do zdefiniowania, bo te myśli nieraz nie mają związku z prawdziwym stanem rzeczy, więc nie wiem jak to zdefiniować. Są momenty, że te myśli są również całkiem normalne. Urojenia miały charakter chyba wielkościowy – chyba tak to się nazywa -wydawało mi się, że coś wynalazłam, że jestem kimś bardzo ważnym, albo, że będę niedługo bardzo bogata, muszę lecieć do USA, bo mówią o tym w telewizji. Moja pani doktor stwierdzila ostatnio, ze na jej diagnoze o schizofrenii mialo wpływ to, ze wydawalo mi się, ze np. kolezanka, która była w domu jakims sposobem wysylala do mnie mysli. Pani doktor twierdzi, ze te inne objawy wcale nie musza świadczyć o schizofrenii. Kiedy zglosilam się do niej i kolejny raz stwierdzilam, ze zle się czuje, powiedziala, ze musze się udac gdzie indziej, bo to nie sa sprawy psychiatrii – to jest wynikiem innych chorob być może. Tylko nie wiem do kogo mam się udac? Ostatnio dokucza mi zoladek, dostalam duspatalin od mojej pani doktor pierwszego kontaktu, ale to nie poprawilo zanadto sytuacji. Wynik z TSH wynosi 6, jest wiec podwyższony, FT3, FT4 i TPO sa w normie. Dodam, ze za każdym razem, gdy odstawialam leki natychmiast – zawsze wszystko wracalo, nikt do tej pory nie powiedział mi (choc moja doktor psychiatra pozwolila mi odstawic leki) nie powiedziala, jak to należy zrobic, by wyjsc z lekow bezpiecznie – nie narazic się na powrot choroby czy skutkow dzialania tych lekow. I tu mam jeszcze prosbe – być może pan doktor zna jakiegos psychiatre w Polsce, do którego mogłabym udac się na konsultacje z tymi opisanymi objawami – aby postawil wlasciwa dioiagnoze i dobral odpowiednie leczenie. Pochodze z Dolnego Slaska, ale jeśli to będzie możliwe – udam się do innego, dalej położonego wojewodztwa. Pozdrawiam i zycze szczesliwego Nowego Roku.
Marta

Anonimowy pisze...

Witam,

2-3 lata temu cierpiałam na chorobę, której nie zdiagnozowano. Nie chciałam kontaktować się z nikim, również z lekarzami, a nawet wtedy gdy miałam kontakt, nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć. Wtedy nie pracowałam i nie lubiłam wychodzić z domu.
Byłam trochę "w zastoju", wydawało mi się, że w ogóle nie myślę o niczym, nie chciałam jeździć środkami komunikacji miejskiej, zwłaszcza metrem. Często wysiadałam, bo wydawało mi się, że ktoś celowo robi mi na złość i chucha na włosy, albo dotyka mnie, szturcha. Często też zdarzało się, że myślałam, że ktoś "wskoczy mi do głowy". Bałam się, że jak spojrzę na tę osobę to wejdzie mi do głowy i zrobi bałagan w moich myślach a ja nie będę umiała potem żyć. Byłam przekonana, że osoba siedząca obok mnie nie jest człowiekiem i że nikt oprócz mnie nie wie, że ona chce mi wskoczyć do głowy. Czasami też widziałam na ulicy księdza albo kobietę, którzy, jak byłam przekonana, coś chcą mi przekazać i są tu tylko dla mnie.
Poza tym czasami po jedzeniu wydawało mi się, że zalęgną mi się robaki i wpadałam w histerię, rzadko wymiotowałam, ale nie potrafiłam wybić tych myśli z głowy i strasznie płakałam.
Czas zwalniał tempo, zwłaszcza w sklepach, przy kasach, w kolejkach, dosłownie widziałam jak moje ręce poruszają się wolniej niż zwykle, jak ludzie odwracają się w zwolnionym tempie.
Byłam w tym okresie bardzo agresywna, często myślałam o tym, żeby zrobić komuś krzywdę, wyobrażałam sobie, jak morduję moją matkę.
W końcu, poszłam do lekarza psychiatry, bo bałam się, że zrobię krzywdę mojemu psu. Lekarz powiedział, że mam chorobę afektywną dwubiegunową. Ja tak nie uważam, lekarz sam cierpiał na tę chorobę, ale ja nigdy nie miałam manii, apatia i depresja owszem, ale nie mania. Potem konsultowałam się z innym psychiatrą, który odrzucił tę teorię twierdząc, że miałam nerwicę.
Nie wiem co to za choroba, wiem, że trudno zdiagnozować to mailowo, ale czy to możliwe, że miałam o prostu depresję z psychozą?
Czasami boję się, że to wróci.
Pozdrawiam serdecznie prosząc o odpowiedź.

Anonimowy pisze...

Witam, chciałabym opisać sytuację mojej młodszej siostry, której stan zdrowia mocno ciąży całej rodzinie. Siostra ma 26 lat. Wszystko miało początek mniej wiecej za czasów Jej podstawówki -więc spory czas temu. Najpierw była przesadną pedantką, wszystko w pokoju poukladane pod linijkę, nienaganny porządek - karciła wszystkich za bałagan. Myła ręcę bardzo często i bardzo dokładnie. Potem zaczęły się natręctwa - mycie rąk w określony sposób, łapanie klamki np 3 razy przed faktycznym jej złapaniem itp. I tak się z roku na rok te objawy jedne nasilały, drugie pojawiały. W miedzy czasie ja sie wyprowadziłam z domu a Siostra została z rodzicami w 3-pokojowym mieszkaniu. Nie miałyśmy i nie mamy z Siostrą dobrych, siostrzanych kontaktów. Ja impulsywna i nerwowo reagująca na wszystkie dziwne zachowania Siostry. Ja mam męża i 2 dzieci. Ona zajęła mój pokój i urządziła tam sypialnie - w sumie zajmuje 2 pokoje. Z tym ze Jej pierwotny, większy pokój nie nadaje się do "pokazania". Teraz Siostra nie jest juz pedantką - jest bałaganiarą, nie dba o czystość ani w swoim pokoju ani w mieszkaniu, nie sprząta - Mama jest zmuszona sama sprzatac całe mieszkanie - oprócz Jej pokoju, gdyż do Jej pokoju "nie można wchodzić". Natręctwa już nie są tak "niewielkie". Teraz jak przechodzi przez próg to porusza stopami przed progiem ok. 4 razy przed faktycznym przejsciem; gdy zapala swiatlo to włącza i wyłacza go ok 5 -6 razy i wtedy gdy sobie tak "popyka" to wlacza go faktycznie. Nie sprzata, bo twierdzi ze "poco - przeciez i tak zaraz sie pobrudzi", nie wyrzuca śmieci, a jak już jest zmuszona do tego to nie bierze swoich kluczy do zsypu - tylko Mamy. Wstaje ok 11-12 przed południem; je sniadanie do ok 14 godz.;o godz. 15 idzie się kąpać i gdy już się wyszykuje to jest ok godz. 17-18; potem wychodzi - nie mowiac gdzie idzie. Wraca w nocy, idzie spac ok 2-3 w nocy. I tak dzien w dzien. Moi rodzice już nerwowo nie wytrzymują tej ciągnącej się tyle lat sytuacji. Jakies 2 lata temu poznała chlopaka - wg nas on tez ma jakies problemy z psychiką, bo np. zanim zje pierwsza łyżkę obiady to trzyma łyzke w powietrzu ok 20 sek. Poznała go ok 2 lata temu, ale dopiero ok. 5 miesiecy temu go "pokazała", bo tak to bardzo go ukrywała. Wszyscy myslelismy, ze moze nowa milosc cos zmieni w Jej zachowaniu - ale jest tak samo albo gorzej. Ma pretensje do wszystich o wszystko, podejrzewa wszystkich ze o niej "gadaja", ze faworyzują kogoś a Ona jest tak bardzo zaniedbana i niekochana. Wymawia ze w dziecinstwie nie miała za duzo, ze teraz moje dzieci maja takie fajne zabawki a ona tez zawsze takie chciala miec. Nie lubi jak Ja i dzieci przyjezdzamy, bo wtedy jest za glosno, za duzy balagan, za duzo okruchów dzieci zostawiają. Nie dba o czystość, a z drugiej strony nie mozna nic pobrudzic bo zaraz chodzi obrazona ze ktos porudził podłogę.Najchetniej to chiałaby zeby nikt nie przyjezdzał. Rodziców wyzywa od gburów, zacofanych, nieciekawych, nieświtowych ludzi - generalnie ma Rodziców za nic, a wymaga od Nich wszystkiego i ma pretensje o wszystko np. ze zakupy nie są zrobione, ze brudno jest w domu. Zawsze wszystko miała podane na tacy. Troche jest tez winy Rodziców. Chcą zeby wyprowadzila sie, ze kupią Jej mieszkanie - Ona nie chce i grozi ze jak sie wyprowadzi kiedys to nie bedzie z nimi utrzymywala zadnych kontaków, wykresli ich z zyciorysu.Dodam ze siostra nie pracuje - niby szuka pracy i wymaga zeby ktos Jej po znajomości znalazł, bo przecież " ona sie stara" . Rodzine najbliższą ma za nic, za to obcy sa idealni i wszystko robia na "wyzszym poziomie".Ojjj...jest jeszcze wiele sytuacji do opisania...Mama płacza,nerwowo juz nie moze tego wytrzymac, i ma klopoty z sercem, Tata jest caly czas poza domem. Co to dokładnie może być? Jak pomóc? Czy dobrze byłoby zastosowac terapie szokowa - zeby Rodzice sie wyprowadzili , bo maja gdzie, i zostawili Ja w mieszkaniu samą?Bardzo prosze o pomoc i sugesje co powinna ja albo Rodzice zrobić.

Anonimowy pisze...

Jeszcze jedna- myślę ze dosć ważna informacja - dot. mojej 26 letniej Siostry. Bierze leki na tarczycę - chyba Euthyrox. Nie wiem czy ma nadczynnośc czy niedoczynność. Skarzy sie na zimne rece i stopy i wypadaja Jej włosy. Proszę o pomoc.

Anonimowy pisze...

witam mam takie pytanie. moj maz jest zdiagnozowany' depresja'ale ja nie moge sie zgodzic .jestesmy malzenstwem od 25 lat i obserwuje go. jest normalny czasami pogodny czasami markotny jak ja .ma jednak problem przewaznie w silnym stresie dostaje dziwnego ataku utraty swiadomosci czasami ucieka przed siebie a czasami upada w miejscu na ziemie dostaje skurczow calego ciala wydaje dziwne odglosy czasami harczy a czasamijakby mialczy i trwa to bardzo dlugo od 30 minut a niekiedy do paru godzin ma niekiedy przeblyski swiadomosci gdy atak jest lagodniejszy i tylko lezy w miejscu ale zdarza sie tez ze macha rekoma nie mozna go dotykac wtedy bo ma niesamowita sile i moze kogos zlapac iugryzc lub uderzyc .gdy jest w miejscu gdzie nie ma ludzi szybciej sie uspokaja

Anonimowy pisze...

witam mam takie pytanie. moj maz jest zdiagnozowany' depresja'ale ja nie moge sie zgodzic .jestesmy malzenstwem od 25 lat i obserwuje go. jest normalny czasami pogodny czasami markotny jak ja .ma jednak problem przewaznie w silnym stresie dostaje dziwnego ataku utraty swiadomosci czasami ucieka przed siebie a czasami upada w miejscu na ziemie dostaje skurczow calego ciala wydaje dziwne odglosy czasami harczy a czasamijakby mialczy i trwa to bardzo dlugo od 30 minut a niekiedy do paru godzin ma niekiedy przeblyski swiadomosci gdy atak jest lagodniejszy i tylko lezy w miejscu ale zdarza sie tez ze macha rekoma nie mozna go dotykac wtedy bo ma niesamowita sile i moze kogos zlapac iugryzc lub uderzyc .gdy jest w miejscu gdzie nie ma ludzi szybciej sie uspokaja

Anonimowy pisze...

witam!!! mam schizofrenie, obarczam się winą słyszę głosy non stop mnie wyzywają i nie dają spokoju,do tego dochodzą wyrzuty sumienia za rzeczy popełnione w dzieciństwie.Zostałem przez to wszystko znienawidzony przez samego siebie rodzinę i przyjaciół.Natłok myśli nie pozwala mi normalnie żyć w społeczeństwie, nie mogę przez to iść do pracy jestem na zasiłku za granicą i nie starcza mi bardzo kasy na lekarza(strasznie drogo),a muszę wysyłać pieniądze na córkę.

Anonimowy pisze...

Mam kłopoty z telepatią,myśląc o jednej osobie podporządkowuje do niej głos przykładowo kocham Cię,bądź ruchałem Cię, gdzie a nie jest to prawdą,ten głos jest nieustanny i nie daje mi spokoju,zupełnie jakby ktoś chciał mnie zabić myśleniem,wszystkie myśli mi się kleja i wychodzi z tego niezły śmietnik.Z czego rodzi się mętlik im bardziej chcę uciec bardziej się zakleszczam.Dochodzą zaburzenia emiocionalne-mówienie do siebie, śmianie się do swoich myśli itp.próbowałem relaxacji, odprężenia uodosobnienia i izolacji od wszystkich nie pomaga mi nic.
z góry dziękuję za poradę,miłego dnia.

Anonimowy pisze...

Mam kłopoty z telepatią,myśląc o jednej osobie podporządkowuje do niej głos przykładowo kocham Cię,bądź ruchałem Cię, gdzie a nie jest to prawdą,ten głos jest nieustanny i nie daje mi spokoju,zupełnie jakby ktoś chciał mnie zabić myśleniem,wszystkie myśli mi się kleja i wychodzi z tego niezły śmietnik.Z czego rodzi się mętlik im bardziej chcę uciec bardziej się zakleszczam.Dochodzą zaburzenia emiocionalne-mówienie do siebie, śmianie się do swoich myśli itp.próbowałem relaxacji, odprężenia uodosobnienia i izolacji od wszystkich nie pomaga mi nic.
z góry dziękuję za poradę,miłego dnia.

Anonimowy pisze...

Witam, ca co dzień wyobrażam sobie, że mieszkam z moją przyjaciółka. Rozmawiam z nią w myślach, a czasem też na głos. Ale jestem tego świadoma. Tylko czasem się zapominam np. idąc ulicą. Od roku biorę leki Asertin 100mg z powodu przebytej depresji i Olzin 15mg. Ale Olzin w ogóle mi nie pomaga. Czy opisane przeze mnie objawy to przejaw schizofrenii jeśli tak to jakiej?

Marta pisze...

Witam,

Od roku siedzę w domu, nic nie robię, nigdzie nie pracuje , rzuciłam studia na 2 roku...

Nie mam motywaci do działania, podświadomie te myśli ze mam tyle do zrobienia strasznie mnie przygniataią, ale ia staram sie ie wypierać,

Mam wrazenie ze to moze miec związek z tym ze byłam uzależniona od amfetaminy, od 3 lat nie biore. Co ia mam zrobić zeby w końcu zachciało mi sie działać....

Anonimowy pisze...

Witam.
Od ponad roku mam problem i jak do tej pory jeszcze z nikim o nim nie rozmawiałam. Od kiedy pamiętam nigdy nie potrafiłam się zakochać w nikim. Nikt mi się nie podobał. Pewnego dnia, coś się stało, że jednak i mnie trafiła " Strzała Amora". Obiektem był mój przyjaciel. Kilka miesięcy po tym, powiedziałam mu o swoich uczuciach do niego. Trochę go to speszyło, ale nie rezygnowałam mimo wszystko z niego. Jednak po jakimś czasie stwierdziłam, że może on mnie nie chce, więc powiedziałm mu, by dał sobie spokój. Około tygodnia później znalazł sobie dziewczynę. Serce mi się wtedy złamało. Kilka miesięcy później ona z nimn zerwała, bo zobaczyła, jak obściskuje się z jej przyjaciółką. Ja się ucieszyłam, że już nie są razem i zaczęłam działać. Schudłam dla niego 30 kg, zaczęłam o siebie dbać.. on to zauważył i sądzę że już wtedy obdarzył mnie jakimś uczuciem :) Później zaprzyjaźniłam się z dwoma dziewczynami. Gdy poznałam go z nimi, zaczął ciągle z nimi rozmawiać itd.. jedna z nich chodziła z moim kumplem, a ten kumpel był najlepszym przyjacielem mojego obiektu. Ten przestał w końcu zwracać na mnie uwagę i zaczął flirtować z tamtymi , a w tym sprawił, że jedna z "przyjaciółek" zostawiła swojego obecnego chłopaka, a druga po prostu miała wszystko w dupie i zależało jej by tylko kogoś "przelizać". I stworzyli taki trójkącik. Ja i mój kumpel zostaliśmy sami, skrzywdzeni.. Minął miesiąc, a ja po przemyśleniu wszystkiego nie dałam za wygraną i próbowałam dalej. W końcu się udało. Od września 2010 roku związałam się z moim Romeo, mimo tego co narobił i ile krzywdy wyrządził. Czenu z nimzaczęłam być? Bo przyrzekał, że już nigdy mnie nei skrzywdzi etc..

Anonimowy pisze...

I tak też było :) Moje życie nabrało sensu, czułam, że kogoś kocham i ten ktoś kocha mnie,czułam że jestem w stanie zrobić dla niego wszystko. Do czasu.. w marcu 2011 roku usyszałam :" Ale Blanko, ja nie wiem czy ciebie kocham" . to było jak pchnięcie nożem w serce... od tamtego momentu wszystko zaczęło się psuć. Skończyło się całowanie itd. Pewnego dnia zapytałam się go z kim tak namiętnie sms-uje. "- z Aldoną" . Jaką Aldoną?, pomyślałam wtedy.. Kilka dni potem on do niej pojechał < wcześniej też jeździł > na imprezę. Wrócił następnego dnia skacowany. Miesiąc potem skontaktowałam się z nią na Facebooku i umówiłam się na spottkanie. Okazało się, że ma ona romans z moim chłopakiem od wrzesnia 2010 roku... całe życie mi się posypało. Pokazywała mi sms od niego, że on ją kocha itd itd itd... |Ja na p-rawdę go kochałam całym swoim sercem, robiłam dla niego wszystko, zwalniałam się ze szkoły, by być na ego meczach, zwolniłam się z pracy, by spędzić z nim wakacje, wydawałam wszystkie swoje oszczędności, by spełnić jego marzenia, a ten zrobił mi takie coś.. wróciłam do domu i z nim porozmawiałam o tym. On oczywiście wszystkiemu zaprzeczył prócz tego, że się z nią całował < na imprezie>. Od tamtej pory już nie potrafię mu uwierzyć.. Na dodatek wszystkiego pojawiła się spowrotem przyjaciółka jego byłej i ona też ma do niego sentyment.. A on nie powie żadnej że kogoś ma, tylko pisze z nimi ipisze,, |W październiku 2011 zerwał ze mną. Wtedy nie powinnam się go czepiać o pisanie z nimni, a jednak.. na szczęście wszystko się jakoś ułożyło i w grudniou do siebie wróciliśmy. Siedzieliśmy u znajomych pewnego wieczora gdy zadzwonił mu telefon i on nagle odprał że wychodzi się przejść, a ja spytałam czy mogę iść z nim. odprał, żę nie, on musi iść sam. nie chciałam mu uwierzyć i pobiegłam na przystanek pks, wiedziałam o co chodzi. i zobaczłam ją tam: ALDONA. załamałam się i rozpłakałam. uciekłam spowrotem do znajomych chciałam z nim pogadać, ale go tam nie było. gdy wrócił zapytałam dlaczego wciąż się z nią spotyka, skoro jest ze mną. odparł " bo tak ".
wieczorem napisałam do niej na gadu-gadu, by się odpieprzyła od nas, a ta " co, to wy znów razem? ojć, soorki". Miałam chęć ją zabić. Od tamtej pory mam jakieś schizy :( Że wszędzie ją widzę, że każdy sms mojego chłopaka jaki dostanie jest od niej, że nie ma go w domu, bo jest u niej, nie odpisuje, bo gada z nią przez telefon, a jak pracowałam w jej mieście< ona mieszka 18 km ode mnie > to bałam się ją spotkać, ale okrutny los chciał dla mnie źle i ją zobaczyłam... pobiegłam do toalety i zwymiotowałam od razu. Potem znów wróciła ta przyjaciółka, która również do mnie wypisyuwała wiadomości typu " chaiałabyś wiedzieć co twój chłoapaczek robił jak do mnie przyjeżdżał" < ona jest z tego miasta co aldona>.gdy mu o tym powiedziałam, że ona kłamie mnie o nim i naśmiewa się ze mnie, opieprzył mnie ! że do niej napisałam < jw jego obronie>...
ale mam to samo co z aldoną, że ją wszęzie widzę i w sumie z drugiej strony boję się ją zovbaczyć..w marcu 2012 roku, obiecał , że już nic nie odwali, żebym się nie bała już.. ale mimo jego zapewnień i jego kumpla, który mówi, że on na prawdę mnie kocha i mu zależy, bo w końcu docenił co ma, to ja i tak wciąż się okropnie boję tego, że któraś z nich do niego napisze i się znów zacznie.. nie chcę go zostawiać, bo wiem, że znów już się tak nigdy nie zzakocham jak w nim, nie chcę porzucać tych wszystkich wspomnień, bo było ich bardzo dużo i większość była piękna..
proszę pana o pomoc, co ja mam zrobić, ja ciągle płaczę, bo się boję, że on mnie znów zrani.. jak on coś odwali czasami, to mam drgawki i oczywiście płaczę.. ciągle mam jakieś urojenia, że on coś zrobi, mimo tego, że nie robi nic..
proszę o pomoc ;(

Anonimowy pisze...

napisałam swój problem w dwóch komentarzach, gdyż treść była za długa..:)

«Najstarsze ‹Starsze   1 – 200 z 217   Nowsze› Najnowsze»